„On wziął go na bok, z dala od tłumu”. Dokonując cudu, Jezus posługiwał się słowem i gestem.
1. Nie chciał jednak robić widowiska, nie chciał, by Jego gesty były odebrane jako działanie magiczne. Dotyk ma w sobie coś intymnego, osobistego, nie jest na pokaz. Tak jak pocałunek. Dotyk Jezusa był wyrazem czułej miłości Boga, który wie, co nas boli. Nasuwa się skojarzenie z mamą, która pyta dziecko: „Gdzie cię boli?”, a potem delikatnie dotyka, całuje to miejsce, przytula. Tyle dziś mówi się o złym dotyku. Patologia nie może jednak przesłonić prawdy, że istnieje dotyk dobry, który uzdrawia, niesie miłość i nadzieję. Zastanawiające jest użycie śliny. Bibliści różnie interpretują ten znak. Może to budzić pewne skojarzenia właśnie z pocałunkiem. Jest takie wyrażenie: „mówić, co komu ślina na język przyniesie”. Słowa Jezusa są samą mądrością, są pełne mocy. Można więc czytać ten gest Jezusa w taki sposób: „chcę, aby w twoich ustach powstawały słowa podobne do Moich słów”.
2. Każdy cud Jezusa ma znaczenie uniwersalne. Owszem, Pan przychodzi z pomocą konkretnemu człowiekowi, ale zarazem daje nadzieję wszystkim cierpiącym. Cuda grają rolę znaku, są wezwaniem do wiary w Zbawiciela. Chrystus nie obiecał żadnemu uzdrowionemu, że będzie już na zawsze „zaszczepiony” przeciwko cierpieniu, że już nigdy nie straci słuchu. Uzdrowieni pozostawali nadal narażeni na ból, na starość, na choroby. Uzdrowienie ciała zmierzało do uzdrowienia serca. Było znakiem, że Bóg jest z nami w naszych chorobach, w niemocy i On może nas uleczyć definitywnie, już na zawsze.
3. W pierwszych wiekach Kościoła do rytuałów związanych z chrztem należał obrzęd Effatha, w którym dokonywało się symboliczne otwarcie uszu na słowo Boga. Dziś ten rytuał pojawia się tylko przy chrzcie dorosłych. Wszyscy mamy problem ze słuchem w tym sensie, że jesteśmy głusi na głos Boga, a często także na człowieka. Musimy pozwolić Jezusowi, by wziął nas na bok, z dala od tłumu i położył na nas dłoń. Wokół nas i w nas samych jest tak wiele hałasu, że trudno nam usłyszeć głos Boga. Nasze troski, pragnienia, zmartwienia, pyskówki w mediach, zgiełk reklam, wszystko to zamyka nas na cichy głos Bożego słowa. Potrzebujemy otwarcia na słowo Boga, bo tylko w ten sposób możemy stać się Jego uczniami.
4. „…i mógł prawidłowo mówić”. Kto nie słyszy, ten także nie mówi. Kto nie słucha ani innych, ani Boga, ten nie ma nic istotnego do powiedzenia. Pomyślmy, ile zła można wyrządzić słowem albo jak wiele uczynić dobra. To cudowne, że możemy do siebie mówić. Jak wielkim darem jest mowa, język! To coś na wskroś ludzkiego. Dzięki słowu budujemy wspólnotę z innymi. Kto odzyskuje słuch na Boga i ludzi, ten potrafi także prawidłowo mówić. Jak dotyka ludzi moje słowo? Czy niesie im prawdę, miłość? •