„Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród” (J 11, 50).
Słowa arcykapłana Kajfasza zawierały proroctwo – zapadł wyrok. Jezus musi zginąć dla dobra wszystkich ludzi. Przyszedł na ziemię, aby pojednać wszystko ze sobą.
Oskarżyciele domagali się wyroku śmierci dla Jezusa – bo był niewygodny, nie potrafił rozpychać się łokciami, ale zdobywał ludzkie serca miłością. Jego orędzie nadziei podnosiło wielu z ziemi, stawiało na nogi i dawało nadzieję nowego życia.
Obrońcy widzieli w Jezusie Zbawiciela, który ma słowa życia wiecznego, chociaż prowadzi przez wąską i ciasną bramę. Daje też pokarm, który już tu na ziemi stanowi przedsmak nieba. I grzechy odpuszcza. Z perspektywy Zbawiciela nowego znaczenia nabierają słowa starotestamentalnego proroka Ezechiela: „Odrzućcie od siebie wszystkie grzechy i utwórzcie sobie nowe serca i nowego ducha”.
A ja? Do której grupy się zaliczam? Mam tylko dwie możliwości – wobec Jezusa nie mogę pozostać neutralny.
Jezu, obdarz mnie łaską, bym umiał być znakiem pokoju, radości, harmonii, jedności. Towarzysz mi dziś w moich wysiłkach podejmowanych w moim osobistym nawróceniu.
Czytania mszalne rozważa ks. Leszek Smoliński
marbudek
Psalm 141. Do Ciebie wołam
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.