Oferta życia z gwarancją

ajm

publikacja 30.10.2022 06:00

Po co się ubezpieczać? Ano skoro katastrofa wcześniej czy później jest nieunikniona, chyba warto.

Znalazłem skarb! Józef Wolny /Foto Gość Znalazłem skarb!
Żeby go posiąść warto wszystko inne sprzedać

Z cyklu Inne królestwo

Wymagania, wymagania i wymagania. Tak dość często współczesny człowiek widzi bycie chrześcijaninem. Nie wolno tego, nie wolno tamtego. Nie wolno niczego – krzyknie nieraz poirytowany. Niesłusznie. Bo przecież w chrześcijaństwie nie chodzi o to, żeby człowieka uciemiężyć przepisami, ale by człowiek dążył ku dobru; przykazania nie są kajdanami, lecz drogowskazami. No ale gdy ktoś chce potaplać się z złu, a nie chce przy tym mieć wyrzutów sumienia...

Niesłusznym jest taki uciemiężający człowieka obraz chrześcijaństwa. Na pewno. Faktem jednak pozostaje, że chyba dość wielu taki w swoim sercu nosi; dla nich  przykazania do kajdany. Nie dziwi więc specjalnie, że chcą je zrzucić. Sposobem na to nie jest samo zlekceważenie wymogów prawa moralnego. Zostają przecież wyrzuty sumienia. By je uciszyć człowiek skłonny jest więc całkiem porzucić wiarę; nie wierzę już Chrystusowi, nie wierzę już w Boga (albo tylko w takiego przeze mnie stworzonego, na mój obraz i moje podobieństwo), prawo moralne chrześcijan mnie nie dotyczy. Tymczasem, widzi to, kogo umysł odważa się pytać o dalszą niż parę lat do przodu przyszłość, wiara to skarb; nadzieja którą przynosi Chrystus to najcenniejsza rzecz, jaką człowiek może na tym świecie mieć. Jako jedyna pozwala marzeniom pójść dalej niż do wykopanego na cmentarzu dołu. Tylko ona pozwala przekroczyć próg śmierci i wejść w nowe życie. I na tę właśnie prawdę zdają się wskazywać dwa krótkie porównania, jakie wygłasza Jezus (w Ewangelii Mateusza) odsłaniając istotę królestwa niebieskiego.

Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.

Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł. Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.

Jak to napisał święty Paweł? „Wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego” (Flp 3,7). Jezus tę prawdę wyraził bardziej obrazowo: królestwo niebieskie to coś, dla zdobycia czego warto poświęcić wszystko inne. Podkreślmy: wszystko. Bo nic nie jest tak cenne jak ono. Na tej ziemi można opływać w bogactwa, ale w chwili śmierci wszystko zostanie nam odebrane. Królestwo niebieskie to nadzieja na szczęśliwe, nieprzemijające życie. To coś więcej niż wszystkie bogactwa tego świata razem wzięte. Dlatego poświęcenie ich dla zdobycia tego skarbu, dla zdobycia tej drogocennej perły, to najrozsądniejsze, co można zrobić.

To odpowiedź, jaką Ewangelia daje dzisiejszemu światu na jego postawę obojętności wobec Chrystusa, na to obezwładniające przeświadczenie, że nie warto, że nie ma powodu, by się wysilać. Jest, jak najbardziej! Świat, owszem, ma sporo do zaoferowania, ale tylko Chrystus daje życie wieczne. A to co trzeba poświęcić, wymagania... Warto zajrzeć do Ewangelii Marka. Cała jest o tym co Jezus oferuje (do sceny wyznania Piotra w Cezarei) i czego w zamian żąda (od tej sceny). To nie jest wygórowana cena. Nawet jeśli nie uwzględnić w tym nieba. Wręcz przeciwnie: to propozycja życia może i momentami trudnego, ale na pewno pięknego. W zamian za życie może i wygodne, ale płaskie, przyziemne; za życie, które jest pozwoleniem na płynięcie z nurtem, nigdy przeciw niemu...

To wszystko co znajdujemy w tym nauczaniu Jezusa? Nie. Przecież chyba nie bez powodu prawdę o tym, że królestwo niebieskie jest najcenniejszą rzeczą, jaką człowiek może posiąść,  przedstawił On nie w jednym, ale w dwóch porównaniach. Wspólne jest im, że dla zdobycia królestwa niebieskiego warto wszystko inne poświęcić. Ale różni je to, co się przez to zyskuje. Trudno tego nie zauważyć.

W pierwszym porównaniu człowiek sprzedaje wszystko, by kupić ziemię, w której znajduje się skarb. Zostawmy na boku kwestię uczciwości kupca, który nie informuje właściciela ziemi o znalezionym skarbie. To tylko przypowieść i nie należy wyciągać z niej wniosków za daleko idących. Ale zauważmy: owszem, by kupić tę ziemię człowiek najpierw wszystko musi sprzedać, ale w konsekwencji ma i skarb i ziemię. Ten, który kupuje perłę wyzbywa się wszystkiego i ma już tylko ją, niczego więcej. Zastanawiająca różnica, prawda?

W pierwszym z tych porównań pobrzmiewa echo odpowiedzi Jezusa na pytanie uczniów  co otrzymają w zamian za to, że poszli za Nim. „Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy” (Mt 19, 28-29). Jeszcze wyraźniej sformułował tę obietnicę Jezusa św. Marek: „Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci i pól  z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym” (Mk 10, 29-30). Tak, wiele oddaliście, ale nie będziecie stratni. Już w tym życiu wiele w zamian otrzymacie, a na końcu otrzymacie wieczną nagrodę.

W porównaniu o perle słychać raczej echo innych słów Jezusa: „Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16, 24-25). Uczeń Chrystusa, ponad swoje życie stawiając królestwo niebieskie, może po ludzku stracić. Czasem – jak wtedy, gdy przychodzą krwawe prześladowania – wszystko. Ale królestwo niebieskie to coś tak cennego, że warto.

Te dwie, tak podobne co do istoty przypowieści, są więc odniesieniem do dwóch różnych sytuacji, w jakich może znaleźć się uczeń Chrystusa: konieczności zostawienia swojego, by wiele nowego zyskać, a kiedyś też otrzymać niebo oraz sytuacji, gdy dla Królestwa przychodzi oddać wszystko bez nadziei, że się cokolwiek na tym świecie otrzyma z powrotem. W jakiej chrześcijanin by się nie znalazł, zawsze w ostateczności to mu się opłaca. I wydaje się, że w ten właśnie sposób my, wierzący w Chrystusa, powinniśmy przedstawiać sprawę tym, którzy zadowoleni ze swojego życie nie widzą powodu, by na serio traktować  Dobrą Nowinę.

Właśnie w niezrozumieniu tej kwestii tkwi jedna z istotnych przyczyn, dla której współczesny człowiek Zachodu odwraca się do wiary w Chrystusa. Jest syty, zadowolony, a Bóg – tak myśli – nie jest mu do niczego potrzebny. Czemu dla Niego miałby się jakoś ograniczać, umartwiać? Chodzić na nudne msze, tracić czas na jakieś modły, a do tego jeszcze stosować się do jakichś ograniczających jego wolność zasad moralnych? Odpowiedź, jaka powinni dać wierzący w Chrystusa brzmi: bo warto, bo się opłaca. Bo wbrew temu co ci się wydaje, Chrystus nie proponuje człowiekowi życia w kajdanach, w zatęchłej piwnicy do której ledwie dochodzą jakieś promyki światła. On proponuje ci życie może momentami trudniejsze, ale za to naprawdę piękne. I najważniejsze: życie z gwarancją życia wiecznego.