Żyjąc w świecie, mamy różne zobowiązania wobec ważnych spraw, ludzi, układów. I zwykle jedne przedkładamy nad drugie; bo są łatwiejsze-istotniejsze-milsze sercu.
To wielkie nieszczęście przywiązać kogoś do siebie, a nie do Chrystusa.
Póki deklaracje przywiązania do Boga nie będą miały potwierdzenia w codzienności, póty nie będą wyrazem mojej wiary
Elizeusz był zamożnym człowiekiem. Miał wiele spraw, do których był przywiązany. Jego codzienne poczucie szczęścia wymagało dwunastu par wołów.
Przywiązanie do zwyczaju czasem jest jak przepaska na oczach. Zatrzymuje człowieka w jednym miejscu. Pielgrzymowanie zamienia się w stagnację.
Oddanie Cezarowi, tego, co do niego należy, to zerwanie z moimi ziemskimi przywiązaniami. Z tym, co wyzwala we mnie pychę i zagłusza miłość.
Przywiązany do tego życia jak pies do budy nie chcę czasem wierzyć, że tuż za rogiem śmierci jest życie znacznie ciekawsze i piękniejsze.
Co zrobić, kiedy chciałoby się pohasać? Jest późny wieczór. Czytam w okienku internetowego komunikatora dramatyczne pytanie skierowane do mnie przez młodego, niedawno nawróconego człowieka, który w ten sposób pisze o swoim przywiązaniu do grzechu.
Człowiek bogaty, o którym mówi Jezus to ten, który przywiązany jest do tego, co posiada tak bardzo, że nie widzi już Boga i innych ludzi, zwłaszcza potrzebujących
Zbytnio przywiązana do własnych oczekiwań, nie interesuję się tym, czego Bóg może chcieć ode mnie. A On po prostu pragnie się ze mną spotkać i to największy z cudów – Wszechmocny Bóg tęskni za małym i grzesznym człowiekiem
Bóg nie powołał nas do życia po to, byśmy po kilkunastu/kilkudziesięciu latach zamienili się w proch.
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Matki Kościoła z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.