„Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”.
Zaprzeć się samego siebie, wziąć krzyż i naśladować Jezusa... To droga ucznia Jezusa. Krzyżem jest wszystko to, co niewygodne, trudne, a czego nie można, bez pogwałcenia Bożego prawa odrzucić. Czyli trwanie w trudnej służbie w imię miłości, choć przychodzi pokusa, by tę służbę porzucić albo swoje zadania przerzucić na innych. Czyli przyznanie się do Jezusa, choć inni wyśmieją. Czyli stanięcie w obronie niesłusznie oskarżanego, choćby groziło, że mnie nazwą jego wspólnikiem.
Taką właśnie drogą szedł Jezus. Do końca pozostał wierny posłannictwu, które Mu zlecił Ojciec. Nie cofnął się przed prawdą o tym, kim jest nawet, gdy religijne autorytety uznały, że za to rzekome bluźnierstwo trzeba Go skazać na śmierć.
Życie chrześcijanina niekoniecznie jest ciągłym pasmem wyrzeczeń. Ostatecznie cnotliwemu dobro przychodzi dość łatwo, dając mnóstwo radości i pokoju. Ale przychodzą i takie chwile, kiedy trzeba pójść za Jezusem na przekór swoim obawom, swoim lękom i choćbym miał stracić wszystko. Ostatecznie liczy się tylko szczęśliwa wieczność.
Z nauczania Jana Pawła II
Sobór Watykański II przypomina, że „najwyższą normą ludzkiego życia jest samo prawo Boże, wieczne, obiektywne i uniwersalne, którym Bóg, wedle planu mądrości i miłości swojej, porządkuje, kieruje i rządzi całym światem i losami wspólnoty ludzkiej. Tego to prawa uczestnikiem czyni człowieka Bóg, aby za miłosiernym zrządzeniem Bożej Opatrzności mógł on coraz lepiej poznawać niezmienną prawdę” (...) „Nakazy ludzkiego rozumu nie mogłyby (...) mieć mocy prawa, gdyby nie był on głosem i rzecznikiem wyższego rozumu, któremu nasz duch i nasza wolność muszą być poddane” (Veritatis splendor 43-44).
Dodaj swój komentarz »