Całę Pismo Święte można nazwać zapisem tego, jak Bóg widzi człowieka i świat. A On jest światłością, to znaczy wszystko widzi w prawdzie, takim, jakim naprawdę jest. Widzi – można by rzec – istotę, sedno wszystkiego: każdego mojego czynu, każdej mojej myśli czy uczucia.
Przenika i zna.
I co więcej, chce tym swoim „widzeniem” obdarzyć każdego człowieka. Jako prawdziwie Miłujący, chce dzielić się swoim bogactwem. Każdego człowieka chce nauczyć widzieć ludzi i rzeczywistość w prawdzie, w światłości.
Problem, jak zwykle, leży po ludzkiej stronie. Każda nauka wymaga uznania własnej niewiedzy. Nauka Bożego patrzenia również wiąże się z tym, że człowiek MUSI uznać, że jest ślepy, że nie widzi. A to, co „widzi”, jest jedynie jego wyobrażeniem, iluzjami, stereotypami, półprawdami, fałszem. Służy raczej wygodzie i samozadowoleniu, niż miłości i prawdzie.
Bycie uczniem to zgoda na to, by komuś innemu niż sobie być posłusznym, by ktoś inny niż moje „ja” był autorytetem.
Najtrudniej uznać, że Bóg może takim autorytetem uczynić dla mnie drugiego człowieka i poprzez niego prowadzić mnie ku światłu. Przecież ja już tak wiele wiem i widzę, tak wiele rozumiem! Ileż w tym pychy...
Bóg nieustannie uczy człowieka pokory, bo tylko dzięki niej można widzieć tak, jak widzi Bóg.
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wybór tekstów do wszystkich czterech zestawów czytań na Uroczystość Bożego Narodzenia.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.