Garść uwag do czytań na XXVIII niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Bogactwo daje człowiekowi jako takie poczucie stabilizacji. Pozwala znacznie mniej martwić się o jutro. Jest też jednocześnie obciążającym człowieka bagażem. Z nim człowiek ma marne szanse na podążanie ścieżką Chrystusa. Jak to pogodzić? Najlepiej bogactwo zostawić. Tak nakazuje mądrość Boża. To mniej więcej najistotniejsze przesłanie czytań XXVIII niedzieli zwykłej roku B. Tylko tyle? Tylko. I aż. Niestety.
1. Kontekst pierwszego czytania Mdr 7, 7-11
Salomon? Do dziś imię tego króla uchodzi za synonim mądrości. Bo faktycznie, rozpoczął swoje po Dawidzie władanie Izraelem niezwykle roztropnie. Udało mu się stworzyć z Izraela lokalną potęgę. Prawdą też jednak jest, że z biegiem lat mądrości mu ubywało (!). A przyczynił się do tego sukces, także materialny. Otoczony wieloma kobietami, często pogankami (miał ok. 1000 „różnej rangi” żon), z czasem zdawał się zapominać, kto jest Jego Bogiem. Cóż...
Dlaczego o nim wspominam? Przez wieki uchodził on za autora Księgi Mądrości, z której pochodzi pierwsze czytanie tej niedzieli. Autor tej księgi często to zresztą sam sugeruje. Nowsze badania wykazały jednak, że księga pochodzi z czasów znacznie późniejszych. To nie Salomon jest jej autorem, ale ktoś, kto wykorzystał jego sławę dla przedstawienia swoich rozmyślań. Skandal? Skądże. Księga nie przestaje być przez to dziełem natchnionym. I też o tyle dobrze, że nie przyjmujemy nauki od kogoś, kto sam swoich nauk nie posłuchał... Za to postać Salomona pięknie wpisuje się w kontekst czytań tej niedzieli. Pokazuje do czego prowadzi bogactwo i sława. Nie czasem. Bardzo często.
A sama Księga Mądrości? To zbiór różnych pouczeń. Nie ma więc większego znaczenia czytanie ich w kontekście pozostałych. Mimo to chciałbym przytoczyć tu tekst pierwszego czytania nieco szerzej. Bo.. Zresztą zobaczmy sami. Tekst czytania, jak zwykle, pogrubioną czcionką. I tylko drobne wyjaśnienie: słowa te, wedle autora księgi, wypowiada sam król Salomon.
I ja jestem człowiekiem śmiertelnym,
podobnym do wszystkich,
potomkiem prarodzica powstałego z ziemi.
W łonie matki zostałem ukształtowany jako ciało,
w ciągu dziesięciu miesięcy,
we krwi okrzepły,
z nasienia męskiego,
i rozkoszy ze snem złączonej.
I ja, gdy się urodziłem,
wspólnym odetchnąłem powietrzem
i na tę samą ziemię wypadłem,
tak samo pierwszy głos wydając z płaczem,
do wszystkich podobny.
W pieluszkach i wśród trosk mnie wychowano.
Żaden bowiem z królów nie miał innego początku narodzin:
jedno dla wszystkich wejście w życie
i wyjście to samo.
Dlatego się modliłem i dano mi zrozumienie,
przyzywałem i przyszedł na mnie duch Mądrości.
Przeniosłem ją nad berła i trony
i w porównaniu z nią za nic miałem bogactwa.
Nie porównałem z nią drogich kamieni,
bo wszystko złoto wobec niej jest garścią piasku,
a srebro przy niej ma wartość błota.
Umiłowałem ją nad zdrowie i piękność
i wolałem mieć ją aniżeli światło,
bo nie zna snu blask od niej bijący.
A przyszły mi wraz z nią wszystkie dobra
i niezliczone bogactwa w jej ręku.
Ucieszyłem się ze wszystkich, bo wiodła je Mądrość,
a nie wiedziałem, że ona jest ich rodzicielką.
Rzetelnie poznałem, bez zazdrości przekazuję
i nie chowam dla siebie jej bogactwa.
Jest bowiem dla ludzi skarbem nieprzebranym:
ci, którzy go zdobyli, przyjaźń sobie Bożą zjednali,
podtrzymani darami, co biorą początek z karności.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |