„Wy jesteście przyjaciółmi moimi” – mówi Jezus do swoich uczniów. Mówi tak również do nas. Czym właściwie jest przyjaźń? Czy jest jeszcze na nią miejsce w świecie narcyzów wpatrzonych w swoje ekrany i ekraniki?
Od dziecka do przyjaciela
Powyższa uwaga wydaje mi się bardzo cenna i aktualna. Zarówno z punktu widzenia psychologicznego, jak i duchowego. Nieraz bowiem rzeczywiście w Kościele zawężamy pojęcie miłości tylko do agape (miłość ofiarna, dająca) albo do miłości miłosiernej (ta z definicji zakłada relację pionową, silniejszy pomaga słabszemu). Czy nie powinniśmy dowartościować tych form miłości, które bazują na partnerstwie? Chodzi już nie tylko o przyjaźń, ale również o miłość oblubieńczą, małżeńską (w niej mieści się także przyjaźń). Papież Benedykt XVI w encyklice „Deus caritas est” stwierdził wręcz, że w miłości małżeńskiej niezbędna jest równowaga między erosem (miłość, która bierze) a agape (miłość, która daje). „Im bardziej obydwie, niewątpliwie w różnych wymiarach, znajdują właściwą jedność w jedynej rzeczywistości miłości, tym bardziej spełnia się prawdziwa natura miłości w ogóle” – pisze papież emeryt.
Wróćmy jednak do przyjaźni i słów Jezusa z Wieczernika. W miłości Boga do człowieka wybrzmiewają wszystkie rodzaje miłości, które znamy z ludzkiego doświadczenia. Jezus, przemawiając do uczniów w ten ostatni wieczór, pokazuje całe to bogactwo. Mówi o miłości Ojca do Niego i do nas (to miłość rodzicielska), umywając uczniom nogi, uczy ich miłości miłosiernej (agape, służba), ale zwieńczeniem Jego nauczania jest wyznanie miłości przyjacielskiej. W Wielki Piątek Jezus wyda swoje ciało, przeleje krew – co będzie najwyższym aktem miłości nie tylko miłosiernej, ale także (a może przede wszystkim) przyjacielsko-oblubieńczej.
Powie ktoś słusznie, że między Bogiem i człowiekiem nie ma równości. Jest to zawsze miłość skośna (relacja pionowa). Tak, to prawda. I właśnie to jest najbardziej przejmujące, że Bóg chce budować z nami nie tylko więź bazującą na dziecięcej zależności i posłuszeństwie. On chce, byśmy, że tak powiem, stali się dorośli w tej miłości, byśmy byli przyjaciółmi Boga. On chce nas traktować partnersko. Jasne, że zawsze zostaniemy dziećmi Boga, Jego stworzeniami, ale kierunek rozwoju tej relacji zmierza w stronę przyjaźni, czyli miłości z wyboru. Nie przypadkiem Jezus nazywa uczniów przyjaciółmi dopiero w przedostatnim dniu swojego doczesnego życia. Jest tu jakaś analogia do relacji między rodzicami a dziećmi. W pewnym momencie rodzice stają się przyjaciółmi swoich rozwijających się dzieci. Oczywiście dziecko musi zostać wcześniej „wykarmione” miłością rodziców i zawsze pozostanie ich dzieckiem, ale charakter więzi łączącej rodziców z potomstwem ulega zmianie. Bez „wykarmienia” miłością rodziców w dzieciństwie dorosły człowiek może pozostać „wygłodzonym” dzieckiem. I trudniej mu będzie budować więzi przyjacielskie czy oblubieńcze.
Wyznałem im wszystko
„Oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” – mówi Pan. W tym zdaniu kryje się coś, co dotyka istoty przyjaźni. Można je sparafrazować tak: „To, co Ojciec, mój największy Przyjaciel, Mnie przekazał, mówię teraz wam, dlatego że chcę, byście stali się Moimi i Jego przyjaciółmi”.
Przyjacielem jest ten, przed kim możesz się odsłonić, komu możesz powierzyć swoje tajemnice. Przed kim możesz się wygadać, wypłakać, wyżalić lub z kim zwyczajnie możesz się podzielić radością, zachwytem. Przed kim odsłaniasz swoje serce, zdejmujesz ochronne maski, komu pokazujesz swoje najgłębsze „ja”. Warunkiem takiej szczerości jest pełne zaufanie, poczucie bezpieczeństwa, wierność.
Całą historię objawienia Bożego można odczytać w kluczu przyjacielskiej rozmowy Boga z człowiekiem. Bóg objawia nam siebie nie po to, aby dać nam zestaw dogmatów i przykazań. Chodzi Mu najpierw o bliskość, o miłość, o przyjaźń. Przez objawienie – naucza sobór – „Bóg niewidzialny w nadmiarze swej miłości zwraca się do ludzi jak do przyjaciół i obcuje z nimi, aby ich zaprosić do wspólnoty z sobą i przyjąć ich do niej” (Konstytucja o Objawieniu Bożym, 2). Można to ująć tak: Jezus siada obok nas, tak jak usiadł obok Samarytanki przy studni, i opowiada o sobie. Kiedy ktoś ci się zwierza, czujesz się zaproszony, by otworzyć przed nim także swoje serce i odsłonić swoje sekrety. Kiedy dwa serca są otwarte na siebie, stają się sobie bliskie, powstaje komunia, jedność. Znasz jego tajemnice, on zna twoje. Zawiązuje się wspólnota losu, drogi. To jest właśnie Kościół – wspólnota przyjaciół Boga. Zbyt idealistycznie? Jeśli tak myślimy, to niedobrze. Jak jest opisany młody Kościół w Dziejach Apostolskich? „Jedno serce i jeden duch ożywiały wszystkich wierzących” (4,32). Oczywiście nie da się przyjaźnić ze wszystkimi, nawet w małej parafii. Jezus wybrał i pielęgnował przyjaźń z Dwunastoma. Nauczył nas w ten sposób, że Kościół to „duża wspólnota małych wspólnot”.
Bóg nie chce, byśmy byli Jego niewolnikami, urzędnikami lub dobrze zorganizowaną armią. On chce, byśmy w wolności stali się Jego przyjaciółmi. Wiernymi. Bo jak powiadał św. Hieronim: „Przyjaźń, która może przestać istnieć, nigdy nie była prawdziwa”.
A co z naszymi „zwykłymi” ludzkimi przyjaźniami? Są bardzo ważne. Dzięki nim wzrastamy, potrafimy przetrwać kryzysy, zwątpienia. Ludzkie przyjaźnie są szkołą, w której uczymy się przyjaźni z Bogiem. Oczywiście jak każda ludzka rzeczywistość, także przyjaźń wymaga Bożej łaski. Ludzkie przyjaźnie muszą być zanurzone w Chrystusie, aby nas nie zwiodły na manowce, ale prowadziły do nieba.
Elred z Rievaulx, średniowieczny opat cysterski, napisał przepiękny traktat pt. „Przyjaźń duchowa”. To dialog przyjaciół, którzy zastanawiają się, czym jest przyjaźń. Jeden z nich pyta Elreda: „Czy mógłbyś powiedzieć o przyjaźni to, co Jan, przyjaciel Jezusa, mówi na temat miłości: Bóg jest przyjaźnią?” Elred: „Z pewnością wyrażenie to jest niezwykłe i nie znajdziesz go w Piśmie Świętym. Jednak nie waham się przypisać tego, co zostało powiedziane o miłości : Kto trwa w przyjaźni, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim”.
Nagrodą przyjaźni jest sama przyjaźń, jej radość, słodycz. W niebie nie będziemy już czynili miłosierdzia, bo będziemy sobie równi. Nie będzie już miłości małżeńskiej, bo zostaniemy „poślubieni” przez Boga. Ale będzie na pewno przyjaźń. Łącząca nas z Bogiem i z Jego przyjaciółmi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |