Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »olej na płótnie, ok. 1676 r., Muzeum Sztuki hrabiego von Schönborn, Pommersfelden
Obrazy były czasami małymi traktatami pedagogicznymi, malowanymi na zamówienie rodziców dla ich dzieci. Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie z Ewangelii św. Łukasza znakomicie się na taki traktat nadawała.
Jezus opowiedział uczonym w Piśmie o człowieku napadniętym, okradzionym i pobitym przez złoczyńców na drodze z Jerycha do Jerozolimy. Po napadzie przechodzili tą drogą kapłan, a potem lewita (duchowny niższego stopnia). Przeszli obok rannego mężczyzny i nie udzielili mu pomocy. Dopiero kolejny podróżny, mieszkaniec Samarii, zatrzymał się i zaopiekował nieszczęsnym.
Obraz niemieckiego artysty, tworzącego prawie przez całe życie w Wenecji, Johanna Karla Lotha, ilustruje tę przypowieść. Na pierwszym planie widzimy Samarytanina, czule pielęgnującego rannego, nieprzytomnego mężczyznę. W lewej ręce trzyma on naczynie z oliwą, prawą ręką przemywa rany pobitego. W tle z prawej strony artysta namalował spokojnie odchodzących kapłana i lewitę.
Ale na obrazie jest ktoś jeszcze – dwie osoby, o których przypowieść nie wspomina. Za rannym stoi mężczyzna, zwracający się twarzą w kierunku pogrążonego w półmroku chłopca. Nie wiadomo, kim są ci ludzie. Przypomina się jednak zakończenie przypowieści. Jezus powiedział do uczonego w Piśmie: „Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10, 37). Mężczyzna zdaje się powtarzać te słowa pod adresem chłopca. Być może są to fundator dzieła i jego syn.
(za: Leszek Śliwa, Gość Niedzielny Nr 40/2007 )
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |