„Wziął z sobą… i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką”.
Bo przychodząc ubrany byle jak okazujesz pogardę dla zapraszającego.
Jeśli odświętnie ubrane jest moje serce, szata nic nie znaczy.
Jak gość nie oczekiwany. Jak telefon w niestosownej chwili. Jak żałobne ubranie na weselu.
Wszedł do grobu. Ujrzał. Uwierzył. Wiele lat później ubrał to, co widział i czego doświadczył, w słowa.
Wiem: żeby żyć trzeba jeść, pić, mieć w co się ubrać i mieć dach nad głową. Ale Bóg też to wie.
W chwili, gdy wąż ubrał zło w szaty dobra i tym sposobem skłonił Ewę, by skosztowała zakazanego owocu, zdradził tajemnicę każdej diabelskiej pokusy.
Trochę abnegat. Nie mógł, jak każdy porządny człowiek tego czasu, kupić jakiegoś porządnego ubrania z sukna? Po co to noszenie byle czego?
Z obrazu patrzy w naszą stronę ubogo ubrany mężczyzna o ogorzałej twarzy. Tuż za nim widzimy potężny łeb byka. Czyżbyśmy mieli do czynienia z portretem pasterza bydła?
Jezus jest ubrany w strój pielgrzyma z czasów biblijnych, a Maria Magdalena w strój wieśniaczki z końca XIX wieku. Ich spotkanie odbywa się w scenerii fińskiej przyrody, nad jeziorem w lasku brzozowym.
Przecież słabi jesteśmy.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.