Zobaczyć pusty grób to jeszcze za mało. To mogło dać nadzieję, ale jeszcze nie pewność. Dlatego Go zobaczyły. Z bliska, twarzą w twarz. Więcej, rozmawiały z Nim, i objęły Go za nogi…
Ta chwila musiała być potem światłem w dniach szyderstw i prześladowań, z jakimi zapewne spotkały się jako wierne uczennice Jezusa i świadkowie Jego zmartwychwstania. Może i czasem zastanawiały się, czy to wszystko im się nie przywidziało. Zwłaszcza, gdy milczeli przekupieni strażnicy, a inni, nie znając faktów, rozsiewali plotki, że ktoś tylko wykradł Jego ciało. Ale przecież widziały. Przecież słyszały. Mówiły do Niego. Pozostał w ich pamięci ten zdumiewający fakt, że także dotykiem mogły się przekonać, że On naprawdę żyje.
Ja nie widziałem. Nie słyszałem i nie dotykałem. Ale wierzę. Czemu miałbym nie wierzyć ludziom – owym kobietom, Apostołom, innym uczniom Jezusa – którzy za to co widzieli i słyszeli zdecydowali się umrzeć? I cieszę się.
Nieraz doświadczałem Boga niemal namacalnie. Nie, nie w mistycznych doznaniach. W takich codziennych sprawach, gdy odczuwałem Jego łaskawość. Gdy wlewał w moje serca otuchę, ratował z opresji. To wszystko mogło mi się zdawać. Ale dzięki świadectwu tamtych ludzi wiem, że to nie była ułuda.
Więc – zupełnie serio – ja też zmartwychwstanę? W głowie się może nie mieścić, ale jednak…
Modlitwa
Nie widziałem Cię Panie i nie dotykałem. A jednak wierzę. Jesteś odpowiedzią na moje najgorsze lęki. Przed pustką po śmierci. Dziękuję Ci, że zmartwychwstając nie zostawiłeś tylko pustego grobu, ale też ludzi, którzy Cię widzieli, słyszeli i dotykali. To dzięki nim i ja mam w sercu nadzieję. Dziękuję Ci, że moje życie nigdy się nie skończy…
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.