Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań na Uroczystość Niepokalanego Poczęcia wypadającą w II niedzielę Adwentu roku ABC z cyklu "Biblijne konteksty".
Wielkim wstrząsem była kiedyś dla mnie rozmowa z pewnym pobożnym chrześcijaninem, który usprawiedliwiał swojego szefa z pracy. Też pobożnego chrześcijanina. „Szef jest szefem i może o wszystkim decydować wedle uznania”. Co to konkretnie w tej sytuacji znaczyło? Może wedle uznania zwalniać, przesuwać na gorsze stanowiska, domagać się pracy ponad wyznaczony prawem czas. Może pomiatać swoimi pracownikami, stosować zasadę „dziel i rządź”, publicznie ich poniżać i jeszcze parę innych. Chrześcijanin rzeczywiście tak może? Są sytuacje, w których zasada miłości bliźniego jak siebie samego nie obowiązuje? Dlaczego? Bo się nie uderzyło młotkiem, ale słowem? Bo się ukradło nie 1000 złotych, ale zdrowie albo dobre imię? Bo się nikogo nie oczerniło, ale tylko wbrew prawdzie zasugerowało, że jest kiepskim pracownikiem? Albo tylko milcząco przyzwalało na takie gnębienie kolegi z pracy?
Czasem podobne sytuacje mają miejsce w rodzinach. Mąż tyran domagając się współżycia mówi żonie „przecież mi ślubowałaś miłość i uczciwość małżeńską”, a tresowanym w posłuszeństwie dzieciom co i rusz przypomina o czwartym przykazaniu.
Mówić Bogu „tak” to chyba coś więcej niż tylko chodzenie do kościoła i powtarzanie, że się nikogo nie zabiło, żony nie zdradziło i niczego nie ukradło. Gdyby tylko na tym miała polegać wierność Bogu, czym byśmy się różnili od w miarę porządnych ateistów?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |