Znak dla mieszkańców Niniwy. Wiadomo, chodzi o trzy dni. Najpierw trzy dni we wnętrzu ryby. Potem trzy dni przemierzania ulic miasta. Może jednak coś więcej?
Wnętrze ryby. Czyli spotkanie z Bogiem. Osobowości trochę upartej, trochę podszytej lękiem. Nie zgadzającej się na Boży plan. Trzy dni ciemności, braku tlenu, wreszcie poczucie bycia osłanianym przez Innego. Czas na spotkanie i w konsekwencji na nawrócenie. To na początek.
Niniwa. Wyszedł z wnętrza ryby z sercem przemienionym. Choć zapewne nie była to przemiana totalna, skoro później miał żal do Boga za ocalenie miasta. Stąd można zastanawiać się ile było w jego przepowiadaniu wewnętrznego przekonania o skuteczności słowa a ile nadziei, że ujrzy apokalipsę Niniwy. Tego nie wiemy. Jedno jest pewne. Szedł trzy dni i głosił. Wołał.
Ile razy musiał powtarzać wołanie? „Niniwa była miastem rozległym.” W ilu domach mógł być usłyszany? W dwóch, trzech równocześnie? Raczej musiał wejść do każdego, przystanąć na rogu, porozmawiać z pijącymi wino. Być może rozmówcy pytali go dlaczego przyszedł i głosi. Mógł opowiedzieć swoją historię o niewiarygodnym pobycie we wnętrzu ryby.
Spotkanie we wnętrzu ryby i spotkanie na ulicy… Wiara rodzi się ze słuchania. Słucham spotkanego. Jak słuchasz, pytał papieski rekolekcjonista. Słyszysz tylko to, co sam mówisz? Czy słyszysz co mówi ten drugi? „Nie słyszeli, bo im nikt nie głosił” – pisał święty Paweł. Może grozi nam inne niebezpieczeństwo? Głosili, ale nikogo nie spotkali… Słyszeli tylko swój głos.
„Jak Jonasz był znakiem dla mieszkańców Niniwy…” Idź na ulice wielkiego miasta. Szukaj człowieka. Przygotuj się na spotkanie.
Post ze świętym Albertem Chmielowskim
"Kogo Pan Jezus sobie wybrał, temu i sto piekieł nie zaszkodzi."
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.