Idący na śmierć Jezus uczy jak być wiernym Bogu. Także w odniesieniu do bliźnich.
Czy zawsze ma sens próbować dialogu? Ma – odpowiedzią jedni. Nie ma – będą twierdzić drudzy. Ci pierwsi z nadzieją, że każdy człowiek ma przecież dobrą wolą. Drudzy przeświadczeni, że każda inność jest przejawem zdeprawowania. I kiedy pierwsi liczą na nawiązanie nici porozumienia, drudzy boją się, że oznacza ona ustępstwa, a więc zdradę prawdy. Ale i jedni i drudzy – jeśli chrześcijanie – będą powoływali się na postawę Jezusa. On zawsze rozmawiał – powiedzą pierwsi. On głosił prawdę i czekał na jej przyjęcie – powiedzą drudzy. Kto ma rację?
Jezusa osądzony przez swój naród
To aż rzuca się w oczy (czytających czy uszy słuchających): stojąc przed Wysoka Radą Jezus głównie milczy. Tak pisze o tym św. Mateusz: „Wtedy powstał najwyższy kapłan i rzekł do Niego: «Nic nie odpowiadasz na to, co oni zeznają przeciwko Tobie?» Lecz Jezus milczał”. U Marka jest podobnie. W ich relacji Jezus, odpowiadając na pytanie najwyższego kapłana czy jest Mesjaszem, Synem Bożym wypowiada tylko dwa zdania, u Mateusza brzmiące „Tak, Ja Nim jestem. Ale powiadam wam: Odtąd ujrzycie Syna Człowieczego, siedzącego po prawicy Wszechmocnego, i nadchodzącego na obłokach niebieskich”. Po tych słowach proces się kończy: świadkowie uznali, że to bluźnierstwo, więc nie ma powodu, żeby szukać innego powodu skazania Jezusa na śmierć: ten wystarczył. Czemu uznali, ze to bluźnierstwo? Po prawej ręce króla zasiadał syn, następca tronu. Jezus wyznał, że jest równy Ojcu. Czyli wedle nich zbluźnił. Za co należała się śmierć. Można więc było już na Jezusa pluć, znieważać, szydzić, bić go pięściami i policzkować bez oporów.
Trochę tylko inaczej relacjonuje tą scenę święty Łukasz. Nie ma u niego wzmianki o milczeniu Jezusa, ale Jezus jakoś rozmowny też nie jest. Na żądanie by powiedział kim jest mówi: „Jeśli wam powiem, nie uwierzycie Mi, i jeśli was zapytam, nie dacie Mi odpowiedzi”. Dalej mówi właściwie to samo, co w relacji Marka i Mateusza, tyle że scena jest bardziej ekspresyjna: świadkowie usłyszawszy od Jezusa, że „odtąd Syn Człowieczy siedzieć będzie po prawej stronie Wszechmocy Bożej” chcą się upewnić i pytają: „Więc Ty jesteś Synem Bożym?”. A Jezus potwierdza: „Tak. Jestem Nim”
Jezus przed sądem Sanhedrynu głównie więc milczy. Potwierdza tylko, że jest Synem Bożym. Ale jakoś szerzej nie próbuje tego uzasadnić. I gorzko, wcale nie w duchu dialogu, zauważa, że rozmawianie z oskarżycielami nie ma sensu, bo oni nie chcą zrozumieć, chcą tylko znaleźć powód, by Jezusa móc skazać na śmierć…
Ileż to razy w tym, co dziś nazywa się rozmowami, nie chodzi wcale o zrozumienie, ale o znalezienie potwierdzenia dla tego, co postanowiło się, przyjęło jako prawdę wcześniej? Ot, rozmowy, w których komunikuje się swoje decyzje. Albo te, w których nie słyszy się sensu, a rozwodzi nad możliwa interpretację niezbyt szczęśliwie użytego słowa….
Nieco inaczej scena sądu zwierzchników Izraela nad Jezusem została przedstawiona w Ewangelii Jana. Przytoczmy ją.
Arcykapłan (Annasz) więc zapytał Jezusa o Jego uczniów i o Jego naukę. Jezus mu odpowiedział: «Ja przemawiałem jawnie przed światem. Uczyłem zawsze w synagodze i w świątyni, gdzie się gromadzą wszyscy Żydzi. Potajemnie zaś nie uczyłem niczego. Dlaczego Mnie pytasz? Zapytaj tych, którzy słyszeli, co im mówiłem. Oto oni wiedzą, co powiedziałem». Gdy to powiedział, jeden ze sług obok stojących spoliczkował Jezusa, mówiąc: «Tak odpowiadasz arcykapłanowi?» Odrzekł mu Jezus: «Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?» Następnie Annasz wysłał Go związanego do arcykapłana Kajfasza.
Scena opisana przez synoptyków rozgrywa się najprawdopodobniej u Kajfasza. Bo to on sprawował wtedy urząd najwyższego kapłana. Jan o tym, co działo się u Kajfasza nie pisze. Przytacza jedynie tę ciekawą rozmowę ze „starym” arcykapłanem, Annaszem. Czy to sensowny dialog? Jezusowi nie został tu postawiony żaden zarzut. Annasz pyta Go o Jego naukę i uczniów. Dziwne, prawda? Przecież żeby się o to dowiedzieć wystarczyło popytać ludzi. Można by pewnie i samego Jezusa, przecież On swoją naukę często głosił w świątyni, więc na pewno nie trzeba było nasyłać na Niego nocą jakiejś zgrai. Jezus nie odpowiada na pytania Annasza, tylko zwraca Mu uwagę na niedorzeczność tej sytuacji. I w odpowiedzi zostaje spoliczkowany, bo rzekomo naruszył godność tego, który go pytał. Jednak na pytanie co było złego w tym, co powiedział, nie otrzymał już odpowiedzi. Dialog? Nikt prawdy nie zamierzał tu dociekać, chodziło tylko o znalezienie powodu do skazania na śmierć. Jezus nie wchodzi w tą grę, a tylko obnaża niecne intencje przesłuchującego Go.
To dla chrześcijan powinno być ważną lekcją. Nie każdy, kto wychodzi z ofertą „porozmawiajmy” faktycznie chce rozmawiać. Jeśli okoliczności, zachowanie, słowa niby proponujących taką rozmowę wskazują, że nie chodzi o szukanie zrozumienia, tylko o potwierdzenie wcześniej przyjętego stanowiska, podjętych decyzji, to warto jasno na tę manipulację wskazać. I nie udawać, że całego tego podstępu się nie widzi.
Pierwsza część na oprzedniej stronie. Kolejna - na stronie następnej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |