Człowiek, któremu objawiła się Miłość.
«Umiłował mnie i samego siebie wydał za mnie» (Ga 2,20b). To słowa św. Pawła, w świetle których możemy głębiej zrozumieć to, co przeżył pod Damaszkiem oraz jego dalsze życie. Św. Jan Paweł II w Encyklice «Redemptor Hominis» napisał, że «człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością, jeśli jej nie dotknie i nie uczyni w jakiś sposób swoją, jeśli nie znajdzie w niej żywego uczestnictwa.» Czegóż bowiem bardziej pragnie człowiek, jeśli nie tego, aby być kochanym? Tylko miłość rozwija osobę, zatem jej doświadczenie jest esencją życia, jego fundamentem i jednocześnie treścią. Doświadczenia prawdziwej miłości nie da się już nigdy zapomnieć. Zmiany, jakie miłość powoduje w człowieku, który się na nią otworzył, są nieodwracalne. Przyjęta miłość zaczyna kształtować osobę od wewnątrz i przemieniać ją. W rzeczywistości jedynie miłość zawiera w sobie moc nawrócenia. Doświadczywszy miłości inaczej działamy, inaczej się zachowujemy, inaczej patrzymy na świat, na ludzi, na wydarzenia życia, inaczej myślimy i pragniemy, inaczej wartościujemy. Osoba św. Pawła jest tego niepodważalnym dowodem.
Na drodze do Damaszku Szaweł nagle został porażony światłem z nieba i usłyszał głos: «dlaczego mnie prześladujesz?» (zob. Dz 9,1-20; 22,1-21; 26,4-23). W tym świetle ukazał się mu Chrystus Zmartwychwstały. Możemy powiedzieć, że podczas gdy on-Szaweł zbliżał się niemalże do maksimum swego okrucieństwa i zaciekłości w prześladowaniu uczniów Jezusa, wówczas «rozpaliły się wnętrzności Boga» (por. Oz 11,8b-9) i „wylał“ na niego swoje miłosierdzie, ukazując mu swoją prawdziwą twarz. Jakiego Boga zobaczył wówczas św. Paweł w zmartwychwstałym Panu? W śladach po ukrzyżowaniu świadczących o umiłowaniu do końca – a teraz jaśniejących chwałą na zmartwychwstałym ciele Pana – Szaweł odkrył, że Bóg jest Miłością. W osobie Jezusa Chrystusa Szawłowi pod Damaszkiem objawiła się Miłość i to Miłość silniejsza nie tylko od wszelkiego zła i każdego jego grzechu, ale także od samej śmierci. Tam Szaweł – używając słów św. Jana Pawła II – spotkał się nareszcie z Miłością, dotknął jej i uczynił swoją, tam znalazł w niej żywe uczestnictwo. Wtedy poznał prawdziwe oblicze Boga-Miłości: Miłosierdzie. Odkrył, że Bóg jest Tym, który go miłuje jako grzesznika i to miłuje aż po oddanie za niego własnego życia.
W tym oślepiającym świetle poznania prawdziwego Boga Szaweł zobaczył w całej prawdzie również samego siebie. W końcu zrozumiał kim jest i zarazem odkrył prawdziwy sens swojego życia. Poznał, że nie jest już niewolnikiem, ale dzieckiem Boga w Jezusie Chrystusie, synem kochanym nie za swoją doskonałość, ale bezwarunkowo i darmowo. Doświadczył, że Bóg jako Ojciec nosi go nieustannie w swoim sercu i obdarza miłością także wtedy, gdy on-Szaweł jest Jego prześladowcą (zob. Rz 5,8). Odkrył, że to dla niego Chrystus umarł i zmartwychwstał (zob. Ga 2,20b), a teraz właśnie jego chce napełnić swoim Duchem miłości (zob. Dz 9,17).
Owo doświadczenie miłosiernej miłości Trójjedynego Boga całkowicie przemieniło Szawła, uwalniając go raz na zawsze z niewoli Prawa. Odtąd wszystko, co wcześniej miało dla niego wartość i o co zabiegał, uznał za bezwartościowe w porównaniu z bezcennym darem poznawania coraz bardziej Tego, przez którego był tak bezgranicznie kochany. Wobec daru przyjaźni z Bożym Synem odrzucił wszystko inne jak wyrzuca się śmieci (por. Flp 3,7-11). Ten Szaweł, który wcześniej szczycił się szczegółową znajomością Prawa i doskonałym przestrzeganiem wszystkich jego przepisów, odtąd zaczął się chlubić jedynie swoimi słabościami (por. 2Kor 12,9-10) i krzyżem Chrystusa (por. Ga 6,14). Odkrył, że jego słabości to uprzywilejowane miejsca objawienia się mocy Bożej łaski. W nich następuje niezwykła wymiana: Pan bierze na siebie jego słabość i daje mu w zamian swoją siłę. W Chrystusie – który swoją śmiercią zniszczył jego grzech i swoim zmartwychwstaniem pokonał jego śmierć, dając mu życie wieczne (por. Rz 6,23) – Paweł poczuł się nareszcie prawdziwie wolnym (por. Ga 5,1).
Jednocześnie w świetle Zmartwychwstałego apostoł poznał, kim jest każdy człowiek. Odkrył, że odpuszczenie grzechów i moc Ducha Świętego są ofiarowane bez różnicy wszystkim wierzącym w Chrystusa (zob. Rz 3,22). Ci, których grzech pogrążył w śmierci – pozbawiając życiodajnej więzi z Bogiem – w Jezusie zostali na nowo przywróceni do życia. Ci, których własne winy i nieprawości ogołociły ze wszystkiego – pozbawiając Jego królestwa – w Chrystusie zostali na nowo obdarowani utraconymi dobrami (zob. Ef 2,4-6). Apostoł odkrył, że w Jezusie «nie ma już Żyda, ani Greka (…) ale wszyscy jesteśmy kimś jednym» (Ga 3,28), tzn. każdy został tak samo umiłowany przez Boga. Wtedy uświadomił sobie ogrom tych dóbr, do których powołany jest nie tylko on, ale każdy człowiek: być synem Boga i współdziedzicem królestwa na wieki (zob. Ga 4,7).
Dla apostoła życie wieczne ofiarowane w Jezusie Chrystusie stanowiło największy dar Ojca (por. Rz 6,23). Dlatego swoje życie na ziemi przeżywał jako obywatel nieba. Żył świadom faktu, że jego ojczyzną jest niebo (zob. Flp 3,20) i że w rzeczywistości jedynie ono jest jego prawdziwą własnością. Wiedział, że nie musi go zdobywać – bo w Chrystusie ono już jest jego dziedzictwem – ale raczej musi starać się o to, aby swym życiem nie stracić tego daru. Dla niego nic nie było warte utraty nieba. Zdawał sobie sprawę, że wszystko oprócz nieba zostało mu dane tylko na czas ziemskiego życia i przechodząc do życia wiecznego będzie to musiał zostawić na ziemi (por. 1Tm 6,7).
Jednocześnie Paweł dostrzegał, iż wierzącym grozi niebezpieczeństwo, że będą pokładać nadzieję w Chrystusie tylko w tym życiu. Uświadomił sobie, że można wierzyć w Jezusa, ale nie oczekiwać od Niego życia wiecznego ani nie pragnąć przebywania z Nim na wieki. Apostoł odkrył, że można przyjąć wiarę w Chrystusa, ale mieć nadzieję tylko na to, iż On pomoże nam przeżyć dobrze nasze życie na ziemi i będzie nas tutaj chronił przed złem. Można wierzyć w Chrystusa i nie mieć w sobie żadnej większej nadziei. Dlatego wierzącym z Koryntu powiedział jasno: «jeśli Chrystus jest naszą nadzieją tylko w ziemskim życiu, to jesteśmy bardziej godni pożałowania niż wszyscy ludzie» (1Kor 15,19). Apostoł doświadczył, że Bóg w Chrystusie pragnie abyśmy byli szczęśliwi na wieki, a nie jedynie przez krótki czas ziemskiego życia i troszczy się przede wszystkim o nasze zbawienie. Apostoł zachęcał wierzących, aby patrzyli dalej, wyżej, bo wszyscy zostaliśmy przeznaczeni do chwały (zob. Kol 3,2-3). Był również przekonany, iż ta chwała, która ma się w nas objawić po śmierci, będzie tak wielka, że nie będzie można z nią porównywać żadnych – choćby największych – cierpień doczesnego życia (por. Rz 8,18). Nadzieja Pawła, którą pokładał w Chrystusie, sięgała poza to życie. Gdy stawiał siebie Filipianom za wzór do naśladowania, czynił to nie inaczej, jak ukazując na swoje przeżywanie życia ziemskiego w perspektywie nieba i oczekiwanego zmartwychwstania ciał (zob. Flp 3,17-21).
To wszystko czego doświadczył i co odkrył Szaweł w spotkaniu z Chrystusem, miało bardzo praktyczne zastosowanie w jego codziennym życiu. Z doświadczenia miłości silniejszej od zła i śmierci zrodziła się w nim zdolność do rozdawania swojego życia bliźnim niczym chleb, zdolność umierania każdego dnia (zob. 1Kor 15,31-32). Spotkanie ze Zmartwychwstałym wyzwoliło go raz na zawsze z lęku przed śmiercią i dlatego przestał dążyć do zachowania swojego życia dla siebie. Czując się przynaglanym do kochania bliźnich tą miłością, której sam doświadczył od Jezusa (zob. 2Kor 5,14), był gotów nawet samego siebie wydać za ich dusze (por. 2Kor 12,15a). Gdy pod Damaszkiem spotkał się z Chrystusem, który wziął na siebie cały jego ciężar, wtedy odkrył na czym polega wypełnienie prawa miłości zostawionego mu przez jego Mistrza «jeden drugiego brzemiona noście» (Ga 6,2). Spostrzegł, że Chrystus – teraz żyjący w nim przez swego Ducha – chce kontynuować swoje bycie sługą (zob. Flp 2,5-8) i nadal nieść ciężary innych posługując się do tego jego osobą, jego życiem. Zjednoczony z Chrystusem Paweł pojął, że nie wystarczy zobaczyć, ani nawet wzruszyć się ciężarem, który dźwiga bliźni, lecz trzeba jak Mistrz podstawić swoje barki pod ciężar drugiego i wziąć ten ciężar na siebie. Tym ciężarem są – jak zauważa apostoł – ułomności bliźniego, skutki jego słabości i grzechów (zob. Rz 15,1-3). Nieść owo brzemię, to przyjąć drugiego takim jakim jest (por. Rz 15,7); błogosławić go, gdy nas prześladuje (por. Rz 12,13), a więc świadomie wykorzystać każdą krzywdę do tego, by kochać go jeszcze bardziej; nie wymierzać samemu sprawiedliwości wobec niego (por. Rz 12,19); nie odpłacać złem za zło (por. Rz 12,17), ale w sobie zadać śmierć wrogości (por. Ef 2,16) i zwyciężać otrzymywane zło dobrem (por. Rz 12,21); przebaczać mu tak jak i nam zostało wybaczone w Jezusie (por. Kol 3,13), być łagodnym, cierpliwym (por. Kol 3,12), troszczyć się nie tylko o swoje własne sprawy, ale i drugich (por. Flp 2,4)... itd. Albowiem w Chrystusie Paweł doświadczył miłości, która jest cierpliwa, szlachetna, która nie szuka siebie, nie wybucha gniewem, nie liczy doznanych krzywd... (por. 1Kor 13,4-5). Apostoł był świadom, że bez dawania tej miłości swoim bliźnim jest niczym i nawet największe jego czyny nie mają żadnej wartości (zob. 1Kor 13,1-3). Odkrył, że prawdziwa wolność dzieci Bożych objawia się nie w panowaniu, ale jedynie we wzajemnej służbie z miłości (por. Ga 5,13). Ta wolność to dzieło Ducha Świętego (por. 2Kor 3,17), który rozlewa w wierzących miłosierną miłość Boga, aby mogli nią obdarzyć każdego, kogo spotkają (por. Rz 5,5).
Wszystkie listy św. Pawła ukazują nam apostoła narodów promieniującego na bliźnich miłosierdziem Ojca. Apostoł w spotkaniu ze Zmartwychwstałym odkrył, że żyje po to, aby Bóg Ojciec objawił w nim swego Syna (zob. Ga 1,15-16), czyli swoją miłosierną twarz. Teraz to on-Paweł miał być w świecie przedłużeniem Jego człowieczeństwa i misji. Tak, jak Jezus otworzył jego oczy, tak teraz on zjednoczony z Chrystusem ma otwierać oczy swym bliźnim, aby inni patrząc na niego – ongiś prześladowcę, a teraz apostoła – mieli także nadzieję na odpuszczenie grzechów i dziedzictwo ze świętymi, czyli niebo (zob. Dz 26,18). Zrozumiał bowiem, iż doznał miłosierdzia, aby «w nim pierwszym Jezus Chrystus okazał całą swą cierpliwość, jako przykład dla tych, którzy Jemu uwierzą…» (1Tm 1,16).
Dlatego też Ewangelia, którą głosił apostoł, była dobrą nowiną o usprawiedliwieniu człowieka, czyli Ewangelią o bezgranicznym Bożym miłosierdziu i była skierowana nie tylko do Żydów, ale do wszystkich ludzi. Paweł – prowadzony Duchem Świętym – głosił ją nie tylko słowem, ale swoim codziennym życiem. Był wierny Duchowi Świętemu do tego stopnia, że mógł o sobie powiedzieć: «żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus» (Ga 2,20). W sobie samym apostoł objawiał Boga, który jest nieskończenie bogaty w miłosierdzie (zob. Ef 2,4-5) i wierny w swojej miłości także wtedy, gdy doświadcza na sobie niewierności tego, kogo ukochał. Bóg przecież nie może się zaprzeć siebie samego (zob. 2Tm 2,13), dlatego Paweł mógł być pewien Boga. Apostoł opierając się na tej wierności Boga – a nie jak wcześniej na swojej wierności Prawu – żył od tej chwili z niezłomną pewnością w sercu, że już nic i nikt go nie zdoła odłączyć od Jego miłości (zob. Rz 8,38-39). Poznał, że Bóg w Jezusie Chrystusie ciągle stał, wciąż stoi i na zawsze będzie stał po jego stronie, aby go usprawiedliwić. A skoro Bóg – jedyny, który rzeczywiście mógłby potępić – uniewinnia, to kto inny mógłby go jeszcze oskarżyć? Nie istnieje już nic, co by mogło zmienić miłość Boga do niego, ani też nie istnieje nikt, kto zdołałby zatrzymać Jego przebaczenie, gdy Go o nie poprosi. To z tej wiernej miłości Boga zrodziła się nadzieja Pawła na wieczne zbawienie. Odtąd apostoł miał nadzieję na niebo już nie ze względu na swoje dobre czyny, ale ze względu na Boże miłosierdzie (zob. Tt 3,4-8).
Bóg Ojciec każdemu z nas – podobnie jak Pawłowi – objawia w Jezusie Chrystusie swoją miłość. Dokonuje się to szczególnie każdej Eucharystii, gdzie dla nas uobecnia się Jego męka, śmierć i zmartwychwstanie. Tu każdego dnia możemy się spotkać z tą samą Światłością, która niegdyś otoczyła Szawła i zostać przemienionymi doświadczeniem bezinteresownej i darmowej miłości Zmartwychwstałego, aby stać się miłosiernymi tak, jak miłosierny jest nasz Ojciec (por. Łk 6,36). Na ostatniej środowej audiencji (20.06.2018) papież Franciszek powiedział, że «świat nie potrzebuje legalizmu, ale troski. Potrzebuje chrześcijan o synowskich sercach». Św. Paweł apostoł jest doskonałym przykładem takiego chrześcijanina. Ten apostoł jest z nami podczas każdej Mszy św. i wraz ze wszystkimi świętymi oręduje za nami u Boga. Wciąż upada na kolana przed Ojcem i prosi: «niech On, według bogactwa swojego majestatu, obdarzy was przez swojego Ducha siłą umacniającą wewnętrznego człowieka. Niech Chrystus przez wiarę zamieszka w waszych sercach, abyście zakorzenieni i ugruntowani w miłości mogli wraz ze wszystkimi świętymi pojąć, czym jest szerokość i długość, wysokość i głębokość. Abyście poznali miłość Chrystusa, która przewyższa wiedzę, i zostali napełnieni całą pełnią Boga. Temu zaś, który działającą w nas mocą może uczynić znacznie więcej, niż to, o co prosimy czy pojmujemy, Jemu chwała w Kościele i w Chrystusie Jezusie przez wszystkie pokolenia wieku wieków. Amen.» (Ef 3,14-21).