Jezus wobec świadków Jego męki

Idący na śmierć Jezus uczy jak być wiernym Bogu. Także w odniesieniu do bliźnich.

Spotkania pod krzyżem

Czy zawsze ma sens próbować dialogu? Ma – odpowiedzią jedni. Nie ma – będą twierdzić drudzy. Ci pierwsi z nadzieją, że każdy człowiek ma przecież dobrą wolą. Drudzy przeświadczeni, że każda inność jest przejawem zdeprawowania. I kiedy pierwsi liczą na nawiązanie nici porozumienia, drudzy boją się, że oznacza ona ustępstwa, a więc zdradę prawdy. Ale i jedni i drudzy – jeśli chrześcijanie – będą powoływali się na postawę Jezusa. On zawsze rozmawiał – powiedzą pierwsi. On głosił prawdę i czekał na jej przyjęcie – powiedzą drudzy. Kto ma rację?

Zachowajcie, kobiety, łzy na potem

Tylko jeden Ewangelista, Łukasz, wspomina jakieś słowa wypowiedziane przez Jezusa podczas drogi na Golgotę. To słowa, które Jezus kieruje do lamentujących nad jego losem kobiet.

„Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły.  Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas. Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym?”

Czy to rozmowa? Czy to dialog? Tak, zdecydowanie. Jezus odpowiada na to, co słyszy i widzi; reaguje na postawę tych kobiet. Nie ma tu jakiegoś sprzeciwu Jezusa wobec ich postawy, zarzutu o nieszczere intencje, próby manipulowania czy temu podobne. Nie, bo one naprawdę współczuły Jezusowi. Słyszą pouczenie, smutne pouczenie, ale bez cienia wobec nich nagany.  Nie płaczcie nade Mną, płaczcie nad sobą i waszymi dziećmi. Bo ten naród, który wołał „krew Jego na nas i na dzieci nasze” za niedługi czas faktycznie za tę niewinnie przelaną krew odpowie. Niecałe czterdzieści lat potem, po straszliwym oblężeniu, Jerozolima zostanie zburzona...

A dziś? Na pewno niedobrze byłoby oskarżać, że ktoś nie ma ludzkich odruchów.  Z drugiej trudno udawać, że je ma, skoro w danej chwili nijak nie daje po sobie tego poznać. Ta scena jest chyba wskazaniem: jeśli widzisz otwarte serca, ma sens się odezwać. Zauważyć, dostrzec, choćby można było powiedzieć tylko gorzką prawdę, ale nie zostawić  obojętnie, bez słowa. Bo ta nawiązana nić porozumienia może kiedyś zaowocować jakimś dobrem. Gdy słyszysz szyderstwa… Milczenie dotrze prędzej niż jakiekolwiek słowo.

Przybity do krzyża

Na Golgocie Jezus odzywa się siedem razy. Charakterystyczne, że nie odpowiada na szyderstwa tych, którzy przyszli oglądać Jego mękę i śmierć. Nie polemizuje, nie gani, niczego nie wytyka. Znosi te urągania w milczeniu. Udziela za to wszystkim – i płaczącym i urągającym – siedmiu pouczeń. Skorzystali z nich ci, którzy mieli otwarte serca. Ci, którzy  je zamknęli, nic nie rozumieli.  

Pierwsze, będące modlitwą słowa Jezusa z krzyża, zanotował św. Łukasz. „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Modlitwa, a jednocześnie pouczenie. Oślepliście. Ale może kiedyś przejrzycie na oczy. Wzór dla patrzących ze zgrozą co się dzieje, jakiś wyrzut dla tych, którzy świetnie się bawią. Trafi? Tylko jeśli ziarno słowa znajdzie w tym twardym sercu szczelinę, w którym zdoła wykiełkować i korzeniami rozkruszyć nieco ten kamień. Potem… kolejność poszczególnych wypowiedzi Jezusa trudno ustalić, ale powiedzmy, że teraz to, co Jezus mówi do skruszonego łotra:  „Zaprawdę, powiadam ci: Dziś ze Mną będziesz w raju”. Dialog? Tak, zdecydowanie. To odpowiedź na na Jego postawę: zganienie łotra szydzącego, uznanie winy i prośbę o wstawienie się u Boga. Jezus dotknął Jego serca i wlał w nie nadzieję….

Następnie słowa do Jana i do Maryi, u Jana. Testament z krzyża.  Potem ta zapisana u Mateusza i u Marka, a będąca swoistą katechezą modlitwa Jezusa słowami Psalmu 22 „Boże mój, Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”; wskazanie, że właśnie spełnia się proroctwo tego psalmu. W końcu „Pragnę” „Wykonało się” u Jana i to zapisane u Łukasza tuż przed śmiercią „Ojcze w Twoje ręce powierzam ducha mojego”.

Dialog? Z Matką i Janem – tak. Z „Dobrym Łotrem” też. W pozostałych przypadkach – co najwyżej katecheza. Zrozumie ją ten, kto będzie miał otwarte oczy i uszy. Ten kto je zamknie – nie pojmie z tego nic. Jezus nie wchodzi na krzyżu w koleiny pseudodialogu, który szyderstwami proponowali Mu „rozmówcy”. Dał tylko jeszcze raz świadectwo prawdzie, której oni nie chcieli przyjąć.

***

Zawsze warto rozmawiać? W godzinie swojej męki Jezus rozmawiał tylko z tymi, którzy jakoś rozmawiać chcieli. Z Piłatem, który był otwarty na słuchanie, z kobietami, którym żal było Jezusa i z nawróconym na krzyżu łotrem.  Wymianę słów, do jakiej doszło z pozostałymi postaciami opowieści o Jego męce uznać można raczej za odmowę wejścia w rzeczową rozmowę. Odmowę, bo zainteresowani zwyczajnie dialogu z Jezusem nie chcieli. Dla nich były słowa wyrzutu, były króciuteńkie katechezy. Gdyby mieli otwarte serca… Ale nie mieli. Dlatego z nich, przynajmniej wtedy, nie skorzystali.

Zawsze warto rozmawiać? Rozmawiać tak. Wystawiać i siebie i sprawę Ewangelii na szyderstwa nie warto. Sam Jezus nie uznał za stosowne rozmawiać z tymi, którzy szydzili z niego i miotali na niego obelgi. W takich okolicznościach zwyczajnie nie da się rozmawiać. Oczywiście zakładanie, że zawsze mamy do czynienia z ludźmi złej woli to zamykanie się w oblężonej twierdzy. Ale zakładanie, że zawsze z ludźmi poszukującymi prawdy – naiwność. Naiwność, której owocem nie jest nawrócenie, ale, jak w przypadku rzucenia pereł przed wieprze, narażenie świętości na podeptanie, a przez to wzbudzenie w takich ludziach jeszcze większej do niej pogardy. A przecież im częściej jakąś świętość się podeptało, tym trudniej będzie kiedyś przyznać, że jednak było się w błędzie…

Koniec

Poprzednie sceny na poprzednich stronach

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg