To wielkie nieszczęście przywiązać kogoś do siebie, a nie do Chrystusa.
Św. Paweł bronił się przed tym: „Czyż Paweł został za was ukrzyżowany? Czyż w imię Pawła zostaliście ochrzczeni? Nikt przeto nie może powiedzieć, że w imię moje został ochrzczony” (1 Kor 1,13.15).
Wielu świętych odgradzało się od zachwytu ze strony swych uczniów różnymi metodami. Ojcowie pustyni udawali przed ludźmi obżartuchów i leniwców, by nie być chwalonymi. Św. Filip Neri robił czasem z siebie błazna, zaś św. o. Pio uciekał się do szorstkości – byle tylko nie przesłonić sobą Chrystusa. Niemal każdy duszpasterz wie, jak trudno nie ulegać urokom wdzięczności i uwielbienia w oczach wiernych.
„Przestań, jestem tylko człowiekiem” – zareagował Piotr. Zwłaszcza że niedługo potem, w efekcie głoszenia słowa zbawienia o Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym, miał zobaczyć działanie Boga. To niezwykły cud, gdy w następstwie twoich słów reaguje niebo. Jak w domu Korneliusza: „Kiedy Piotr jeszcze mówił o tym, Duch Święty zstąpił na wszystkich, którzy słuchali nauki”.
Być może niedostatecznie jeszcze odkryliśmy i doceniliśmy relację, jaka istnieje między przepowiadaniem Chrystusa a Duchem Świętym. Przykład Piotra z Cezarei pokazuje, że głoszenie ludziom kerygmatu o miłości naszego Pana prowokuje za każdym razem zstąpienie Boskiego Pocieszyciela w ich serca i umysły. Już rabini żydowscy odkryli, że proklamowanie Bożego słowa jest jak pocałunek Jahwe w usta słuchającego. Przyjmuje on na nowo w siebie tchnienie życia. Byle tylko zachować wierność w głoszeniu. Z tego też powodu św. Paweł prosił o modlitwę, „aby Bóg otworzył nam podwoje dla słowa, dla wypowiedzenia tajemnicy – Chrystusa, za co też jestem do tej pory więźniem, abym ją obwieścił tak, jak winienem ją wypowiedzieć” (Kol 4,3-4). Warunek jest jeden: głoś Chrystusa, nic innego! I rób to z największą starannością i zaangażowaniem.
Apostoł Narodów przepowiadanie Ewangelii przyrównywał do bólów rodzenia: „Dzieci moje, oto ponownie w bólach was rodzę, aż Chrystus w was się ukształtuje” (Ga 4,19). Kiedyś usłyszałem od pewnego sędziwego kapłana zaprawionego w sztuce przepowiadania słowa: „Dobrze głosiłeś, gdy po skończeniu będziesz śmiertelnie zmęczony i rozboli cię brzuch z wysiłku”.