Dla naszego dobra

Garść uwag do czytań IX niedzieli zwykłej roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.

Nie jest tak, że Bóg interesuje się człowiekiem tylko wtedy, gdy ten grzeszy. Boga obchodzi nasz los. Jesteśmy dla Niego ważni. Dba więc też o nasze ziemskie dobro. Tak można chyba w uproszczeniu streścić przesłanie czytań tej niedzieli.

1. Kontekst pierwszego czytania Pwt 5, 12-15

Księga Powtórzonego Prawa to w głównej mierze długie mowy Mojżesza. Czterdziestoletnia wędrówka Ludu Wybranego przez pustynię dobiega końca. Izrael stoi już u bram Ziemi Obiecanej. Lada moment rozpocznie się nowy rozdział jego historii. Ale już bez Mojżesza, który niebawem umrze. Ten świadom tego, co niebawem nastąpi, dokonuje swoistej rekapitulacji wszystkiego, czego Izrael od czasu wyjścia z Egiptu doświadczył. I przypomina, czego powinien się przez to nauczyć. A jest to przede wszystkim wierność Bogu. Zgodnie z zawartym z Bogiem na Synaju przymierzem, jeśli Izrael zachowa wierność, będzie mógł liczyć na Bożą opiekę. Ale jeśli nie będzie się przymierza trzymał, wtedy Bóg swój ochronny parasol nad Ludem Wybranym złoży. I wystawi go na różne, nieuchronne nieszczęścia.

W pierwszym czytaniu tej niedzieli przypomniano ten fragment mowy Mojżesza, w którym przypomina on o trzecim przykazaniu.

„Będziesz zważał na szabat, aby go święcić, jak ci nakazał Pan, Bóg twój. Sześć dni będziesz się trudził i wykonywał wszelką twą pracę, lecz dzień siódmy jest szabatem Pana, Boga twego.

Nie będziesz wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani przybysz, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczęli twój niewolnik i twoja niewolnica, jak i ty.

Pamiętaj, że byłeś niewolnikiem w ziemi egipskiej i wyprowadził cię stamtąd Pan, Bóg twój, ręką mocną i wyciągniętym ramieniem: przeto ci nakazał Pan, Bóg twój, strzec dnia szabatu”.

Wszystko chyba jasne. Tu nie chodzi o jakąś sprawę Boga, o czas na oddawanie Mu czci, ale o dobro człowieka. Dobro zarówno kogoś wyżej postawionego, jak i sługi czy niewolników. Więcej, chodzi nawet o dobro gospodarskich zwierząt. To prawo do odpoczynku jest tu na pierwszym miejscu, a wszystko inne – między innymi to, że to czas dla Boga – to już sprawy drugorzędne. Bóg chce, by człowiek (co najmniej) raz w tygodniu solidnie wypoczął. By nie wpadł w kierat wiecznej pracy. A odpoczynek – dziś to doskonale wiemy –  wszystkim jest potrzebny. Nawet gdy ktoś uważa, że jest supermenem i tego nie potrzebuje. Potrzebuje. Nie tylko po to, by zregenerować siły, ale by spojrzeć na świat inaczej niż z perspektywy wiecznej gonitwy przy wypełnianiu kolejnych zadań.

Skoro sam Bóg uważa, że człowiekowi odpoczynek jest potrzebny, zaniedbywanie go na pewno nie jest sprawą błahą. Zwłaszcza gdy chodzi o zmuszanie do pracy innych. Nie, tak nie wolno. Bóg jest Panem każdego człowieka. Zarówno tego, który chce po swojemu odpocząć (po swojemu, czyli np robiąc zakupy) jak i zmuszanego do niedzielnej pracy. Czy, co też się zdarza, kupowanego do tej pracy większym niż zwykle wynagrodzeniem. Człowiek z ustanowienia Bożego ma prawo odpoczywać. Koniec, kropka. Istnieją wyjątki od tej zasady –  o których przy wyjaśnianiu Ewangelii – ale sama zasada jest jednoznaczna.

Warto w tym miejscu dodać jeszcze jedno: chrześcijanie od samego początku świętowanie przesunęli z soboty na niedzielę. Wzmianki o takim postawieniu sprawy znajdujemy już w Dziejach Apostolskich. Ale o nich w punkcie 5 :)

A w następującym po tym czytaniu psalmie słyszymy miedzy innymi:

Słyszę słowa nieznane:
«Uwolniłem od brzemienia jego barki,
jego ręce porzuciły kosze.
Wołałeś w ucisku, a Ja cię ocaliłem.

2. Kontekst drugiego czytania 2 Kor 4,6-11

Drugi list św. Pawła do Koryntian to dość osobiste pismo. Jego głównym tematem jest obrona przed stawianymi Pawłowi przez niektórych zarzutami, dotyczącymi jego rzekomych złych intencji, jakimi miałby się kierować w swojej apostolskiej pracy. Czytany tej niedzieli urywek jest fragmentem tej właśnie obrony. Przytoczmy go w nieco szerszym kontekście, dodając par wierszy, których w czytaniu nie ma(4,5-18). Sam tekst czytania pogrubioną czcionką

Nie głosimy bowiem siebie samych, lecz Chrystusa Jezusa jako Pana, a nas - jako sługi wasze przez Jezusa. Albowiem Bóg, Ten, który rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Chrystusa.  Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu; żyjemy w niedostatku, lecz nie rozpaczamy; znosimy prześladowania, lecz nie czujemy się osamotnieni, obalają nas na ziemię, lecz nie giniemy.  Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc działa w nas śmierć, podczas gdy w was - życie. Cieszę się przeto owym duchem wiary, według którego napisano: Uwierzyłem, dlatego przemówiłem; my także wierzymy i dlatego mówimy, przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Wszystko to bowiem dla was, ażeby w pełni obfitująca łaska zwiększyła chwałę Bożą przez dziękczynienie wielu. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia naszego obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie.

Tekst w zasadzie jest jasny. Paweł pokazuje siebie i swoich współpracowników jako tych, którzy dotknięci Bożą łaską nie potrafią nie mówić o Jezusowej Ewangelii. Podkreśla przy tym, że w ich nauczaniu sam Chrystus, nie oni sami, zawsze jest na pierwszym miejscu. Niby oczywiste, ale chyba nikogo nie zaskoczy jeśli napiszę, że głosiciel potrafi czasem przyćmić sobą Jezusa i Ewangelię; stawia się w pozycji jej właściciela. Paweł inaczej: zdecydowanie widzi w siebie sługę. I to sługę gotowego dla dobra sprawy wiele poświęcić. Bo wie – i tego już w czytaniu nie ma, ale w przytoczonym fragmencie widać to wyraźnie – że za tą służbę czeka go od Boga nagroda.

To drugie czytanie nie zostało jakoś specjalnie dobrane do pozostałych, a jest częścią lektury ciągłej 2 Listu do Koryntian. I na pierwszy rzut oka faktycznie nie wydaje się mieć z pozostałymi związku. Ale – jak to zwykle bywa – jednak jakiś ma. Każe nam, w kontekście pozostałych czytań, pamiętać, że też nie jesteśmy właścicielami Bożego prawa. Mamy z całą pokorą prawo to przestrzegać widząc je tak, jak widzi je Bóg. Także gdy chodzi o rozważane tego dnia trzecie przykazanie.

3. Kontekst Ewangelii Mk 2, 23 – 3, 6

Ewangelia Marka składa się zasadniczo z dwóch części. W pierwszej chodzi o odpowiedź na pytanie o tożsamość Jezusa; kim On jest? To ważne, bo od odpowiedzi na to pytanie zależy też odpowiedź na inne: czy warto Mu zaufać. W drugiej części swojego dzieła Ewangelista ten pokazuje jaką drogą powinien kroczyć chrześcijanin. Ale jako że Ewangelia tej niedzieli pochodzi z pierwszej części, drugą dziś zostawmy :)

Kim jest Jezus? Sceny, przedstawione we fragmencie czytanym tej niedzieli to dalszy ciąg rozpoczętego nieco wcześniej opowiadania o wydarzeniach z Nim związanych. Najpierw, po chrzcie w Jordanie i pobycie na pustyni Jezus uzdrawia opętanego. Potem uzdrawia licznych chorych. W tym trędowatego i paralityka, temu ostatniemu odpuszczając grzechy. Zderza się w ten sposób z oficjalnym judaizmem, stojącym na stanowisku, że grzechy może odpuszczać tylko Bóg. Kto w tym sporze ma rację? Ano obie strony. Bo Jezus właśnie jest Bogiem: dokładniej Mesjaszem, Synem Bożym. I dlatego odpuszcza grzechy. Spotykający Jezusa mają to odkryć, a kolejne wydarzenia do tego odkrycia mają ich właśnie doprowadzić.

Zaraz potem Jezus powołuje celnika Lewiego i siada za stołem z różnymi grzesznikami, narażając się tym sposobem na złośliwe zarzuty „pobożnych”. Ale Jezus nie ustępuje: brnie w tę konfrontację dalej. Dalszą jej częścią są właśnie owe dwie sceny przypominane w tę niedzielę, ogniskujące się wokół przestrzegania przykazania o szabacie.

Chodzi cały czas o to ukazanie, że Jezus nie jest jednym z wielu nauczycieli. No,  może tylko nieco bardziej ekstrawaganckim. Nie. Wypędza złe duchy, uzdrawia chorych, odpuszcza grzechy, autorytarnie interpretuje Boże prawo, a potem jeszcze uczyni parę innych dlatego, że jest zapowiedzianym przez proroków Mesjaszem. I więcej, prawdziwym Bożym Synem. I to On, nie uczeni w Piśmie i faryzeusze, ma w tym sporze o rozumienie przykazań rację. Bo zna intencje Ojca „z pierwszej ręki”.

Ewangelię tej niedzieli warto więc czytać, po pierwsze, jako wskazanie na godność Jezusa. Po drugie zaś – i to chyba bardziej oczywiste - jako jak najbardziej autentyczny wykład tego, co Bóg zalecił człowiekowi w III przykazaniu.

Przytoczmy więc tekst tej Ewangelii.

Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat pośród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze mówili do Niego: «Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?»

On im odpowiedział: «Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie i poczuł głód, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom». I dodał: «To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu».

Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć.

On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: «Podnieś się na środek!» A do nich powiedział: «Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie uratować czy zabić?» Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: «Wyciągnij rękę!» Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa.

A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

4. Warto zauważyć

To trzeba podkreślić raz jeszcze: obie te sceny, czytane w kontekście wskazują, jak samego siebie widzi Jezus. Autorytarnie interpretując trzecie przykazanie, i to niezgodnie z jego dosłownym brzmieniem, wchodzi w kompetencje Prawodawcy. Czyli samego Boga. Czy jest uzurpatorem? Wydarzenia opisane w tej części Ewangelii Marka wyraźnie pokazują, że nie. Nawet jeśli Jezus nie jest tam wprost nazwany Bogiem widać, że naprawdę ma wielką władzę. Nikt nie mógłby mieć takiej, gdyby pochodziła od Boga. 

Co do trzeciego przykazania, głównego tematu czytań tej niedzieli....  „Nie będziesz (w szabat) wykonywał żadnej pracy ani ty, ani twój syn, ani twoja córka, ani twój sługa, ani twoja służąca, ani twój wół, ani twój osioł, ani żadne twoje zwierzę, ani przybysz, który przebywa w twoich bramach; aby wypoczęli twój niewolnik i twoja niewolnica, jak i ty” – usłyszał Izrael od Mojżesza. Nie i koniec? Pod żadnym pozorem? Jezus w tej Ewangelii uczy w zachowywaniu tego przykazania zdrowego rozsądku. Odpoczynek, owszem, jest ważny. Ale czasem są sprawy od odpoczynku ważniejsze.

W pierwszej scenie chodzi o zaspokojenie głodu. Charakterystyczne, że łuskający kłosy z nie swojego pola uczniowie Jezusa nie są oskarżani o kradzież. Prawo Mojżeszowe na to pozwalało. W Księdze Powtórzonego Prawa czytamy:

Gdy wejdziesz do winnicy swego bliźniego, możesz zjeść winogron do syta, ile zechcesz; lecz do swego koszyka nie weźmiesz. Gdy wejdziesz do zboża bliźniego swego, ręką możesz zrywać kłosy, lecz sierpa nie przyłożysz do zboża swego bliźniego (Pwt 23,25).

Uczniowie oskarżeni zostali więc o to, że pracują. Czyli łamią prawo dotyczące szabatu.  Jezus wskazuje na niedorzeczność takiego zarzutu i przypomina stosowną scenę ze Starego Testamentu, gdzie ludzie będący w wielkiej i naglącej potrzebie też złamali przepis, a nie uważa się, by zrobili coś naprawdę złego. Sytuacja była wyjątkowa. Podobnie jak zresztą wyjątkową jest sytuacja, gdy ktoś jest tak głodny, że próbuje jeść ziarna z pola. I Jezus przypomina bardzo ważną zasadę: szabat jest dla człowieka, nie na odwrót. Czyli owo prawo ma człowiekowi służyć, a nie utrudniać mu życie.

Podobnie jest z w drugiej scenie. Tu problemem jest choroba. Czy skorzystanie z nadarzającej się okazji i zrobienie czegoś dobrego w szabat to złamanie Bożego prawa? Jezus twierdzi że nie. Że wyświadczenie bliźniemu jakiejś przysługi – w tym wypadku na dodatek okazjonalne i nie związane z ciężką pracą – nie jest łamaniem Bożego przykazania. Gdzie indziej zresztą, w Ewangelii Łukasza, Jezus w podobnej sytuacji retorycznie pyta: „Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz, nawet w dzień szabatu?”.

Tak, nie łamie prawa szabatu ten, kto zaspokaja swoje podstawowe potrzeby. Podobnie jak ten, kto  mając okazję do zrobienia czegoś dobrego korzysta z niej. Nie łamie go nawet ten, kto natrudzi się w szabat, by uniknąć jakiegoś większego zła czy nieszczęścia...

Gdy zestawi oba czytania mamy ciekawą sytuację. Z jednej strony jest jasne Boże przykazanie, broniące prawa człowieka do wypoczynku. Z drugiej przypomnienie Jezusa, że prawo do wypoczynku nie jest aż tak ważne, gdy chodzi o sprawy ważniejsze.  Całą mądrość polega na tym, żeby między prawem do wypoczynku z jednej, a troską o dobro i zapobieganie większemu złu znaleźć złoty środek.

5. W praktyce

To co właściwie mamy świętować: szabat czy niedzielę? Trzeba jasno powiedzieć sobie, że wszystko co Jezus mówił o szabacie my odnosimy do niedzieli. Chrześcijanie już w czasach apostolskich przenieśli świętowanie na ten dzień w tygodniu, w którym Jezus zmartwychwstał Chrystus, w którym zesłał Ducha Świętego i w który – jak też wierzono – Chrystus przyjdzie na końcu czasów by sądzić żywych i umarłych (ale to ostatnie to oczywiście nie dogmat wiary). Dwa świadczące o tym fragmenty Nowego Testamentu. Pierwszy – mocniejszy.

W pierwszym dniu po szabacie, kiedy zebraliśmy się na łamanie chleba, Paweł, który nazajutrz zamierzał odjechać, przemawiał do nich i przedłużył mowę aż do północy (Dz 20,7)

Niechaj pierwszego dnia tygodnia każdy z was coś odłoży według tego, co uzna za właściwe, żeby nie zarządzać zbiórek dopiero wtedy, kiedy przybędę. (1 Kor 16,2)

Istnieje jeszcze kilka świadectw u Ojców Kościoła. Być może nie był to zwyczaj powszechny, ale widać, że bywało już i wtedy, że chrześcijanie świętowanie przesunęli na niedzielę. Gdy zaś zastanowić się nad sensem tego przykazania, jakim jest troska o to, by człowiek wypoczął, problem jaki konkretnie to dzień tygodnia ma znaczenie drugorzędne. Skoro chrześcijanie w niedzielę świętują zmartwychwstanie, mogą też wtedy odpocząć, a w sobotę poświęcić się pracy.

No właśnie... Przyzwyczailiśmy się III przykazanie widzieć jako przykazanie dotyczące stosunku człowieka do Boga. Przyczynił się do tego pewnie też dodany przez Kościół obowiązek uczestnictwa w niedzielnej Mszy. Ale to tak naprawdę przykazanie broniące człowieka. Człowieka, którego wspiera w ochronie jego prawa sam Bóg.

Jak znaleźć ów złoty środek między prawem i koniecznością wypoczynku, a troską o dobro i zapobieganie złu? Wydaje mi się, że bardzo trafnie ujęto to w Katechizmie Kościoła katolickiego. Warto przytoczyć to odpowiednie punkty (2184-2187)

Jak Bóg "odpoczął dnia siódmego po całym swym trudzie, jaki podjął" (Rdz 2, 2), tak również życie ludzkie składa się z pracy i odpoczynku. Ustanowienie dnia Pańskiego przyczynia się do tego, by wszyscy korzystali z wystarczającego odpoczynku i czasu wolnego, który mogliby poświęcić życiu rodzinnemu, kulturalnemu, społecznemu i religijnemu .

W niedzielę oraz w inne dni świąteczne nakazane wierni powinni powstrzymać się od wykonywania prac lub zajęć, które przeszkadzają oddawaniu czci należnej Bogu, przeżywaniu radości właściwej dniowi Pańskiemu, pełnieniu uczynków miłosierdzia i koniecznemu odpoczynkowi duchowemu i fizycznemu. Obowiązki rodzinne lub ważne zadania społeczne stanowią słuszne usprawiedliwienie niewypełnienia nakazu odpoczynku niedzielnego. Wierni powinni jednak czuwać, by uzasadnione powody nie doprowadziły do nawyków niekorzystnych dla czci Boga, życia rodzinnego oraz zdrowia. Umiłowanie prawdy szuka czasu wolnego, a potrzeba miłości podejmuje uzasadnioną pracę .

Chrześcijanie dysponujący wolnym czasem powinni pamiętać o swoich braciach, którzy mają te same potrzeby i te same prawa, a którzy nie mogą odpoczywać z powodu ubóstwa i nędzy. W pobożności chrześcijańskiej niedziela jest tradycyjnie poświęcona na dobre uczynki i pokorne posługi względem ludzi chorych, kalekich i starszych. Chrześcijanie powinni także świętować niedzielę, oddając swojej rodzinie i bliskim czas i staranie, o które trudno w pozostałe dni tygodnia. Niedziela jest czasem refleksji, ciszy, lektury i medytacji, które sprzyjają wzrostowi życia wewnętrznego i chrześcijańskiego.

Świętowanie niedziel i dni świątecznych wymaga wspólnego wysiłku. Każdy chrześcijanin powinien unikać narzucania - bez potrzeby - drugiemu tego, co przeszkodziłoby mu w zachowywaniu dnia Pańskiego. Gdy zwyczaje (sport, rozrywki itd.) i obowiązki społeczne (służby publiczne itp.) wymagają od niektórych pracy w niedzielę, powinni czuć się odpowiedzialni za zapewnienie sobie wystarczającego czasu wolnego. Wierni powinni czuwać z umiarkowaniem i miłością nad tym, by unikać nadużyć i przemocy, jakie rodzą niekiedy rozrywki masowe. Pomimo przymusu ekonomicznego władze publiczne powinny czuwać nad zapewnieniem obywatelom czasu przeznaczonego na odpoczynek i oddawanie czci Bogu. Pracodawcy mają analogiczny obowiązek względem swoich pracowników.

Warto przypomnieć jeszcze kolejny, 2188 punkt Katechizmu.

W poszanowaniu wolności religijnej i dobra wspólnego wszystkich chrześcijanie powinni domagać się uznania niedziel i świąt kościelnych za ustawowe dni świąteczne. Powinni wszystkim dawać widoczny przykład modlitwy, szacunku i radości oraz bronić swoich tradycji jako cennego wkładu w życie duchowe społeczności ludzkiej. Jeśli ustawodawstwo kraju czy też inne powody zobowiązują do pracy w niedzielę, to niech ten dzień będzie jednak przeżywany jako dzień naszego wyzwolenia, które pozwala nam uczestniczyć w owym "uroczystym zebraniu", w Kościele "pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach" (Hbr 12, 22-23).

I chyba wszystko jasne. Co jeszcze? Może już tylko krótko, w nawiązaniu do drugiego czytania, parę pytań.

  • Na ile mam odwagę głosić Ewangelię? Nie chodzi o jej opowiadanie tym, którzy tego nie chcą. Ale na ile mam odwagę przyznawać się do swojej wiary, gdy wymaga tego sytuacja. Ot, gdy mowa o konieczności pójścia na niedzielną Mszę czy odmówieniu propozycji niedzielnej pracy. Albo gdy jestem namawiany do jakiegokolwiek innego zachowania sprzeciwiającemu się Bożemu prawu.
     
  • Na ile jestem świadom, że nie jestem właścicielem, ale sługą Ewangelii? To drugie przejawia się na przykład w gotowości do znoszenia dla Ewangelii różnych poświęceń. To też świadomość, że mnie obowiązuje ona tak samo, a nawet bardziej niż tych, którym ją głoszę. I to w każdym, nie tylko w pasującym mi wymiarze...

 

 

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama