Czytając 1 List św. Jana. Zastanówmy się nad wydarzeniami, które czynią z nas dzieci, młodych bądź ojców, bo chyba w ten sposób św. Jan próbuje opisać charyzmat bycia chrześcijaninem.
Piszę do was, dzieci... (1 J 2,12–17).
(kliknij i czytaj cały fragment)
W pierwszej części tego tekstu św. Jan prezentuje trzy grupy adresatów: dzieci, młodych i ojców. Trudno powiedzieć na pierwszy rzut oka, czy ma na myśli trzy różne grupy chrześcijan, różniące się doświadczeniami, których Pan Bóg im udziela, czy chodzi o określenie każdego chrześcijanina z trzech punktów widzenia. Popatrzmy więc, w jaki sposób autor te grupy charakteryzuje.
Dziećmi nazywa tych, którzy dostępują odpuszczenia grzechów, i w konsekwencji tego dochodzą do poznania Ojca. Młodymi nazywa tych, którzy są mocni, cokolwiek to oznacza. Mówi o nich, że nauka Boża w nich trwa i że zwyciężyli Szatana. Natomiast ojcami nazywa tych, którzy poznali Tego, który był od początku, czyli chodziłoby po prostu o Pana Boga. Zastanówmy się nad wydarzeniami, które czynią z nas dzieci, młodych bądź ojców, bo chyba w ten sposób św. Jan próbuje opisać charyzmat bycia chrześcijaninem.
Dzieci
Na samym początku dzieci – odpuszczenie grzechów, poznanie Ojca. Jak pamiętamy, w Ewangeliach synoptycznych dziecko jako obraz zajmuje miejsce szczególne. Pojawia się w rozmowach Pana Jezusa z Apostołami, Pan nawet mówi: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego (Mt 18,2). W trzecim rozdziale Ewangelii Janowej ta myśl jest wyrażona innymi słowami. Pan Jezus zwraca się do Nikodema i mówi, że jeśli ktoś chce wejść do Królestwa Niebieskiego, winien narodzić się powtórnie (zob. J 3,3).
Czytaj Pismo Święte w serwisie gosc.pl: biblia.gosc.pl
Z kolei w liście podaje dwa warunki – domyślnie – abyśmy się Bożymi dziećmi stali. Pierwszym jest odpuszczenie grzechów: Dostępujecie odpuszczenia grzechów. Sformułowanie to sugeruje, że nie jest to działanie, które dokonuje się ludzkim wysiłkiem, ale jest całkowitym darem Pana Boga. W jaki sposób trzeba je rozumieć? Podstawowym miejscem, gdzie się rodzimy jako dzieci Boże, jest konfesjonał. Odpuszczenie grzechów w sakramencie pokuty. Taka jest nauka Kościoła.
Możemy popatrzeć na to jeszcze z innego punku widzenia, mianowicie w bogatej tradycji monastycznej pokuta za grzechy, prośba do Boga o darowanie grzechów, odgrywa zasadniczą rolę. Ilu jest ojców, ile matek życia monastycznego, od Wschodu do Zachodu, od III w. aż po współczesność wszyscy nieustannie mówią o konieczności skruchy. Nie chodzi o to, że ta postawa rozwiązuje problem, ale o to, że dzięki niej człowiek staje się bardziej otwarty na tę łaskę Bożą. Wyobraźmy sobie ogród: jak człowiek skopie grządkę i podsypie nawozem, to wszystko łatwiej wzejdzie. Można siać ziarno czy sadzić sadzonki w twardej ziemi, nieskopanej i nieprzygotowanej, ale może być ciężko zakorzenić się roślinie w takiej glebie. Skrucha to przygotowywanie „grządki” serca do tego, żeby to „nasienie” Bożego przebaczenia mogło wydać plon obfity (por. Mt 13,3–8 i par.).
Można powiedzieć, że na uzyskanie odpuszczenia grzechów składają się trzy elementy. Po pierwsze, pojednanie człowieka z Bogiem, co skutkuje tym, że w momencie śmierci człowiek nie jest skazany na piekło. Mówiąc pozytywnie – i myślę, że to powinno o wiele bardziej zaprzątać naszą uwagę – dzięki pojednaniu z Bogiem człowiek dzięki Bożej łasce ma prawo wejść do raju. Uroczystość Wniebowzięcia, w tradycji benedyktyńskiej święto bardzo ważne, to tak naprawdę święto raju. Możemy rozmyślać o zaśnięciu, o pogrzebie Matki Bożej, ale zasadniczym przesłaniem tego święta jest to, że weszła z ciałem i duszą do wieczności. Jest to przypomnienie dla nas, że my też mamy tam wejść, a to jest możliwe dzięki pojednaniu z Bogiem. Po drugie, pojednanie z ludźmi. Nasz grzech zawsze w jakiś sposób rani także tych, z którymi tworzymy wspólnotę, nawet jeśli nie robi tego bezpośrednio. Jeśli ktoś grzeszy w ten sposób, że celowo rani innych ludzi, to zupełnie inna historia. Po trzecie wreszcie, odpuszczenie grzechów, co zapowiada również Apokalipsa, nie polega na tym, że Pan Bóg powie człowiekowi, że nic się nie stało – niektóre grzechy przecież są potworne, niszczą ludzi, krzywdzą, doprowadzają ich do rozpaczy, do utraty życia a nawet wiary. Pan Bóg, który wkracza ze swoją łaską w to ludzkie bagno, je jakby porządkuje. Kiedy w sakramencie odpuszczenia grzechów jednamy się z Panem Bogiem, usunięta zostaje kara wieczna, ale nie doczesna. W naszych rękach zostaje kwestia zadośćuczynienia bliźniemu. Odpuszczenie grzechów jednak, jak nam to pokazuje zwłaszcza Apokalipsa św. Jana, jest zapowiedzią, że kiedy nastąpi koniec świata, Pan Bóg naprawi wszystko, cośmy naszymi grzechami na tym świecie zepsuli. Wiemy, że jest dużo krzywdy i zła na świecie; nawet jeśli ktoś serdecznie żałuje, nie jest w stanie wszystkiego wyprostować, ale Pan Bóg jest. Kiedy pokutujemy za nasze grzechy, prosimy o przebaczenie, to jednocześnie prosimy Go, żeby naprawił to, co zepsuliśmy. To jest trzeci element.
Ojciec
Konsekwencją tych trzech kroków jest poznanie Ojca. Można tutaj dodać, że odpuszczenie grzechów umożliwia wzrost miłości. Dopóki nie ma pojednania, miłość jest hamowana, kiedy ono następuje – a wiemy, że dokonuje się przez krzyż Chrystusowy, stąd też nasze uwielbienie i adoracja dla sakramentu Eucharystii – miłość wzrasta. Jak mówi św. Augustyn, narzędziem, które umożliwia poznanie Boga, jest miłowanie. Nie spekulacje intelektualne, ale właśnie miłowanie. Im ktoś mocniej kocha, tym lepiej poznaje. Kto kocha mniej, poznaje również mniej. Bóg jest miłością nieskończoną, więc wie wszystko. My, im bardziej się w Nim rozmiłujemy po odpuszczeniu grzechów, tym lepiej będziemy Go rozumieć – taka jest intuicja św. Augustyna. Święty Jan mówi, że poznanie Ojca dzięki odpuszczeniu grzechów dokonuje się ze względu na Jego imię. I tu, po raz kolejny, dotykamy tajemnicy imienia Jezus, o której w Nowym Testamencie jest bardzo wiele napisane. Chociażby w hymnie o kenozie (Flp 2,6–11) czy w całym drugim rozdziale Listu do Filipian. Dzieje Apostolskie są nazywane Księgą Imienia. Zyskały tę nazwę, bo to, co jest w nich opisane – cuda, uzdrowienia, głoszenie dzieją się w imię Jezusa. Także Jezus mówi na temat własnego imienia w Ewangelii Janowej podczas Ostatniej Wieczerzy: „Dotąd o nic nie prosiliście w imię Moje, teraz proście, abyście otrzymali, o cokolwiek poprosicie” (por. J 16,24). Znowu chciałem się odwołać do Brianczaninowa. W cytowanej już książce uczeń pyta, czy Pismo Święte wspomina o modlitwie Jezusowej. Starzec odpowiada:
Mówi o niej Święta Ewangelia. Nie myśl o niej, że jest ustanowieniem ludzkim. Jest ustanowieniem Boskim. Ustanowił i zalecił ją sam Pan nasz, Jezus Chrystus. Po mistycznej wieczerzy, podczas której został ustanowiony Najświętszy Sakrament chrześcijaństwa, Święta Eucharystia, Pan w pożegnalnej rozmowie z uczniami, przed pójściem na swą straszliwą mękę i śmierć na krzyżu, aby odkupić przez nie ginącą ludzkość, przekazał im wzniosłą naukę i najważniejsze końcowe przykazania. Wśród nich darował też pozwolenie i przykazanie, aby się modlić w Jego imię. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: jeśli o co prosić będziecie Ojca w imię Moje, da wam. O cokolwiek będziecie prosić Ojca w imię Moje, to uczynię, aby był uwielbiony Ojciec w Synu. Jeśli Mnie o co prosić będziecie w imię Moje, Ja to uczynię. Dotychczas o nic nie prosiliście w imię Moje. Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna”. Wielkość imienia Pana Jezusa Chrystusa została przepowiedziana przez proroków. Wskazując na mające się dokonać odkupienie ludzi przez Boga-człowieka, Izajasz woła: „Oto Bóg Zbawiciel mój. Będziecie czerpać wodę z radością ze zdrojów zbawienia i powiecie w owym dniu: Wyznawajcie Pana i wzywajcie Jego imienia. Pamiętajcie, jak wielkie jest imię Jego. Śpiewajcie Panu, bo wielkie rzeczy uczynił. Na ścieżce sądów Twoich, Panie, czekaliśmy na Ciebie. Imię Twoje i pamiątka Twoja są pożądaniem duszy”. Zgodnie z Izajaszem jeszcze Dawid: „Rozweselimy się w Twoim zbawieniu. W imię Boga naszego wielmożnymi się staniemy, imienia naszego Boga będziemy wzywać. Będziemy chodzić, Panie, w jasności Twojego oblicza, a w Twoim imieniu będziemy się weselić cały dzień i w sprawiedliwości Twojej będziemy wywyższeni”.
Obserwujemy teraz, również w Polsce, że modlitwa Jezusowa, a więc przyzywanie Bożego Imienia, staje się coraz bardziej popularna. Ludzie odnajdują w niej nadzieję, zwłaszcza w wyznaniu: „Zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Modlitwa ta zdaje się wskazywać, że dzięki skrusze Bóg nas wysłucha, skoro zanosimy ją przed Jego oblicze. Odpuszczenie grzechów dokonuje się ze względu na imię Jezusa. Jak pamiętamy, oznacza ono po hebrajsku „Bóg zbawia”, „Bóg jest zbawieniem”, a więc sprawia to, co oznacza. Konsekwencją jego działania jest poznanie Ojca, czyli wejście z Nim w głęboką komunię. Na tym polega pierwszy etap życia wiary – o tyle jesteśmy dziećmi, o ile odpuszczone nam zostały grzechy, o ile pokutujemy i o ile poznajemy Ojca, bo dziecko musi Go mieć. Pan Jezus nie bez powodu powiada: Nie zostawię was sierotami (J 14,18).
Młodzi
Druga grupa – drugi etap – to są młodzi. Bardziej dojrzali niż dzieci, zaczynający żyć na własny rachunek. Istotne jest to, że opis chrześcijan jako dzieci zawiera relację do Boga, natomiast młodość, a więc okres, kiedy człowiek wychodzi z domu i zaczyna brać odpowiedzialność za własne życie, zostaje opisana za pomocą stosunku do świata, rzeczywistości zewnętrznej. Święty Jan mówi, że to są zwycięzcy Szatana, ludzie, w których trwa Boża nauka, i są mocni. Widzimy jednak, że ta siła, zwycięstwo nad Szatanem, trwanie w nas Bożej nauki są konsekwencją odpuszczenia grzechów i poznania Ojca. Można powiedzieć tak: dużo zależy od wychowania, tego, jaki był rodzinny dom. Wiadomo, że nie jest to automatyczna zależność. Czasami ludzie, którzy wyszli z dobrych domów, skończyli marnie, a ci, którzy pochodzili z trudnej rodziny, potrafili być bardzo dobrymi i wspaniałymi ludźmi. Tutaj św. Jan próbuje pokazać, że wychowanie, które daje nam Bóg, sprawia, że zaczynamy coraz pełniej żyć. Doświadczenie odpuszczenia grzechów sprawia, że człowiek staje się zdolny do zostania rodzicem, właśnie dlatego, że poznał Boga i dzięki temu w pewnym sensie stał się taki, jak On. W Księdze Rodzaju jest napisane, że jesteśmy stworzeni na Boży obraz i Boże podobieństwo, czyli mamy udział w charyzmacie Bożego Rodzicielstwa, i jako mężczyźni, i jako kobiety, w duchowy bądź biologiczny sposób.
Te trzy wymienione przez Apostoła grupy: dzieci, młodzi, ojcowie, są całkowicie skoncentrowane na Panu Bogu, który działa na nich w różny sposób, natomiast jako antytezę tego św. Jan pokazuje, że ktoś może się koncentrować na świecie: Nie miłujcie świata, tego, co jest na świecie; kto ma świat, nie ma w nim miłości Ojca; wszystko, co jest na świecie: pożądliwość ciała, pożądliwość oczu i pycha tego życia, nie pochodzi od Ojca, lecz od świata. Tutaj również mamy trojakość: pożądliwość oczu, pożądliwość ciała, pycha tego życia – trzy stopnie odejścia od Pana Boga. Święty Augustyn, kiedy komentował ten fragment, opowiedział baśń. Otóż była sobie piękna dziewczyna, która mieszkała w wiosce, i pewnego dnia przez tę miejscowość przejeżdżał królewicz. Zakochali się w sobie od pierwszego wejrzenia, jednak nie miał czasu na zaślubiny, bo wzywały go sprawy wagi państwowej. Zsiadł więc z konia, wszedł do domu, poprosił o rękę dziewczyny i został przyjęty. Na pożegnanie dał narzeczonej pierścień, żeby o nim pamiętała i czekała aż wróci, po czym odjechał. A był to bardzo piękny klejnot. Dziewczyna zaczęła się w niego wpatrywać, wpatrywać… aż zapomniała o królewiczu. Tak się zachwyciła pierścieniem, że zapomniała o jego dawcy. Augustyn następnie mówi, że pierścieniem, który otrzymujemy od Boga, jest świat, który ma nam przypominać, jak wielki jest jego Stwórca. Są jednak czasami ludzie, którzy tak zapatrzą się w stworzenie, że zapomną o Panu Bogu.
W teologii Janowej pojęcie „świat” ma potrójne znaczenie – jest symbolem tego, co jest wrogie Bogu, tego, co ma być przebóstwione, i tego, co jest dobre, bo stworzone przez Boga. Ten tekst ma nas nauczyć właściwej hierarchii wartości: na pierwszym miejscu Stwórca, wszystko inne dopiero po Nim. To, jak ta przemiana w człowieku się dokonuje, jak dojrzewa, jak upodabnia się do Pana Boga, jak doznaje przebóstwienia, czyli zaczyna mieć udział w życiu Trójcy Świętej, zostało opisane za pomocą tych trzech kategorii: dzieci, młodzi, ojcowie.
Pan Jezus mówi w Ewangelii św. Mateusza, że nikt nie zna Ojca, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić. Poznanie wskazuje na głębokie relacje, jakie łączą Ojca, Syna i Ducha Świętego. Wiemy z teologii, że na mocy chrztu, kolejnych sakramentów i postępując na drodze wiary mamy wejść w jedność Trójcy, mamy być synami Bożymi przez przybranie. Takie jest nasze przeznaczenie. Jeśli człowiek na Pana Boga stawia, to, jak św. Jan to opisuje, coraz bardziej się w Niego zatapia. Jeśli jednak zapatrzymy się w „pierścień”, zaczyna nas zżerać pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pycha tego życia.
Na czym polega pożądliwość oczu? Oko jest symbolem pragnienia – zaczynamy snuć fantazje, co by było, gdyby… Gdybyśmy byli lepsi, mądrzejsi, śliczniejsi, mieli różne cnoty, mieli taki urząd lub inny, urodzili się dziesięć lat później, pięć lat wcześniej. Następuje pisanie „powieści”, że moje życie byłoby lepsze, gdyby nie pewne okoliczności.
Tak naprawdę jednak, jak mówi Ewagriusz, człowiek skazuje się na udrękę, bo ciągle żyje marzeniami, które nie mają szans na realizację.
Jeden z moich braci kiedyś powiedział, że człowiek przypomina wtedy bezmyślne zwierzę, które rozmyślnie wkłada nogę we wnyki, żeby dać się złapać. Zamiast żyć rzeczywistością taką, jaka ona jest, snujemy nierealne mrzonki.
Pożądliwość ciała z kolei to sytuacja, kiedy człowiek pragnie tego, co jest w świecie, w sposób nienasycony, zawsze mu wszystkiego mało, ile by dóbr nie nagromadził: rzeczy, urzędów, uznania ze strony ludzi. Zamiast zająć się Panem Bogiem czy kochaniem bliźnich, będzie coraz więcej pod siebie zagarniał i będzie mu się wydawało, że jego godność czy szczęście zależy od tego, co ma. To łakomstwo się odnosi zarówno do rzeczy materialnych, jak i emocjonalnych oraz duchowych. Mnie to zawsze fascynuje, że taki człowiek, ile by nie zjadł, to zawsze będzie dla niego tylko przystawka.
Tymczasem Pan Bóg mieści się w maleńkiej hostii. Przełamię ją, upadnie z niej odrobina i tam też jest cały Chrystus.
Pycha tego życia to synteza wcześniejszych dwóch pożądań. To sytuacja, kiedy człowiek żyje w totalnej ułudzie, bez kontaktu z rzeczywistością. Czasami ta ułuda jest nawet pobożna i pozornie bardzo uduchowiona, ale z Panem Bogiem nie ma nic wspólnego. Na początku mówiłem, że papierkiem lakmusowym, pozwalającym nam sprawdzić, czy mamy kontakt z rzeczywistością, jest to, czy potrafimy dopuścić do siebie myśl, że się mylimy.
Jeśli mamy do siebie zasadę ograniczonego zaufania, jest dobrze. Jeżeli zaczynamy wierzyć, że wiemy wszystko, to znaczy, że jest źle, trzeba szybko przeciwdziałać.
Święty Jan pisze proste rzeczy, ale jego tekst jest gęsty, a jednocześnie odsyła nas do tego, co najbardziej fundamentalne. Myślę, że jest w tym bardzo monastyczny. Omawiany tu fragment kojarzy mi się także z przywoływanym wcześniej fragmentem z Prologu naszej Reguły: „Śpieszmy się i to tylko czyńmy, co nam przyniesie korzyść na wieczność”. A nadto o to się troszczmy, żeby pożądliwości świata nas, nie daj Boże, nie opanowały.
Fragment książki o. Szymona Hiżyckiego „Pierwszy List św. Jana czyli o adoracji i codziennym życiu Ewangelią”
(Tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji)
***
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła „Pomiędzy grzechem a myślą” oraz o praktyce modlitwy nieustannej „Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |