Niezależnie od ludzkich możliwości i wysiłków, źródło życia pochodzi z daleka i ma swe korzenie w tajemnicy Boga.
Niepłodna kobieta zrozumiała prawdę o Bogu jako Dawcy życia ludzkiego. To Jego tchnienie powołuje wszystko do istnienia. Zrozumiała, że decydowanie o tym, kto jest wartościowy i dlaczego, pozbawianie wartości kobietę, tylko dlatego, że jest bezpłodna jest wyrazem ludzkiej niedojrzałości, zniekształca prawdziwy obraz człowieka, wpędza go w kompleksy i zamyka w szufladce z napisem: «wartościowy/bezwartościowy». „Tylko wtedy, gdy małżonkowie pamiętają, kim jest Stwórca, mogą zrozumieć, że ich zdolność przekazywania życia nie jest powodem pychy, a dziecko nie stanowi prywatnej własności. Mogą również pocieszyć się myślą, że bezpłodność nie stanowi tylko bolesnego upokorzenia, a brak potomstwa nie jest gorzkim przeznaczeniem” (A. Fumagalli).
Anna sama przeżywała swoje cierpienie i upokorzenie jakiego doświadczała od Peninny, nie potrafiąc opowiedzieć o nim ludziom. Po spotkaniu z Bogiem podczas modlitwy w kobiecie zachodzi przemiana: wraca jej apetyt, a twarz nie nosi już wyrazu przygnębienia (por. 1 Sm 1,18). Wewnętrzny spokój jest widoczny w całej zewnętrznej postawie kobiety. To jest życie rzeczywistością wiary! Pamiętam, kiedy ja po raz pierwszy «spotkałam» Żywego Boga podczas Mszy świętej, w której uczestniczyłam razem ze Wspólnotą. W tamtej chwili zaczęłam żyć naprawdę, a nie tylko istnieć. Duch Święty zburzył wtedy mur, który sumiennie budowałam przez wiele lat.
Gdy człowiek ukazuje Bogu swoją słabość, ukazuje Mu swoją bezradność, bo wie, że On jest jedyną Osobą, która może mu pomóc, Bóg uwalnia serce i duszę człowieka zdejmując ciężar nie do uniesienia. To powoduje także uwolnienie ciała, wewnętrzne uzdrowienie otwiera człowieka na tych, którzy są wokół niego, na cały otaczający go świat. Człowiek zaczyna widzieć inaczej. Po spotkaniu z Bogiem zaczęłam patrzeć na świat i otaczających mnie ludzi, ale również tych całkiem obcych, mijanych na ulicy w zupełnie inny sposób. Patrzałam na to wszystko oczyma Boga i myślę, że ucieszyłby mnie nawet pająk spacerujący po ścianie, mimo iż panicznie się ich boję, bo przecież on również jest Bożym stworzeniem. Anna złożyła Bogu swoją słabość, swoją modlitwę i swoje błaganie. Oparła się na Nim, a nie na sobie i swojej mocy, bo przecież „nie siłą, nie mocą naszą, lecz Mocą Ducha Świętego”, czyli Bożą mocą możemy zwyciężać w sobie grzech i przywiązanie do niego, ponieważ „moja słabość, to nie jest moja tożsamość”, mówi ks. Grzegorz vice Moderator Wspólnoty.
Bóg wysłuchał prośby Anny (por. 1 Sm 1,19-20), a ona dotrzyma złożonej obietnicy i Samuel zostanie oddany na służbę Bogu (por. 1 Sm 1,24-28), stając się ostatnim sędzią w Izraelu. Współcześnie ofiarowanie dziecka Bogu dokonuje się w sakramencie chrztu świętego, o którego zasadność tak wielu się kłóci. Rodzice przynosząc swoje dziecko przed ołtarz proszą Boga o miłosierdzie i łaskę, proszą by zostało ono włączone w Bożą rodzinę i swoim życiem przynosiło Bogu chwałę. Święty Ignacy Antiocheński powiedział tak: „Człowiek ofiarowany Bogu jest mąką, która stale miele się na chleb dla Pana Boga”, a więc Ci, którzy odmawiają sakramentu chrztu świętego swoim dzieciom odmawiają mu prawa bycia złożonym w ręce Boga, w ręce najlepsze i najbezpieczniejsze z możliwych. Samuel, którego imię znaczy «Bóg wysłuchał», urodzony jako odpowiedź na modlitwę sam staje się człowiekiem modlitwy. Nie modlić się, nie rozmawiać z Bogiem oznacza dla niego to samo, co zgrzeszyć.
Modlitwa, wiara i oddanie będą realizowały się nieustannie w życiu Anny, która namacalnie doświadczyła, że człowiek, który oddaje wszystko Bogu, otrzymuje dużo więcej. Bóg podarował kobiecie jeszcze pięcioro dzieci (por. 1 Sm 2, 21). Zaś Samuela widywała ona tylko raz w roku, kiedy to wraz z mężem składała ofiarę (por. 1 Sm 2, 19).
Imię Anna oznacza «łaska, wdzięk». Po przeczytaniu całej historii mojej imienniczki, a także spojrzeniu z uwagą i wiarą na moje życie, mogę z pełną świadomością powiedzieć, że prawda zawarta w tym imieniu realizuję się każdego dnia. Los Anny, ze Starego Testamentu jest podobny do losu innej kobiety o tym imieniu. Chodzi tutaj o Matkę NMP, o której w dniu dzisiejszym na pewno znajdziesz wiele informacji. Historia obu kobiet jest dowodem (niektórzy potrzebują dowodów na istnienie bądź działanie Boga) na moc Bożej łaski, która jest źródłem przemiany i działania człowieka. Św. Paweł nie zawaha się powiedzieć, że wszystko, czym jest w głębi swego jestestwa, jest dziełem Bożej łaski (por. 1 Kor 15,10).
Często wydaje nam się, że Bóg daje swą łaskę wszystkim, tylko nam jej odmawia. Takie myślenie pojawia się zwłaszcza w chwilach trudnych, w cierpieniu, w momentach, kiedy doświadczamy swoich braków i słabości. Myślimy wtedy, że Bóg jest gdzieś daleko, a nam zabraknie sił, aby przy Nim trwać jeśli nic w naszym życiu się nie zmieni. Tymczasem prawda jest taka, że nigdy nie zabraknie nam Bożej łaski, powie św. Paweł w 2 Liście do Koryntian (12, 9). Zarówno Anna, matka Samuela, jak i Anna, matka Maryi są przykładami kobiet, które zawierzyły Bogu swoje życie. A On na takie zaufanie zawsze odpowiada wielką hojnością, niepłodnym dając potomstwo, smutnym radość. Wszystkim zaś i każdemu z osobna nie zawahał się dać swego Syna jako ofiarę za grzechy i nadal przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie pragnie nam ofiarowywać to wszystko, co dla nas przygotował (por. Rz 8, 31-32).
Dzisiejszy tekst również zakończę serią pytań, na które jeśli znajdziesz czas i chęci odpowiedz proszę: Ile w Twoich spotkaniach z Bogiem jest prawdy? Jesteś sobą, czy też udajesz, grasz kogoś, kimś nie jesteś? Jak często zakładasz maski, święcie przekonany/przekonana, że Bóg nie zobaczy Twojej prawdziwej twarzy, ale odpowie na modlitwy i spełni litanię próśb? Czy potrafisz stanąć w prawdzie o sobie samym przed Bogiem? Czy umiesz rozmawiać szczerze z Bogiem, czy Twoja modlitwa jest autentyczna? Czy uważasz Boga za stworzyciela wszystkiego co istnieje i Dawcę każdego życia? Czy potrafisz ofiarować Bogu swoje potomstwo w sakramencie chrztu świętego?
I już na sam koniec życzę Ci, abyś potrafił/potrafiła otworzyć swoje serce przed Bogiem i na drugiego człowieka, bo może Bóg pragnie, abyś stał/stała się rodzicem niechcianego, porzuconego, opuszczonego przez kogoś dziecka.