W naszym domu rodzinnym modlitwa, czytanie Biblii, czy rozmowy na tematy religijne były i są czymś naturalnym. To miało wpływ na wychowanie dzieci.
Mówią Anna i Jerzy Talarowie z Nowego Sącza:
Jesteśmy małżeństwem od przeszło 26 lat, mamy dwóch już dorosłych synów studentów. Przed wstąpieniem w związek małżeński działaliśmy (każdy osobno) w Ruchu Światło-Życie, dlatego też od samego początku małżeństwa postanowiliśmy, że będziemy formować się w gałęzi rodzinnej tego Ruchu, czyli w Domowym Kościele. To spowodowało, że w naszym domu rodzinnym modlitwa, czytanie Biblii, czy rozmowy na tematy religijne były i są czymś naturalnym. Kupowanie książek religijnych, prowadzenie dzieci na katechezę przedszkolną i wczesnoszkolną traktowaliśmy jako nasz chrześcijański obowiązek i szansę. Modlitwę rodzinną staraliśmy się zawsze dostosować do wieku dzieci, aby uniknąć kojarzenia jej z czymś przykrym.
Przyszedł też taki czas, że same dzieci miały przywilej prowadzić modlitwę rodzinną wg własnej inwencji. Mile wspominamy ten święty czas, gdyż dzieci często zaskakiwały nas pomysłami i głębią swoich przemyśleń. Duży wpływ na religijność naszą i naszych dzieci miało też wspólne przeżywanie wszelkich świąt religijnych, niedziel, imienin, rocznic, a przede wszystkim 15-dniowych wakacyjnych rekolekcji przeżyciowych. Myślimy, że owocem tych praktyk było zaangażowanie się naszego starszego syna w jezuicką wspólnotę MAGIS, a młodszego w służbę liturgiczną jako lektor. Wiemy też, że nadal się modlą indywidualnie oraz uczęszczają na niedzielną Mszę świętą już bez naszej pieczy. Kiedy nasi synowie wracają do domu z uczelni krakowskich, a przychodzi wieczorny czas modlitwy, to bez żadnego problemu klękają z nami, aby spotkać się w gronie rodzinnym z Bogiem.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |