Pierwszych kilka osób czytających Pismo Święte na ulicy ludzie mijają obojętnie, ale przy kolejnej już mają odwagę zapytać: "Nie stoicie tu tak przez przypadek, prawda...?
Tydzień z Ewangelią po raz kolejny gości także na Żywiecczyźnie. Rozpoczęła go w niedzielę 25 września uroczysta Msza święta w konkatedrze Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Żywcu. Natomiast od poniedziałku 26 września, członkowie wspólnot ewangelizacyjnych z całej Żywiecczyzny - "Służebnica Ducha", 'Damaszek", "Galilea", "Magnalia Dei", Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, "Francesco Team" i "Talitha Kum" - wyszli na najruchliwsze ulice miasta z Bibliami w ręku.
Każda osoba stoi co kilkanaście metrów, czytając Słowo Boże. Ludzie mijają obojętnie pierwszych kilka, ale przy kolejnej już mają odwagę zapytać: "Nie stoicie tu tak przez przypadek, prawda...? To jakaś akcja?".
Będzie działał cuda!
Wśród stojących przy żywieckim dworcu jest Lucyna Jamrozińska. Akurat czyta List św. Pawła do Efezjan: "Dlatego i ja, usłyszawszy o waszej wierze w Pana Jezusa i o miłości względem wszystkich świętych, nie przestaję dziękować, wspominając was w moich modlitwach. by Bóg Pana naszego, Jezusa Chrystusa, Ojciec chwały, dał wam ducha mądrości i objawienia, byście Go lepiej poznali” - Wspaniałe słowa na ten dzień, prawda?! - mówi. - Stałam tu wczoraj, jestem i dziś. Czytałam kiedyś o takiej akcji czytania Biblii na ulicach i było moim wielkim pragnieniem, żeby wyjść na ulice ze Słowem Bożym także w moim mieście. Dziś dziękuję Panu Bogu, że wreszcie tak się stało!
Jak dodaje Lucyna: - Jeszcze wczoraj rano mówiłam w domu, że nie wiem jak to będzie odebrane, jak będą patrzeć na mnie znajomi, sąsiedzi. Ale to nie jest ważne. Ja wiem, że to ma sens. Pan Jezus napełnia nas radością trudną do opisania. Nawet jeśli to czytanie trwa tylko jedną godzinę. Słowo Boże jest żywe. Wierzę, że nawet jak je czytamy tak jak teraz, to Jezus działa. Jak ogłaszamy Słowo nad naszym miastem, naszymi parafiami, nad tymi ludźmi, którzy przechodzą, to będzie działał cuda.
Czytanie kończymy w piątek, 30 września, w dniu wspomnienia św. Hieronima. A to on mawiał, że "Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa".
Wczoraj mijało mnie wiele osób. Jeden młody mężczyzna zapytał co robimy. Kiedy mu odpowiedziałam, uśmiechnięty powiedział: "Mam dziś taki piękny dzień i jeszcze wy na potwierdzenie tego wszystkiego". Przechodzą znajomi, ludzie, którzy znają nas gdzieś tam z kościoła czy innych spotkań, nabierają odwagi, pytają czym jest Tydzień z Ewangelią, chcą rozmawiać o tym, o co w tym wszystkim chodzi.
Najlepszy drogowskaz
- Od kiedy świadomie staram się żyć Słowem Bożym, zmieniło się moje życie, moje podejście do innych ludzi, traktowanie ich - podkreśla Krystyna Targosz z "Damaszku". - Uważam, że takie publiczne czytanie Pisma Świętego może być zachętą dla drugiego człowieka - może akurat podejdzie, przeczyta ze mną fragment, zastanowi się, w domu sięgnie po niego jeszcze raz.
Krystyna dodaje, że Pismo Święte w naszych domach jest często odstawione na półki. - Chcemy zachęcić ludzi, że kiedy żyjemy Słowem Bożym, stajemy się mocniejsi; nasza wiara staje się silniejsza - mówi. - Tam mamy wskazówki na każdą sytuację życiową. Bo to jest najlepszy drogowskaz na całe życie. Wierzę, że kiedy zaczniemy czytać Słowo, zastanawiać się nam Nim, świat wokół nas będzie lepszy - będzie mniej niezgody, zawiści, złości…
Bóg kanonizował go w sekundzie!
- Stałem wczoraj z Pismem Świętym obok sklepu z biżuterią. Właściwie swoją posturą zasłaniałem wystawę. Może nie wszyscy byli zadowoleni z tego. Ale ja miałem coś znacznie cenniejszego niż wszystkie bogactwa tej ziemi - uśmiecha się Ryszard Biegun ze wspólnoty „Talitha Kum”. - Byłem sam, ale jednak nie sam. Z Jezusem. Nie bałem się. Apostołowie mieli do przezwyciężenia znacznie większe trudności, kiedy szli ze Słowem. Podeszła do mnie koleżanka. Była bardzo zdziwiona, bo dałem się jej poznać z zupełnie innej strony, której nie znała - że ja tak z Pismem Świętym, na ulicy. Zaprosiłem ją na niedzielne spotkanie na Rynku. Przyjęła - nie wiem czy z litości czy naprawdę chce przyjść - śmieje się Ryszard. - Pan zrobi swoje.