W tej pełnej napięcia i dramatyzmu biblijnej historii Bóg wydaje się przeczyć sam sobie.
Biedny Izaak leży na stosie ofiarnym, skrępowany, nagi i bezradny. Zdeterminowany Abraham już wyciągnął z pochwy nóż. I nagle nadchodzi niespodziewany ratunek z nieba. Syn Abrahama nie zostanie złożony w ofierze.
„Abraham i Izaak w drodze”, gwasz, 1931, Muzeum Narodowe Przesłania Biblijnego Marca Chagalla, Nicea
Według żydowskiej tradycji Abraham miał 137 lat – zaś jego syn Izaak 37 – gdy Bóg zawołał go do złożenia największej ofiary. Izaak był najcenniejszym skarbem, jaki posiadał.
Bóg, chcąc wypróbować lojalność Abrahama, nakazał mu złożyć ofiarę z jego syna Izaaka. Izaak był wówczas jedynym synem sędziwego patriarchy.
Biedny Izaak leży na stosie ofiarnym, skrępowany, nagi i bezradny. Zdeterminowany Abraham już trzyma w ręce nóż. I nagle nadchodzi niespodziewany ratunek z nieba.
Symptomem postnowoczesnego, porzucającego piękne katedry, liturgie i kaznodziejów supermana stała się głowa zwieszona w dół nad smutkiem i smartfonem.
Ciekawe czy jakiś kosmita patrząc na katolików w Polsce Indiach i Kamerunie, zorientowałby się, że ma do czynienia z wyznawcami takiej samej religii.
Każdy wierzący ma swoje chwile Taboru, olśniewającego blaskiem bliskości Boga, ale też chwile zupełnie szare i zwyczajne. Jednego dnia prawie dotyka Boga, innego ociera się o własny lub cudzy grzech. Nie inaczej było z dziedzicem wielkich obietnic danych Abrahamowi i Izaakowi - Jakubem (Rdz 34-36)
Przecież słabi jesteśmy.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.