Tej nocy czytam Izajasza: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło”. Patrzę za okno i chyba rozumiem. Noce bywają romantyczne. Ale gdy po ciemku trzeba gdzieś iść... Nie to, że ciemno, że nie widać. Ale ten strach. Że ktoś się w mroku czai i może dać w łeb... Gdy rozbłyska światło, lęki mijają. I wydają się złym snem...
Tej nocy i moje lęki, że poza granicą śmierci nie ma nic, albo jest niewymowna pustka, milczenie i ból, znikają. Przecież Dziecię nam się narodziło. Bóg wszedł w naszą codzienność. Nie po to by potępić. Do tego wystarczyłoby, gdyby zstąpił z nieba jako władca, otoczony wojskiem swoich aniołów. Ale On przyszedł na świat w ubogiej stajence jako Dziecko. Bo przyszedł nas zbawić. Podnieść z prochu ziemi. Wyprostować nasze zgięte z lęku przed ciosami karki.
Tej nocy wyraźniej niż na co dzień dostrzegam, że Bóg jest dla mnie dobry. I że Bogu zwyczajnie na mnie zależy...
Modlitwa
Jasno, Jezu, w ten dzień pamiątki twoich narodzin Jasno, bo serce jest rozświetlone przez nadzieję. Skoro przyszedłeś na świat by nas zbawić, to chyba nie nadaremno. Skoro przyszedłeś, to po to, by ludziom się udało. By mnie się udało. Żaden grzech nie musi przekreślać tej możliwości. Dziękuję Ci, Jezu.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.