Jedno jest pewne, serce typowego faryzeusza dalekie jest od Boga. On chce tylko zapewnić sobie komfortowe życie wieczne. Taka wyrachowana postawa Bogu się nie podoba,gdyż dla Niego jesteśmy dziećmi, dlatego nasza nieufność i wyrachowanie muszą Boga dotkliwie ranić. Jeśli tylko rzeczywiście ufamy Bogu, to jasne, że nie będziemy traktować Jego jak ekonoma, który tylko wymaga, trudnych rzeczy. Jeśli zawierzymy, to zrozumiemy, że nawet jeśli Bóg wymaga rzeczy trudnych i bolesnych, to jedynie dla naszego dobra. Dopiero w postawie absolutnego zaufania i bliskości, jesteśmy w stanie robić więcej i lepiej niż gorliwi, lecz zakłamani i przebiegli faryzeusze.
Niby nic takiego się nie stało, taka drobna, poranna wymiana zdań ale powstał zgrzyt. Mąż obrażony poszedł do pracy a ja w spokoju sumienia, bo przecież mam rację, szykuję się do swojej. Ale to "najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim" powraca do mnie i walczy z moim "nie przesadzaj, nic się nie stało itd." Jednak całą tą sytuacje widzę już inaczej. "idź i pojednaj się z bratem swoim "
"A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: <<Któż więc może się zbawić?>>. Jezus spojrzał na nich i rzekł: <<U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe>>." (Mt 10,26-27)
2-przeszłość umarła
3-zaczełam z nią walkę ;)