„Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”.
Mam dom, mam samochód, mam konto w banku. Więc – pomyślałem – przynajmniej jednego mi brakuje. Nie sprzedałem wszystkiego i pieniędzy nie rozdałem ubogim. Jak z tym bagażem mogę iść za Jezusem?
A potem uświadomiłem sobie, że kiedy rozpoczynałem swoją drogę z Jezusem nie miałem ani domu, ani samochodu ani konta w banku. I jakoś się o nie nawet specjalnie nie starałem. Po prostu je dostałem. Dlaczego miałbym z nich zrezygnować i stać się do spółki z moją rodziną dziadem? I gdzie niby miałbym za Jezusem pójść, skoro moją drogą, tą drogą na którą On mnie powołał, jest być z tą, którą mi dał pod opiekę w sakramencie małżeństwa?
Nie szukam wymówek. Po prostu wiem, że gdybym słowa Jezusa skierowane do owego bogatego człowieka próbował wprost odnieść do siebie w gruncie rzeczy przekreśliłbym Boży plan wobec siebie. Tak jak rodzice, którzy dla pójścia za Jezusem chcieliby zostawić swoje dzieci. Ale o jednym na pewno muszę pamiętać: troska o to, co posiadam nie może mi przeszkodzić podążać za Jezusem. To i tak spore wyzwanie.
Modlitwa
Twoje „pójdź za mną” usłyszałem, Jezu, już dawno temu. Poszedłem, gotów zostawić wszystkich i wszystko. Ale Ty przyprowadziłeś mnie z powrotem do moich bliskich. I wtedy zrozumiałem, że moją drogą za Tobą jest kochać tych, których spotykam na swojej drodze życia. Kochać ich tak bardzo, by przeze mnie poczuli dotknięcie Twojej łaski. Dziś ponawiam swoje Ci swoje „tak”. Proszę, prowadź mnie. Amen.
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.