Bóg nie zsyła cierpień, nie daje nam krzyży, nie karze (tylko karci 'poucza'). Bóg nie ma nic wspólnego z tymi zranieniami, których doświadczamy. Ale Bóg jest w nas i obok nas, kiedy cierpimy, i jeśli Mu zaufamy, On nas umocni, wybawi. Do znudzenia będę to powtarzać, bo nie mogę znieść tego zafałszowywania obrazu Boga! Bo Bóg jest całkowitym Dobrem i całkowitą Miłością.
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
(Mt 16, 24-28)
Nie jest więc tak do końca jak myślisz.
"Moje drogi nie są waszymi drogami a moje myśli nie są waszymi myślami"
(Iz 55)
Pan Bóg wie najlepiej czego człowiekowi potrzeba najbardziej, wbrew jego racjonalnej logice.
Nie przypadkiem, zatem mottem do czytań dnia dzisiejszego jest cytat: "Kto ma uszy, niechaj słucha".
(Mt 13,43)
Januszu, przeczytaj sobie to, co odpisałam Renacie.
Nie rozumiem, dlaczego uważasz, że nie jest tak, jak myślę. To prawda, że Pan Jezus powiedział, żeby wziąć swój krzyż. Swój krzyż. On nam nie daje cierpień, bo cierpienie to zło. A Bóg jest Dobrem i Miłością. I właśnie dlatego, że: "Moje drogi nie są waszymi drogami a moje myśli nie są waszymi myślami" (Iz 55), my nie możemy tej Miłości pojąć, tylko wolelibyśmy Boga, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Ale "Kto ma uszy, niechaj słucha" (Mt 13,43), więc trzeba porzucić swój nieprawdziwy obraz Boga i wsłuchać się głębiej w to, co mówi Jezus, żeby poznać prawdę, a prawda nas wyzwoli (por. J 8,32).
Nie może być małe, co pochodzi od wielkiego Boga. Nawet kiedy ześle ci kary i ciosy, jest godzien wdzięczności, bo wszystko, co nam się z Jego woli przydarza - zsyła On dla naszego zbawienia...Tomasz Kempis
Karcić to według słownika: ganić, napominać, pouczać, strofować, udzielać nagany, reprymendy, zwracać uwagę. Bóg nie karze za grzechy, tylko karci, czyli upomina, poucza. To, co my uważamy za karę, to jest konsekwencją naszych grzechów, naszych wyborów. Bóg nie jest dla nas mściwy i zły, kiedy Go nie słuchamy. Np. "bo Ty, Panie, Boże Zastępów, jesteś Bogiem Izraela. Przebudź się, by skarcić wszystkie ludy, nie miej litości dla wszystkich podłych buntowników" (Ps 59,6) To nie znaczy, że Bóg będzie się mścił na "podłych buntownikach", ale że ich napomni.
Przepraszam, z przyczyn nie zależnych ode mnie nie mogłem rozwinąć myśli.
Absolutnie nie kwestionuję obiektywnej prawdy, iż Bóg jest Miłością, więcej, wzorcem miłości. Co zresztą pięknie i dosadnie wybrzmiewa z przytoczonych przez Ciebie homilii.
Wracając do polemiki napisałem: nie jest tak do końca, jak myślisz, a nie "nie jest tak jak myślisz". Rozumiem również, że za przykładem Jezusa swój krzyż mam podjąć. Nieudolne postrzeganie Boga przeze mnie nie ma nic wspólnego z bilansowaniem swoich uczynków. I tak jestem pod kreską. Pragnę Boga, jak słońca, powietrza, wody, pokarmu, życiowego drogowskazu.
I tu się zgadzamy.
Niepokój mój budzi jednak fakt przedstawiania Boga, jako nieskończonego zdroju miłosierdzia, z którego można czerpać bezkarnie i zuchwale. Za taką postawę pstryczek w nos się należy.
Należy się nawet wówczas, gdy taką myśl utrwalimy sobie, w codziennym postępowaniu.
"Niepokój mój budzi jednak fakt przedstawiania Boga, jako nieskończonego zdroju miłosierdzia, z którego można czerpać bezkarnie i zuchwale." Wskaż mi ten moment, gdzie tak napisałam. Przecież jednym z grzechów przeciwko Duchowi Świętemu jest: grzeszyć licząc zuchwale na Miłosierdzie Boże.
Ja wcale nie mówię, żeby robić, co chcę, bo Bóg mnie i tak kocha. To jest prawda, że Bóg kocha każdego i nie może przestać kochać, choćbym nawet odwróciła się od Niego, On będzie mnie kochał. Ale czy po to, żebym się starała żyć zgodnie z przykazaniami, mam sobie mówić, że Bóg jest sędzią, strażnikiem? Nie o to chodzi. Ja tutaj tak często podkreślam, że Bóg jest Dobrem i Miłością. Ale nie dlatego, żeby hulaj dusza piekła nie ma. Ale dlatego, że Bóg jest taki, On sam tak o sobie mówi. Jezus powiedział Faustynie: "O jak bardzo mnie rani niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem święty i sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem miłosierdziem, nie dowierza dobroci mojej. I szatani wielbią sprawiedliwość moją, ale nie wierzą w dobroć moją" Dz 300. Dlatego tyle o tym piszę, żeby ludzie zrozumieli, że mówiąc o sprawiedliwości Boga, innych do Boga nie przyprowadzą. To zadziwiające, ile w Biblii jest słów o miłości Boga do człowieka. Wczoraj w pierwszym czytaniu było o tym, jak bardzo Bóg pragnie nas mieć blisko Siebie. Ale zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi tego nie rozumie, nie rozumieli tego Izraelici (Oz 11,1.3-4.8c-9), nie rozumieli tego faryzeusze, nie rozumieją tego ludzie, którzy sami sobie nie wybaczają, albo nie doświadczyli nigdy miłości. Jeżeli mówię, że Bóg jest miłością, to i tak za mało. Jezus powiedział św. Faustynie: "Córko moja, chociażbyś mówiła naraz wszystkimi językami ludzkimi i anielskimi, to i tak nie wypowiedziałabyś za wiele, ale owszem, dopiero byś w cząstce wysławiła dobroć moją - moje niezgłębione miłosierdzie." (Dz 1605).
Zatem nie martw się, Januszu, wiem, że miłość Boga jest wymagająca, tak jak dobrzy rodzice wymagają od dzieci i stawiają im granice, a to wszystko dla ich dobra i z miłości do nich.
"Nie ma się co na Boga obrażać." Nie zgadzam się z tym. Jeżeli ktoś czuje się obrażony, to nie jest to jego decyzja, bo uczucia nie są od nas zależne. I zamiast tłumić te uczucia, (bo w końcu pobożny człowiek nie powinien się obrażać na Boga, może to nawet grzech), trzeba Bogu to wypowiedzieć. Hiob mówił, co czuje, był szczery i Bóg go pochwalił. A Bóg zganił przyjaciół Hioba, tych, którzy "usprawiedliwiali" Boga. Bóg nie potrzebuje usprawiedliwień, On chce szczerości. Mów Mu, co czujesz, co się z tobą dzieje. Jak Eliasz, który powiedział, że chce umrzeć. Jak Jeremiasz, który przeklął dzień swojego urodzenia. Bóg się na nas nie obraża. A teraz dlaczego się ludzie na Boga obrażają? Właśnie przez takie nieprawdziwe obrazy Boga, że Bóg karze i zsyła cierpienia!
wszystko czego doswiadczam..co jest z poza mnie,co nie jest ani moim wyborem,ani konsekwencja mojego wyboru--przyjmuje od Boga..cierpienie też..Pan doswiadcza,Pan poucza..zmniejsza to intsensywnosc bólu?..cierpienia?..leku?..no nie do konca ;). Pan jest Bogiem zazdrosnym,jesli trzeba to zrani..jesli trzeba to wypijemy kielich do dna ,i ten kielich z Jego rąk otrzymujemy ;)...czasem Boze wybawienie objawia sie dopiero TAM;)..nie zawsze jest to po naszej mysli,nie zawsze jest to zgodne z naszym zaufaniem,z nasza wiara..i to jest cierpienie od Boga przyjęte,przez Boga dopuszczone..sztuką jest przyjąć zranienie od Boga..moze dlatego boimy sie przyjac,ze Bóg może tego cierpienia od nas chciec ;)..no cóz..przyklady świętych mówia same za siebie;)..kazdy swiety cierpiał,nie dostawal znieczulenia;)..Świętymi bądzicie jako ja jestem ;)..to sie łaczy z cierpieniem nierozerwalnie..nie odsuwajmy Boga od tego co oczyszcza i co przemienia ;)..inaczej pojmujemy milosc niz ON..dlatego ja sie nie zgadzam z twoim zdaniem
Droga Siostro w Chrystusie! Wzdrygam się na taki obraz Boga, który "jesli trzeba to zrani". Już prowadziłyśmy podobną dyskusję, widzę, że moje słowa Cię nie przekonują, dlatego pomyślałam, że posłużę się cytatami dwóch księży. Więcej nic nie będę dodawać i temat ja kończę. "Każdy z nas cierpi. Nie będzie osoby, która nie cierpi. Każdy z nas niesie krzyż swojego życia. Nie ma co go szukać nie wiadomo gdzie, wystarczy to, co mamy. Niemniej jednak nikt z nas od cierpienia nie ucieknie, jakie by ono nie było - czy fizyczne, czy jakieś duchowe, ale ono będzie zawsze. Dlatego, że nie jesteśmy wolni od grzechów, od skutków grzechów, od błędnych wyborów, jesteśmy między ludźmi i też ludzie grzeszą i jesteśmy na to narażeni. Cierpienie jest tajemnicą. Nigdy cierpienie nie jest łaską. Nigdy. Cierpienie jest złem. Jest to skutek grzechu. Natomiast Bóg może nam pomóc w cierpieniu i z cierpienia dobro wyprowadzić, dać nam łaskę. Jest to ważne, dlatego, że wiele osób utożsamia cierpienie z Bogiem: Bóg zsyła cierpienie, Bóg zsyła krzyże. (...) Bóg nie chce cierpienia człowieka, to wynika z naszych wyborów. Bóg jest czystą miłością i samą miłością. Natomiast bardzo często ludzie mają pomieszanie w głowie w tej kwestii. Bardzo często oskarżamy Boga o cierpienie, o zło (...). Nie ma jasnych odpowiedzi, nie zawsze da się odpowiedzieć: dlaczego cierpię. Ale na pewno nie jest to wina Pana Boga. Bo gdybyśmy tak mówili, że Bóg dopuszcza, Bóg zsyła, to Bóg nie jest miłością, bo jaka to miłość. I dlatego wiele osób boi się Pana Boga, Jego miłości, bo im się wydaje, że im bliżej będą Pana Boga, tym więcej będą cierpieć, niejako On jest tego sprawcą. Bóg nas uczy - im bliżej Pana Boga jesteśmy - żebyśmy potrafili przyjąć cierpienie i Bóg nas przeprowadzi przez cierpienie i da nam łaskę, da nam siłę. (...) Skoro cierpienie jest łaską, to dlaczego jest piekło? Przecież w piekle się cierpi. Jaka to łaska? Skoro cierpienie jest łaską, to dlaczego w niebie nie ma cierpienia? Tylko jest wieczna radość. Cierpienie to jest przejściowy stan. (...) Bóg nam może pomóc w cierpieniu, żeby zmienić swoje życie, i z tego łaskę i dobro wyprowadzić. My sami nie jesteśmy w stanie. (...) Cierpienie wynika z moich wyborów i z czyichś wyborów, ale Bóg może z tego łaskę wyprowadzić pod warunkiem, że ja będę chciał, zdecyduję się do Niego przyjść i o pomoc poprosić w cierpieniu." [cytuję za: ks. Robert Steszuk w: http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=7223]. "(...)przydziela Bogu funkcję wymierzającego karę. Takie przedstawienie Najwyższego budzi we mnie niepokój. Boję się Boga, który jest dla mnie łaskawy wtedy, gdy ja jestem dobry dla Niego, a w sytuacji mojego grzechu przemienia się w karzącego Sędziego. Jako kapłan nie chcę przekazywać ludziom obrazu Stwórcy, wobec którego obowiązuje swoisty "handel wymienny": jest dla nas dobry, jeśli spełniamy Jego przykazania; w przeciwnym wypadku ma już w zanadrzu przygotowaną odpowiednią sankcję. Takie pojmowanie naszej relacji ze Stwórcą formuje niezdrową mentalność formalistycznie pojętego "bycia w porządku wobec Boga". (...)Taka koncepcja relacji z Bogiem jest pogańska i po prostu nieprawdziwa, a przekonuje o tym pierwsze napotkane w życiu niepowodzenie. Powstają wówczas pełne wyrzutu pytania: Boże, jak to możliwe? Ja spełniam Twoje przykazania, a Ty zsyłasz mi chorobę, zabierasz ukochaną osobę itp. Nie wywiązujesz się z umowy! Dalsze wnioskowanie idące tym torem prowadzi do uznania niesprawiedliwości Boga albo też w ogóle neguje Jego istnienie. W "najlepszym" wypadku człowiek żyje ze świadomością Boga-Strażnika, którego trudno serdecznie kochać; spontanicznie natomiast się Go lęka ze względu na perspektywę potencjalnej kary." [cytuję za: ks. Jacek Kacprzak w: http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/wiara/miedzy_strachem_a_miloscia.html] (podkreślenia moje)
dlaczego więc święci wręcz pragneli cierpienia?.skoro nie jest łaską?..gdyby cierpienie nie było nam potrzebne,,Jezus poszedłby inna drogą niż krzyżową ;)//wzrastanie w miłości i wierze,niesie za sobą cierpienia;)..cała droga duchowa która człowiek powinien przejść,naznaczona jest bólem ;)..Bóg nie uleczy rany której wpierw nie dotknie,i nie otworzy...a to otwarcie ran ,tez boli ;). kto kocha ,ten cierpi ;)..inaczej sie nie da;)..chcesz być blisko Niego?..to pozwól MU na zadanie ci bólu;)..dlaczego gdy swięty miał do wyboru spokojne pobożne życie,a cierpienia,i gdy oddawał to Bogu do wyboru..Bóg zawsze wybierał te druga drogę?//cierpienie jest człowiekowi potrzebne,bez niego nie byłby wstanie wzrastać,ani otwierać serca na Boża łaske ;) Masz racje,,nie przekonaja mnie twouje slowa..ani slowa księzy ;)..za to zdecydowanie przekonuje mnie zywot swietych ;)
„Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie."
Mt 13,36-43
W kontekście komentarzy do czytań należy uczynić rozróżnienie o jakim mówi Słowo w/w fragmentu Ewangeli Św.
Bóg przychodzi z dobrem najwyższym. Zły natomiast ze zniszczeniem i kłamstwem.
Dlatego jest tak wielka walka o serce człowieka, bo w jego wnętrzu dochodzi do decyzji , co mam wybrać, komu służyć ?
Bóg nas do niczego nie zmusza , mamy wolny wybór pomiędzy dobrem, a złem.
Oczywiście,że wybieram dobro , bo ono mnie, nie zniszczy lecz da Życie , choćby cały świat legł w gruzach.
Tak, trzeba słuchać tego, co Bóg chce mi powiedzieć. A Bóg mówi przez Swoje Słowo, przez innych ludzi, przez wydarzenia, które mnie spotykają i w sercu. Ale - moim zdaniem - nie jest tak, że Bóg dopuszcza cierpienia, żeby coś nam pokazać. Bóg nie chce dla nas cierpienia. Bóg pozwala na cierpienia, bo to jest nasz wybór albo konsekwencja wyboru innych.
Nie chce.ale pozwala--nie chce żeby moje dziecko wsadzało palec do kontaktu..ale pozwalam żeby to robiło ;)..przeżyje to więcej tego nie zrobi..nie przeżyje?--hmm,,ale ja nie chciałam ;)//Dopuszczenie Boże,to także wola Boża ;)/a skoro taka Jego wola i takie Jego dopuszczenie,,to wszystko dla mojego dobra,i dla jego chwały;)--Pan Chciał,Pan dopuścił..coś się zmienia?..nie na wszystko Bóg pozwala;)..nie na wszystkie nasze próby i podejścia do grzechu patrzy przez palce ;)-sami nie mamy pojęcia przed jakimi konsekwencjami,pomimo że bardzo byśmy chcieli nas Ustrzegł;)..ann@)..no sorki-nie jestem w stanie sie z toba zgodzic..
Pierwsza część Twojej wypowiedzi mówi raczej o grzechu niż o cierpieniu. Człowiek wybierając zło, grzeszy. Dziecko wkładając palec do kontaktu, czyni sobie zło. Co prawda nie rozumie konsekwencji, ale rodzic mu mówi. Można to dziecko pilnować, ale wystarczy chwila, a dziecko wykorzysta nieuwagę rodzica i zrobi to, co chciało. Bóg po to dał nam przykazania i sumienie, żebyśmy wiedzieli, co jest dobre a co złe. Ale człowiek czasami wybiera to, co złe. I co, Bóg ma stanąć przed nim i go powstrzymać? Człowiek ma wolną wolę, może wybierać. Cierpienie natomiast jest konsekwencją naszych grzechów, decyzji lub grzechów i decyzji innych, lub też trudno zrozumieć czego konsekwencją, bo to nie zawsze działa tak od razu: zbrodnia i kara. "skoro taka Jego wola i takie Jego dopuszczenie,,to wszystko dla mojego dobra,i dla jego chwały" - czyli np. czynię zło, a Bóg mi nie przeszkodził, ergo to Jego wola, ergo to dla mnie dobre? Nie, ale z największego zła Bóg może wyprowadzić dobro, jeżeli Mu na to pozwolę. I to jest łaska, że nie za każdy grzech ponosimy konsekwencje, że Bóg nas wybawia. Gdybyśmy musieli zapłacić za nasze grzechy, to dawno bylibyśmy martwi. Ale Jezus nas odkupił.
Czytam.. i głupieję coraz bardziej:( Każdy mówi co innego.. i każdy jest przekonany, że to on ma rację, a inni fałszują obraz BOGA.. Podziwiam Waszą 100% pewność.. ja nic nie wiem i nic nie rozumiem.. :( ale wierzę, że ON JEST i kocham GO.
Renato nie poddawaj się! Dociekaj do skutku! Człowiek, jeśli poszukuje ma prawo błądzić. Rzecz w tym, że spór, jaki toczymy coraz bardziej przybliża nam Boga.
Gubiąc się w lesie radość nas ogarnia, gdy ktoś wskaże właściwą drogę.
Najgorszym rozwiązaniem jest usiąść na rozdrożu i nic nie robić. Twoja rada udzielona zgubie nie jest dobrym rozwiązaniem.
„Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20)
Co prawda w sposób wirtualny, ale my zgromadziliśmy się w Imię naszego Pana.
Ja nie mam stuprocentowej pewności, Boga się poznaje przez całe życie, ja dopiero się uczę, jak bardzo Bóg nas kocha, że jest Miłością i Dobrocią, że nie karze, że jest po naszej stronie, że chce nam pomóc. Nie przejmuj się, że "nic nie wiesz i nic nie rozumiesz", bo "Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył" (J 1,18), dlatego weź Ewangelię, czytaj i rozważaj.
Ale ciekawa jest ta dyskusja, przyznasz, prawda? :)
Droga zgubo! Mam coś dla Ciebie: http://www.youtube.com/watch?v=vJCv6OYXTlg&feature=related Posłuchaj. A tutaj masz tekst po polsku: http://cantocristiano.bloog.pl/id,2918233,title,Nikt-cie-nie-kocha-tak-jak-ja,index.html?ticaid=6ee7e
i jeszcze ciut.Tomasz Kempis. "Myślisz, że unikniesz tego, czego przed tobą nikomu z ludzi uniknąć się nie udało? Który święty przeszedł przez świat bez krzyża i cierpienia? Nawet Pan nasz Jezus Chrystus, jak mówi, póki żył, nie miał jednej godziny bez bólu. Czyż nie potrzeba było, aby Chrystus cierpiał i tak wszedł do chwały swojej? Więc jakim prawem Ty szukasz innej drogi, nie tej królewskiej, jaką jest droga krzyża świętego? 7. Całe życie Chrystusa to krzyż i męka, a ty dla siebie szukasz wytchnienia i radości? Mylisz się, mylisz sadząc, że szukasz czego innego niż cierpienia, bo całe to śmiertelne życie pełne jest nieszczęść i poznaczone krzyżami. A im kto wyżej stoi na stopniach doskonałości, tym cięższe nieraz znajduje krzyże, bo miłość pomnaża mękę wygnania. 8. A jednak tak bardzo zasmucony i on nie pozostaje bez ulgi i pociechy, bo wie, że kiedy cierpliwie niesie swój krzyż, plon jego rośnie. Kto dobrowolnie podda się swemu krzyżowi, cały ciężar przemienia mu się w ufność Bożej miłości. A im więcej ciało omdlewa od cierpienia, tym bardziej dusza przez łaskę wewnętrzną się umacnia. Zdarza się, że człowiek zdobywa taką siłę wewnętrzną w cierpieniu i trudzie, że pragnąc miłośnie uczestniczyć w krzyżu Chrystusa, nie chce już nawet żyć bez bólu i cierpienia, bo wierzy, że Bóg przyjmie go tym łaskawiej, im więcej on dla Niego potrafi przecierpieć. A przecież nie jest to rzecz zwykłego ludzkiego męstwa, ale łaska Chrystusowa, która i to może i sprawia, że kruche ciało ludzkie całym sercem do tego dąży i to kocha, czego z natury powinno się obawiać i czego unikać. 9. Nie ludzka to rzecz dźwigać krzyż, kochać krzyż, poskramiać ciało i panować nad nim, unikać zaszczytów, pogodnie znosić zniewagi, pomijać siebie samego i pragnąć być pomijanym, mężnie znosić trudności i straty i nic dla siebie nie pragnąć z dobrodziejstw świata. Gdybyś liczył tylko na siebie, jakże mógłbyś coś z tego osiągnąć? Lecz kiedy zaufasz Bogu, ześle ci taka siłę, że świat i ciało podda się Twojej władzy. Nawet diabła, największego swego wroga, się nie ulękniesz, jeżeli zbroją twoja będzie wiara, a krzyż sztandarem. 10. Tak się więc nastawiaj, abyś był dobrym i wiernym sługą Chrystusa, sługą, który dźwiga mężnie krzyż Pana ukrzyżowanego z wielkiej miłości do ciebie. Przygotuj się do znoszenia wielu zmartwień i kłopotów w tym nędznym życiu, bo wszystko to będzie z tobą, gdziekolwiek się znajdziesz, a choćbyś nie wiem gdzie się ukrył, z pewnością je napotkasz. Już tak być musi i nie ma innego sposobu uniknięcia nieszczęść i bólu, tylko ten jeden: przecierpieć je. Pij chciwie z kielicha Pana, jeśli pragniesz być z Nim w przyjaźni i mieć cząstkę z nim wspólną. A radości pozostaw Bogu, udzieli ich, komu zechce. Ty zaś nastaw się na cierpliwe znoszenie cierpień i pomyśl sobie, że one same są największą radością, bo wszystkie udręki życia nie są godne przyszłej chwały, a trzeba na nią zasłużyć, choćbyś miał znieść je wszystkie jeden. 11. Gdy dojdziesz do tego, że cierpienie stanie ci się miłe i zasmakujesz w nim dla miłości Chrystusa, bądź pewny, że jesteś na dobrej drodze, że znalazłeś raj na ziemi. Ale dopóki uginasz się pod ciężarem cierpienia i chcesz go uniknąć, źle jeszcze z tobą. Ono i tak dosięgnie cię, gdziekolwiek byś uciekł. 12. Do czego tu jesteś? Jeśli zrozumiesz, że do cierpienia i śmierci, od razu staniesz się lepszy i znajdziesz pokój ducha. Nawet gdybyś razem z Pawłem został porwany do 37 siódmego nieba, nie zabezpieczy cię to przed żadnym cierpieniem. Ja mu pokażę - rzecze Jezus - ile ma wycierpieć dla mego imienia. A więc pozostaje ci cierpieć, jeżeli chcesz miłować Jezusa i na zawsze Mu służyć. 13. Obyś tylko był godny cierpieć dla imienia Jezusa! Jakaż czekałaby cię chwała, jaka to radość dla wszystkich świętych Pańskich, jaki przykład dla bliskich! Bo wszyscy cenią sobie cierpliwość, choć mało jest tych, którzy chcą cierpieć. To sprawiedliwe, abyś ty chętnie pocierpiał choć trochę dla Chrystusa, gdy inni więcej jeszcze cierpią dla świata. 14. Zrozum, że musisz żyć umierając nieustannie. A im kto więcej umiera dla siebie, tym bardziej zaczyna żyć w Bogu. Ten tylko potrafi pojąć sprawy Boże, kto pochyli się nisko, aby dźwigać swe niedole dla Chrystusa. Nic nie jest milsze Bogu i nic dla ciebie bardziej zbawienne na świecie niż chętne znoszenie cierpienia dla Chrystusa. A nawet gdybyś mógł wybrać, powinieneś pragnąć raczej cierpieć dla Chrystusa niż cieszyć się i radować, bo przez to upodobnisz się bardziej do Niego i do wszystkich Jego świętych. Nasze zasługi i doskonałość nie zależą od szczęścia i radości, ale raczej od umiejętności przyjmowania ciężarów i nieszczęść. 15. Gdyby była jaka lepsza i skuteczniejsza droga zbawienia dla człowieka niż cierpienie, Chrystus ukazałby nam ją słowem lub przykładem. A przecież idących za Nim uczniów i wszystkich, którzy chcieli postępować za Nim, wyraźnie zachęca do niesienia krzyża i mówi: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i naśladuje mnie. Na koniec, gdyśmy już tyle przeczytali i rozważyli, zjawia nam się jedno zdanie: Tylko przez wielkie cierpienie wejść można do Królestwa niebieskie" Więc jednak ..cierpienie jest łaską ;)..noo..nie pomyliłam sie ;)
Szkoda, że nie czytasz ze zrozumieniem... Więc ci napiszę inaczej (czcionka pogrubiona to moje, pochyła to twoje).
"Myślisz, że unikniesz tego, czego przed tobą nikomu z ludzi uniknąć się nie udało?" - już to cytowałam: "Każdy z nas cierpi. Nie będzie osoby, która nie cierpi. Każdy z nas niesie krzyż swojego życia."
"Czyż nie potrzeba było, aby Chrystus cierpiał i tak wszedł do chwały swojej?" - Pan Jezus cierpiał, bo chciał być podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu (por. Hbr 4,15), "Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy."(Iz 53,4-5a)
"Całe życie Chrystusa to krzyż i męka, a ty dla siebie szukasz wytchnienia i radości?" - To czemu Renato siedzisz tyle na Internecie, czemu szukasz dla siebie wytchnienia?... Masz rację, bo Bóg kazał kochać bliźniego jak siebie samego (por. Mk 12,31), więc jeżeli siebie nie kochamy, nie będziemy kochać innych. Ale twój święty nie każe dla siebie szukać wytchnienia i radości...
"A im kto wyżej stoi na stopniach doskonałości, tym cięższe nieraz znajduje krzyże, bo miłość pomnaża mękę wygnania." - Tak, bo im bardziej kogoś kocham, tym bardziej pragnę z nim być, tym częściej chcę go widzieć i z nim rozmawiać. Ale: "(...) wiele osób boi się Pana Boga, Jego miłości, bo im się wydaje, że im bliżej będą Pana Boga, tym więcej będą cierpieć, niejako On jest tego sprawcą. Bóg nas uczy - im bliżej Niego jesteśmy - żebyśmy potrafili przyjąć cierpienie i Bóg nas przeprowadzi przez cierpienie i da nam łaskę, da nam siłę." A nie jest to prawdą, że Bóg daje więcej cierpienia tym, którzy są bliżej Niego, bo wiele ludzi już dawno odwróciło się od Boga, bo tak bardzo cierpieli i myśleli, że to Bóg na nich to zesłał, więc takiego Boga nie chcieli.
"Kto dobrowolnie podda się swemu krzyżowi, cały ciężar przemienia mu się w ufność Bożej miłości." - A ty napisałaś: ".Pan doswiadcza,Pan poucza..zmniejsza to intsensywnosc bólu?..cierpienia?..leku?..no nie do konca ;)."
"A im więcej ciało omdlewa od cierpienia, tym bardziej dusza przez łaskę wewnętrzną się umacnia." - Ciekawi mnie, czy ty omdlewasz od cierpienia. Nie wkładaj na ludzi ciężarów, których sama nie możesz unieść (por. Mt 23,4).
"Zdarza się, że człowiek zdobywa taką siłę wewnętrzną w cierpieniu i trudzie, że pragnąc miłośnie uczestniczyć w krzyżu Chrystusa, nie chce już nawet żyć bez bólu i cierpienia, bo wierzy, że Bóg przyjmie go tym łaskawiej, im więcej on dla Niego potrafi przecierpieć." - Wierzę, że święci mogli tak to odczuwać. Ale odczucia są subiektywne. Nie możemy zasłużyć na zbawienie, u ludzi to niemożliwe (por. Mk 10,27). Nie możemy zasłużyć na miłość Boga, bo On nas kocha bezwarunkowo.
"Nie ludzka to rzecz dźwigać krzyż" - o tym też już cytowałam: "Bóg nam może pomóc w cierpieniu, żeby zmienić swoje życie, i z tego łaskę i dobro wyprowadzić. My sami nie jesteśmy w stanie."
"Już tak być musi i nie ma innego sposobu uniknięcia nieszczęść i bólu, tylko ten jeden: przecierpieć je." - o tym też już cytowałam: "Niemniej jednak nikt z nas od cierpienia nie ucieknie, jakie by ono nie było(...)"
"Do czego tu jesteś? Jeśli zrozumiesz, że do cierpienia i śmierci, od razu staniesz się lepszy i znajdziesz pokój ducha." - Ja tu jestem dlatego, że Bóg mnie stworzył z miłości, jestem tu po to, żeby mnie kochał, bo na to mnie stworzył, żeby się podzielić ze mną Swoją Miłością. Oczywiście, że są cierpienia, ale cierpienie jest złe, Bóg go nie chce dla mnie, dlatego jest przy mnie, kiedy cierpię, On chce mi pomóc, On jest po mojej stronie.
"Nasze zasługi i doskonałość nie zależą od szczęścia i radości, ale raczej od umiejętności przyjmowania ciężarów i nieszczęść." - To prawda, że nie wszystko jest dobre, co jest przyjemne. Ale świętość to nie jest doskonałość. Tylko Bóg jest Święty. Świętość jest łaską i człowiek o tyle się staje święty, na ile otworzy się na miłość Boga.
"Gdyby była jaka lepsza i skuteczniejsza droga zbawienia dla człowieka niż cierpienie, Chrystus ukazałby nam ją słowem lub przykładem. A przecież idących za Nim uczniów i wszystkich, którzy chcieli postępować za Nim, wyraźnie zachęca do niesienia krzyża i mówi: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i naśladuje mnie." - Tak, trzeba nieść swój krzyż. Już o tym pisałam.
Nie neguję świętych. Ale po pierwsze święci inaczej niektóre rzeczy postrzegali. Używali mistycznych formuł, które są zrozumiałe na wyższych poziomach życia duchowego, ale innym ludziom wyrządzają ogromną krzywdę. Więc jeżeli nie chcesz ludzi od Boga odwrócić, to nie pisz tutaj, żeby omdlewać od cierpienia, nie pisz: "chcesz być blisko Niego?..to pozwól MU na zadanie ci bólu". Bóg nie zadaje bólu. On nie jest masochistą. To wszystko nasze i innych wybory. Prawda też boli. Ale Bóg nie jest tyranem, żeby zadawać ból, On nie przygotowuje narzędzi tortur. On jest z nami, kiedy cierpimy. On jest po naszej stronie. Chce nam pomóc. Po drugie święci nie zostali świętymi za to, co pisali (Tomasz a Kempis żył na przełomie XIV i XV wieku), bo w dzisiejszych czasach wiemy więcej i pod wieloma myślami świętych, Kościół już się nie podpisuje, Kościół też zmienia zdanie - już nie palą czarownic na stosach, już przepraszają za śmierć Galileusza, już uważają, że człowiekiem się jest od poczęcia, a nie dopiero po czterdziestu dniach), zostali świętymi za bliskość z Bogiem, za otwarcie na Jego miłość. Bogu nie zależy na naszej doskonałości, ale na byciu z Nim, więc święci mogli się mylić, ale ważne, że otworzyli się na Bożą miłość.
Jeżeli chcesz swój - moim zdaniem nieprawdziwy - obraz Boga zachować, to sobie go zachowuj, ale tutaj tak nie pisz o Bogu, jeśli zależy Ci, żeby ludzie poznali i umiłowali Boga. Bo Bóg jest Dobrem i Miłością. Faryzeusze też się oburzali, że Jezus przebacza grzechy, lepiej by było gdyby gromił i potępiał. "Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje." (Łk 7,47). Bóg kocha nas bezwarunkowo, kocha nas takimi jakimi jesteśmy, ale my mamy starać się być lepsi, ale z miłości, a nie z lęku przed karą.
Napisałaś, że nie przekonują Cię moje słowa, ani słowa księży, tylko żywoty świętych. Mnie przekonuje Bóg, który się objawił w Swoim Słowie i w Jezusie Chrystusie. Słowa księży, żywoty świętych i komentarze internautów oceniam wewnątrz, czy mnie przybliżają do Boga, czy ukazują Jego prawdziwy obraz.
ann20 (żałuję, że Twój nick jest taki bezosobowy), zadałaś(eś) sobie sporo trudu, żeby wiele wątpliwości rozwiać, albo też zasiać niepewność we właściwym interpretowaniu Bożego Słowa. Osobiście cieszę się, że dyskusja, choć burzliwa daje szansę na lepsze poznanie Miłującego Boga.
No cóż..mnie z kolei Bóg raniący przekonuje bardzo ;)..i Chwała Mu za to że ten ból mi zadaje ;)..dzięki temu jestem wstanie zrozumieć siebie..przyczynę upadku,grzechu,zniewolenia ;)..dzięki temu widzę w jakim celu ON na ten upadek pozwolił ;)..ale przede wszystkim dziękuje MU ze choć otwiera,to także i leczy..i daje pewność ,przebaczenia,usprawiedliwienia-Jego zranienia nie przeczą Jego Miłosci ;)..ale okej,żeby zrozumieć trzeba doświadczyć ;)..ja w każdym razie sie przed nimi nie wzdragam ;)..wiem ze są zbawcze ;)
wiec powiem inaczej-Bóg pozwala zeby człowiek cierpiał;)..pozwala choc moze do cierpienia nie dopuścić..bo taką MOC ma ;)-czy z BOgiem czy Bez niego,człowiek zawsze cierpiec bedzie ;)..i innego wyjscia nie ma..uwazam ze lepiej cierpiec z Jego łaską ;)-cierpienie oczyszcza..wzmacnia cnoty..ustawia nasza hierarhie we własciwej kolejności..wskazuje na to co naprawde ważne,i odrzuca co błache ,niepotrzebne..pomaga zwalczyc wiele wad,wiele zniewoleń..a co najwazniejsze najczęsciej nawraca ;)..skoro nie Kempis..to może o Pio?..on też sporo o cierpieniu otrzymanemu przez Pana pisał ;)..droga krzyzowa ann@)..jest zaproszeniem dla nas;)..abysmy nie tylko krzyza nie odrzucili,ale też za krzyz dziękowali;)..wiesz?..przychodzi tez i ten moment,gdy za cierpienie zaczynasz dziękowac ;)..serio;)..bo wiesz ze było potrzebne
Do Janusza: również jestem bardzo zadowolona z tej dyskusji:) Bardzo się cieszę, że tyle osób się w nią włączyło tak czynnie. Masz rację, że aż głupio nie zareagować na miłość bezwarunkową Boga. Dziękuję Tobie za te słowa, bo pokazują mi, że opłacało się tak kłócić ;) "Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz" (Mt 10,34b), mówi Pan Jezus. I mam nadzieję, że jest zadowolony z tej naszej internetowej bitwy o Jego poznanie. Bóg jest Miłością! Alleluja! Pozdrawiam :)
Renatko, nie wiem, czy ten Bóg raniący naprawdę Cię przekonuje. Powiem szczerze, że mi trochę głupio udzielać Ci rad, bo po Twoich komentarzach widzę, że jesteś bardzo blisko Pana. Ale św. Brygida odważyła się upominać papieży;) Zastanów się, dlaczego masz taki obraz Boga. Może miałaś surowych rodziców. Może coś innego, nie wiem. Ale Bóg nie jest raniący. On tak bardzo kocha. On nie zadaje bólu. Ale rozumiem, co chcesz powiedzieć. Kiedy poznajemy prawdę o sobie, to boli. Ale Bóg nie chce, żeby bolało. Kiedy dentysta wierci nam ząb, nie chce, żeby bolało, ale boli. A zdrowy ząb mamy nie dzięki temu bólowi, że go dzielnie znieśliśmy, ale dzięki temu wierceniu i plombie. Wyobraź sobie, że kiedy to cierpienie zadaje ci ból, to Bóg jest obok Ciebie, trzyma Cię za rękę, tak jak rodzic trzyma dziecko na fotelu u dentysty. Zły byłby rodzic, który by powiedział: boisz się dentysty, no to nie pójdziemy, nieważne, że ci się zęby popsują, ważne, żeby nie bolało. Tu nie chodzi o cierpienie. W poznawaniu siebie i w leczeniu zranień, ból jest jakby skutkiem ubocznym. Ale Bóg widzi każdą łzę i jest po naszej stronie.
Oczywiście, że lepiej cierpieć z Jego łaską. O tym pisałam, że jeżeli poprosimy Go o pomoc w cierpieniu, to On z cierpienia wyprowadzi dobro. Ale cierpienie jest złe i nie jest chciane przez Boga. A jaki będzie skutek, to zależy od nas. Jeżeli się zamkniemy na Boga, to cierpienie może nas doprowadzić do jeszcze większego upadku. Ale jeżeli się na Boga otworzymy, to On nam pomoże zmienić nasze życie, bo my sami nic nie możemy.
Jeżeli odpowiada Ci Kempis, to z niego tak szybko nie rezygnuj, tylko nie bierz wszystkiego, ale przefiltruj to przez swój rozum.
Droga Krzyżowa to jest ważne nabożeństwo, tak samo jak opis męki Pana w Ewangeliach. Ważne, bo w każdym fragmencie tej drogi możemy odnaleźć siebie. Jezus tak bardzo chciał być do nas podobny. Panie, Ty wiesz, co ja przechodzę, jak mi ciężko, bo Ty cierpiałeś. Kiedy ja cierpię, staję się podobny do Ciebie.
Nie będę dziękować za cierpienie, bo niby komu? Bogu? Bóg nie zsyła cierpień. Ale będę dziękować za to, co dobrego wyszło z tego cierpienia. Komu? Bogu! Bo tylko Bóg może dobro wyprowadzić z cierpienia.
Porozmawiaj z Panem Bogiem o tym, jak Go widzisz. Niech On Ci powie, czy jest Miłością czy jest Bogiem raniącym. Pozdrawiam :)
Diabeł tkwi w szczegółach. Czytając polemikę:) ann20 i renata155 dostrzegam,że w zasadzie mówicie o tym samym ale inaczej wyrażacie.
Jedynie co mogę, to ewentualnie podzielić się takim doświadczeniem, że Boga najlepiej rozpoznać w głębokości przeżywanego cierpienia, poprzez wierność Jemu w różnych od nas niezależnych doświadczeń ale tu jest bardzo ważne rozróżnienie, które powinniśmy brać pod uwagę przy rozeznawaniu.
Jest cierpienie np. dawniejsza asceza"na zamówienie", względnie cierpienie z powodu naszych zły wyborów czyli grzechu, który zawsze prowadzi do "śmierci".
Tak więc najtrudniej przyjąć po prostu wolę Bożą, czyli radość i trudne doświadczenia życia poprzez okazywane miłosierdzie bliźniemu (cierpienie także nasze, bo dźwigamy brzemiona wzajemnie).
Przyjmowanie postaw samobiczowania, czy ustawianie Boga w pozycji karzącej jest niestety chore!!!
Może taki przykład osoby przeżywającej cierpienie choroby fiz. czy psychicznej. Czy zrozumie i posiądzie to doświadczenie, ten co tego nie doświadcza? Wątpię.
To jest ta wyjątkowość każdej relacji człowieka do Boga i bliźniego. Każdy z nas inaczej to przeżywa i każdy z nas inaczej widzi głębię Boga, która jest otwierana w sposób wyjątkowy dla każdego z osobna.
Zakończę ann20 Twoim cytatem, który jest mi bliski, pozwolisz:): "Mnie przekonuje Bóg, który się objawił w Swoim Słowie i w Jezusie Chrystusie. Słowa księży, żywoty świętych i komentarze internautów oceniam wewnątrz, czy mnie przybliżają do Boga, czy ukazują Jego prawdziwy obraz."
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je.
(Mt 16, 24-28)
Nie jest więc tak do końca jak myślisz.
"Moje drogi nie są waszymi drogami a moje myśli nie są waszymi myślami"
(Iz 55)
Pan Bóg wie najlepiej czego człowiekowi potrzeba najbardziej, wbrew jego racjonalnej logice.
Nie przypadkiem, zatem mottem do czytań dnia dzisiejszego jest cytat: "Kto ma uszy, niechaj słucha".
(Mt 13,43)
Januszu, przeczytaj sobie to, co odpisałam Renacie.
Nie rozumiem, dlaczego uważasz, że nie jest tak, jak myślę. To prawda, że Pan Jezus powiedział, żeby wziąć swój krzyż. Swój krzyż. On nam nie daje cierpień, bo cierpienie to zło. A Bóg jest Dobrem i Miłością. I właśnie dlatego, że: "Moje drogi nie są waszymi drogami a moje myśli nie są waszymi myślami" (Iz 55), my nie możemy tej Miłości pojąć, tylko wolelibyśmy Boga, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Ale "Kto ma uszy, niechaj słucha" (Mt 13,43), więc trzeba porzucić swój nieprawdziwy obraz Boga i wsłuchać się głębiej w to, co mówi Jezus, żeby poznać prawdę, a prawda nas wyzwoli (por. J 8,32).
Nawet kiedy ześle ci kary i ciosy, jest godzien wdzięczności, bo wszystko, co nam się z Jego woli przydarza - zsyła On dla naszego zbawienia...Tomasz Kempis
Bóg nie karze za grzechy, tylko karci, czyli upomina, poucza. To, co my uważamy za karę, to jest konsekwencją naszych grzechów, naszych wyborów. Bóg nie jest dla nas mściwy i zły, kiedy Go nie słuchamy.
Np. "bo Ty, Panie, Boże Zastępów, jesteś Bogiem Izraela. Przebudź się, by skarcić wszystkie ludy, nie miej litości dla wszystkich podłych buntowników" (Ps 59,6) To nie znaczy, że Bóg będzie się mścił na "podłych buntownikach", ale że ich napomni.
Przepraszam, z przyczyn nie zależnych ode mnie nie mogłem rozwinąć myśli.
Absolutnie nie kwestionuję obiektywnej prawdy, iż Bóg jest Miłością, więcej, wzorcem miłości. Co zresztą pięknie i dosadnie wybrzmiewa z przytoczonych przez Ciebie homilii.
Wracając do polemiki napisałem: nie jest tak do końca, jak myślisz, a nie "nie jest tak jak myślisz". Rozumiem również, że za przykładem Jezusa swój krzyż mam podjąć. Nieudolne postrzeganie Boga przeze mnie nie ma nic wspólnego z bilansowaniem swoich uczynków. I tak jestem pod kreską. Pragnę Boga, jak słońca, powietrza, wody, pokarmu, życiowego drogowskazu.
I tu się zgadzamy.
Niepokój mój budzi jednak fakt przedstawiania Boga, jako nieskończonego zdroju miłosierdzia, z którego można czerpać bezkarnie i zuchwale. Za taką postawę pstryczek w nos się należy.
Należy się nawet wówczas, gdy taką myśl utrwalimy sobie, w codziennym postępowaniu.
Wszak miłość jest wymagająca.
Pozdrawiam
"Niepokój mój budzi jednak fakt przedstawiania Boga, jako nieskończonego zdroju miłosierdzia, z którego można czerpać bezkarnie i zuchwale." Wskaż mi ten moment, gdzie tak napisałam. Przecież jednym z grzechów przeciwko Duchowi Świętemu jest: grzeszyć licząc zuchwale na Miłosierdzie Boże.
Ja wcale nie mówię, żeby robić, co chcę, bo Bóg mnie i tak kocha. To jest prawda, że Bóg kocha każdego i nie może przestać kochać, choćbym nawet odwróciła się od Niego, On będzie mnie kochał. Ale czy po to, żebym się starała żyć zgodnie z przykazaniami, mam sobie mówić, że Bóg jest sędzią, strażnikiem? Nie o to chodzi. Ja tutaj tak często podkreślam, że Bóg jest Dobrem i Miłością. Ale nie dlatego, żeby hulaj dusza piekła nie ma. Ale dlatego, że Bóg jest taki, On sam tak o sobie mówi. Jezus powiedział Faustynie: "O jak bardzo mnie rani niedowierzanie duszy. Taka dusza wyznaje, że jestem święty i sprawiedliwy, a nie wierzy, że jestem miłosierdziem, nie dowierza dobroci mojej. I szatani wielbią sprawiedliwość moją, ale nie wierzą w dobroć moją" Dz 300. Dlatego tyle o tym piszę, żeby ludzie zrozumieli, że mówiąc o sprawiedliwości Boga, innych do Boga nie przyprowadzą. To zadziwiające, ile w Biblii jest słów o miłości Boga do człowieka. Wczoraj w pierwszym czytaniu było o tym, jak bardzo Bóg pragnie nas mieć blisko Siebie. Ale zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi tego nie rozumie, nie rozumieli tego Izraelici (Oz 11,1.3-4.8c-9), nie rozumieli tego faryzeusze, nie rozumieją tego ludzie, którzy sami sobie nie wybaczają, albo nie doświadczyli nigdy miłości. Jeżeli mówię, że Bóg jest miłością, to i tak za mało. Jezus powiedział św. Faustynie: "Córko moja, chociażbyś mówiła naraz wszystkimi językami ludzkimi i anielskimi, to i tak nie wypowiedziałabyś za wiele, ale owszem, dopiero byś w cząstce wysławiła dobroć moją - moje niezgłębione miłosierdzie." (Dz 1605).
Zatem nie martw się, Januszu, wiem, że miłość Boga jest wymagająca, tak jak dobrzy rodzice wymagają od dzieci i stawiają im granice, a to wszystko dla ich dobra i z miłości do nich.
A teraz dlaczego się ludzie na Boga obrażają? Właśnie przez takie nieprawdziwe obrazy Boga, że Bóg karze i zsyła cierpienia!
Pan jest Bogiem zazdrosnym,jesli trzeba to zrani..jesli trzeba to wypijemy kielich do dna ,i ten kielich z Jego rąk otrzymujemy ;)...czasem Boze wybawienie objawia sie dopiero TAM;)..nie zawsze jest to po naszej mysli,nie zawsze jest to zgodne z naszym zaufaniem,z nasza wiara..i to jest cierpienie od Boga przyjęte,przez Boga dopuszczone..sztuką jest przyjąć zranienie od Boga..moze dlatego boimy sie przyjac,ze Bóg może tego cierpienia od nas chciec ;)..no cóz..przyklady świętych mówia same za siebie;)..kazdy swiety cierpiał,nie dostawal znieczulenia;)..Świętymi bądzicie jako ja jestem ;)..to sie łaczy z cierpieniem nierozerwalnie..nie odsuwajmy Boga od tego co oczyszcza i co przemienia ;)..inaczej pojmujemy milosc niz ON..dlatego ja sie nie zgadzam z twoim zdaniem
Droga Siostro w Chrystusie! Wzdrygam się na taki obraz Boga, który "jesli trzeba to zrani". Już prowadziłyśmy podobną dyskusję, widzę, że moje słowa Cię nie przekonują, dlatego pomyślałam, że posłużę się cytatami dwóch księży. Więcej nic nie będę dodawać i temat ja kończę. "Każdy z nas cierpi. Nie będzie osoby, która nie cierpi. Każdy z nas niesie krzyż swojego życia. Nie ma co go szukać nie wiadomo gdzie, wystarczy to, co mamy. Niemniej jednak nikt z nas od cierpienia nie ucieknie, jakie by ono nie było - czy fizyczne, czy jakieś duchowe, ale ono będzie zawsze. Dlatego, że nie jesteśmy wolni od grzechów, od skutków grzechów, od błędnych wyborów, jesteśmy między ludźmi i też ludzie grzeszą i jesteśmy na to narażeni. Cierpienie jest tajemnicą. Nigdy cierpienie nie jest łaską. Nigdy. Cierpienie jest złem. Jest to skutek grzechu. Natomiast Bóg może nam pomóc w cierpieniu i z cierpienia dobro wyprowadzić, dać nam łaskę. Jest to ważne, dlatego, że wiele osób utożsamia cierpienie z Bogiem: Bóg zsyła cierpienie, Bóg zsyła krzyże. (...) Bóg nie chce cierpienia człowieka, to wynika z naszych wyborów. Bóg jest czystą miłością i samą miłością. Natomiast bardzo często ludzie mają pomieszanie w głowie w tej kwestii. Bardzo często oskarżamy Boga o cierpienie, o zło (...). Nie ma jasnych odpowiedzi, nie zawsze da się odpowiedzieć: dlaczego cierpię. Ale na pewno nie jest to wina Pana Boga. Bo gdybyśmy tak mówili, że Bóg dopuszcza, Bóg zsyła, to Bóg nie jest miłością, bo jaka to miłość. I dlatego wiele osób boi się Pana Boga, Jego miłości, bo im się wydaje, że im bliżej będą Pana Boga, tym więcej będą cierpieć, niejako On jest tego sprawcą. Bóg nas uczy - im bliżej Pana Boga jesteśmy - żebyśmy potrafili przyjąć cierpienie i Bóg nas przeprowadzi przez cierpienie i da nam łaskę, da nam siłę. (...) Skoro cierpienie jest łaską, to dlaczego jest piekło? Przecież w piekle się cierpi. Jaka to łaska? Skoro cierpienie jest łaską, to dlaczego w niebie nie ma cierpienia? Tylko jest wieczna radość. Cierpienie to jest przejściowy stan. (...) Bóg nam może pomóc w cierpieniu, żeby zmienić swoje życie, i z tego łaskę i dobro wyprowadzić. My sami nie jesteśmy w stanie. (...) Cierpienie wynika z moich wyborów i z czyichś wyborów, ale Bóg może z tego łaskę wyprowadzić pod warunkiem, że ja będę chciał, zdecyduję się do Niego przyjść i o pomoc poprosić w cierpieniu." [cytuję za: ks. Robert Steszuk w: http://archiwum.radiopodlasie.pl/?p=7223]. "(...)przydziela Bogu funkcję wymierzającego karę. Takie przedstawienie Najwyższego budzi we mnie niepokój. Boję się Boga, który jest dla mnie łaskawy wtedy, gdy ja jestem dobry dla Niego, a w sytuacji mojego grzechu przemienia się w karzącego Sędziego. Jako kapłan nie chcę przekazywać ludziom obrazu Stwórcy, wobec którego obowiązuje swoisty "handel wymienny": jest dla nas dobry, jeśli spełniamy Jego przykazania; w przeciwnym wypadku ma już w zanadrzu przygotowaną odpowiednią sankcję. Takie pojmowanie naszej relacji ze Stwórcą formuje niezdrową mentalność formalistycznie pojętego "bycia w porządku wobec Boga". (...) Taka koncepcja relacji z Bogiem jest pogańska i po prostu nieprawdziwa, a przekonuje o tym pierwsze napotkane w życiu niepowodzenie. Powstają wówczas pełne wyrzutu pytania: Boże, jak to możliwe? Ja spełniam Twoje przykazania, a Ty zsyłasz mi chorobę, zabierasz ukochaną osobę itp. Nie wywiązujesz się z umowy! Dalsze wnioskowanie idące tym torem prowadzi do uznania niesprawiedliwości Boga albo też w ogóle neguje Jego istnienie. W "najlepszym" wypadku człowiek żyje ze świadomością Boga-Strażnika, którego trudno serdecznie kochać; spontanicznie natomiast się Go lęka ze względu na perspektywę potencjalnej kary." [cytuję za: ks. Jacek Kacprzak w: http://www.przewodnik-katolicki.pl/nr/wiara/miedzy_strachem_a_miloscia.html] (podkreślenia moje)
kto kocha ,ten cierpi ;)..inaczej sie nie da;)..chcesz być blisko Niego?..to pozwól MU na zadanie ci bólu;)..dlaczego gdy swięty miał do wyboru spokojne pobożne życie,a cierpienia,i gdy oddawał to Bogu do wyboru..Bóg zawsze wybierał te druga drogę?//cierpienie jest człowiekowi potrzebne,bez niego nie byłby wstanie wzrastać,ani otwierać serca na Boża łaske ;)
Masz racje,,nie przekonaja mnie twouje slowa..ani slowa księzy ;)..za to zdecydowanie przekonuje mnie zywot swietych ;)
„Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego. Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie."
Mt 13,36-43
W kontekście komentarzy do czytań należy uczynić rozróżnienie o jakim mówi Słowo w/w fragmentu Ewangeli Św.
Bóg przychodzi z dobrem najwyższym. Zły natomiast ze zniszczeniem i kłamstwem.
Dlatego jest tak wielka walka o serce człowieka, bo w jego wnętrzu dochodzi do decyzji , co mam wybrać, komu służyć ?
Bóg nas do niczego nie zmusza , mamy wolny wybór pomiędzy dobrem, a złem.
Oczywiście,że wybieram dobro , bo ono mnie, nie zniszczy lecz da Życie , choćby cały świat legł w gruzach.
Boże, bądź uwielbiony w nas i pośród nas !
"skoro taka Jego wola i takie Jego dopuszczenie,,to wszystko dla mojego dobra,i dla jego chwały" - czyli np. czynię zło, a Bóg mi nie przeszkodził, ergo to Jego wola, ergo to dla mnie dobre? Nie, ale z największego zła Bóg może wyprowadzić dobro, jeżeli Mu na to pozwolę.
I to jest łaska, że nie za każdy grzech ponosimy konsekwencje, że Bóg nas wybawia. Gdybyśmy musieli zapłacić za nasze grzechy, to dawno bylibyśmy martwi. Ale Jezus nas odkupił.
Podziwiam Waszą 100% pewność.. ja nic nie wiem i nic nie rozumiem.. :( ale wierzę, że ON JEST i kocham GO.
Gubiąc się w lesie radość nas ogarnia, gdy ktoś wskaże właściwą drogę.
Najgorszym rozwiązaniem jest usiąść na rozdrożu i nic nie robić. Twoja rada udzielona zgubie nie jest dobrym rozwiązaniem.
„Gdzie dwóch albo trzech gromadzi się w Moje imię, tam jestem pośród nich” (Mt 18,20)
Co prawda w sposób wirtualny, ale my zgromadziliśmy się w Imię naszego Pana.
I bardzo dobrze, że jesteśmy autentyczni.
Pan Bóg lizusostwa nie lubi.
Ja nie mam stuprocentowej pewności, Boga się poznaje przez całe życie, ja dopiero się uczę, jak bardzo Bóg nas kocha, że jest Miłością i Dobrocią, że nie karze, że jest po naszej stronie, że chce nam pomóc. Nie przejmuj się, że "nic nie wiesz i nic nie rozumiesz", bo "Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył" (J 1,18), dlatego weź Ewangelię, czytaj i rozważaj.
Ale ciekawa jest ta dyskusja, przyznasz, prawda? :)
Posłuchaj. A tutaj masz tekst po polsku: http://cantocristiano.bloog.pl/id,2918233,title,Nikt-cie-nie-kocha-tak-jak-ja,index.html?ticaid=6ee7e
"Myślisz, że unikniesz tego, czego przed tobą nikomu z ludzi uniknąć się nie udało? Który święty przeszedł przez świat bez krzyża i cierpienia?
Nawet Pan nasz Jezus Chrystus, jak mówi, póki żył, nie miał jednej godziny bez bólu. Czyż nie potrzeba było, aby Chrystus cierpiał i tak wszedł do chwały swojej? Więc jakim prawem Ty szukasz innej drogi, nie tej królewskiej, jaką jest droga krzyża świętego?
7. Całe życie Chrystusa to krzyż i męka, a ty dla siebie szukasz wytchnienia i radości? Mylisz się, mylisz sadząc, że szukasz czego innego niż cierpienia, bo całe to śmiertelne życie pełne jest nieszczęść i poznaczone krzyżami. A im kto wyżej stoi na stopniach doskonałości, tym cięższe nieraz znajduje krzyże, bo miłość pomnaża mękę wygnania.
8. A jednak tak bardzo zasmucony i on nie pozostaje bez ulgi i pociechy, bo wie, że kiedy cierpliwie niesie swój krzyż, plon jego rośnie. Kto dobrowolnie podda się swemu krzyżowi, cały ciężar przemienia mu się w ufność Bożej miłości. A im więcej ciało omdlewa od cierpienia, tym bardziej dusza przez łaskę wewnętrzną się umacnia. Zdarza się, że człowiek zdobywa taką siłę wewnętrzną w cierpieniu i trudzie, że pragnąc miłośnie uczestniczyć w krzyżu Chrystusa, nie chce już nawet żyć bez bólu i cierpienia, bo wierzy, że Bóg przyjmie go tym łaskawiej, im więcej on dla Niego potrafi przecierpieć. A przecież nie jest to rzecz zwykłego ludzkiego męstwa, ale łaska Chrystusowa, która i to może i sprawia, że kruche ciało ludzkie całym sercem do tego dąży i to kocha, czego z natury powinno się obawiać i czego unikać.
9. Nie ludzka to rzecz dźwigać krzyż, kochać krzyż, poskramiać ciało i panować nad nim, unikać zaszczytów, pogodnie znosić zniewagi, pomijać siebie samego i pragnąć być pomijanym, mężnie znosić trudności i straty i nic dla siebie nie pragnąć z dobrodziejstw świata. Gdybyś liczył tylko na siebie, jakże mógłbyś coś z tego osiągnąć? Lecz kiedy zaufasz Bogu, ześle ci taka siłę, że świat i ciało podda się Twojej władzy. Nawet diabła, największego swego wroga, się nie ulękniesz, jeżeli zbroją twoja będzie wiara, a krzyż sztandarem.
10. Tak się więc nastawiaj, abyś był dobrym i wiernym sługą Chrystusa, sługą, który dźwiga mężnie krzyż Pana ukrzyżowanego z wielkiej miłości do ciebie. Przygotuj się do znoszenia wielu zmartwień i kłopotów w tym nędznym życiu, bo wszystko to będzie z tobą, gdziekolwiek się znajdziesz, a choćbyś nie wiem gdzie się ukrył, z pewnością je napotkasz.
Już tak być musi i nie ma innego sposobu uniknięcia nieszczęść i bólu, tylko ten jeden: przecierpieć je. Pij chciwie z kielicha Pana, jeśli pragniesz być z Nim w przyjaźni i mieć cząstkę z nim wspólną. A radości pozostaw Bogu, udzieli ich, komu zechce.
Ty zaś nastaw się na cierpliwe znoszenie cierpień i pomyśl sobie, że one same są największą radością, bo wszystkie udręki życia nie są godne przyszłej chwały, a trzeba na nią zasłużyć, choćbyś miał znieść je wszystkie jeden.
11. Gdy dojdziesz do tego, że cierpienie stanie ci się miłe i zasmakujesz w nim dla miłości Chrystusa, bądź pewny, że jesteś na dobrej drodze, że znalazłeś raj na ziemi. Ale dopóki uginasz się pod ciężarem cierpienia i chcesz go uniknąć, źle jeszcze z tobą. Ono i tak dosięgnie cię, gdziekolwiek byś uciekł.
12. Do czego tu jesteś? Jeśli zrozumiesz, że do cierpienia i śmierci, od razu staniesz się lepszy i znajdziesz pokój ducha. Nawet gdybyś razem z Pawłem został porwany do
37
siódmego nieba, nie zabezpieczy cię to przed żadnym cierpieniem. Ja mu pokażę - rzecze Jezus - ile ma wycierpieć dla mego imienia. A więc pozostaje ci cierpieć, jeżeli chcesz miłować Jezusa i na zawsze Mu służyć.
13. Obyś tylko był godny cierpieć dla imienia Jezusa! Jakaż czekałaby cię chwała, jaka to radość dla wszystkich świętych Pańskich, jaki przykład dla bliskich! Bo wszyscy cenią sobie cierpliwość, choć mało jest tych, którzy chcą cierpieć. To sprawiedliwe, abyś ty chętnie pocierpiał choć trochę dla Chrystusa, gdy inni więcej jeszcze cierpią dla świata.
14. Zrozum, że musisz żyć umierając nieustannie. A im kto więcej umiera dla siebie, tym bardziej zaczyna żyć w Bogu. Ten tylko potrafi pojąć sprawy Boże, kto pochyli się nisko, aby dźwigać swe niedole dla Chrystusa. Nic nie jest milsze Bogu i nic dla ciebie bardziej zbawienne na świecie niż chętne znoszenie cierpienia dla Chrystusa.
A nawet gdybyś mógł wybrać, powinieneś pragnąć raczej cierpieć dla Chrystusa niż cieszyć się i radować, bo przez to upodobnisz się bardziej do Niego i do wszystkich Jego świętych. Nasze zasługi i doskonałość nie zależą od szczęścia i radości, ale raczej od umiejętności przyjmowania ciężarów i nieszczęść.
15. Gdyby była jaka lepsza i skuteczniejsza droga zbawienia dla człowieka niż cierpienie, Chrystus ukazałby nam ją słowem lub przykładem. A przecież idących za Nim uczniów i wszystkich, którzy chcieli postępować za Nim, wyraźnie zachęca do niesienia krzyża i mówi: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i naśladuje mnie. Na koniec, gdyśmy już tyle przeczytali i rozważyli, zjawia nam się jedno zdanie: Tylko przez wielkie cierpienie wejść można do Królestwa niebieskie"
Więc jednak ..cierpienie jest łaską ;)..noo..nie pomyliłam sie ;)
Szkoda, że nie czytasz ze zrozumieniem... Więc ci napiszę inaczej (czcionka pogrubiona to moje, pochyła to twoje).
"Myślisz, że unikniesz tego, czego przed tobą nikomu z ludzi uniknąć się nie udało?" - już to cytowałam: "Każdy z nas cierpi. Nie będzie osoby, która nie cierpi. Każdy z nas niesie krzyż swojego życia."
"Czyż nie potrzeba było, aby Chrystus cierpiał i tak wszedł do chwały swojej?" - Pan Jezus cierpiał, bo chciał być podobny do nas we wszystkim oprócz grzechu (por. Hbr 4,15), "Lecz On się obarczył naszym cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali, chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy."(Iz 53,4-5a)
"Całe życie Chrystusa to krzyż i męka, a ty dla siebie szukasz wytchnienia i radości?" - To czemu Renato siedzisz tyle na Internecie, czemu szukasz dla siebie wytchnienia?... Masz rację, bo Bóg kazał kochać bliźniego jak siebie samego (por. Mk 12,31), więc jeżeli siebie nie kochamy, nie będziemy kochać innych. Ale twój święty nie każe dla siebie szukać wytchnienia i radości...
"A im kto wyżej stoi na stopniach doskonałości, tym cięższe nieraz znajduje krzyże, bo miłość pomnaża mękę wygnania." - Tak, bo im bardziej kogoś kocham, tym bardziej pragnę z nim być, tym częściej chcę go widzieć i z nim rozmawiać. Ale: "(...) wiele osób boi się Pana Boga, Jego miłości, bo im się wydaje, że im bliżej będą Pana Boga, tym więcej będą cierpieć, niejako On jest tego sprawcą. Bóg nas uczy - im bliżej Niego jesteśmy - żebyśmy potrafili przyjąć cierpienie i Bóg nas przeprowadzi przez cierpienie i da nam łaskę, da nam siłę." A nie jest to prawdą, że Bóg daje więcej cierpienia tym, którzy są bliżej Niego, bo wiele ludzi już dawno odwróciło się od Boga, bo tak bardzo cierpieli i myśleli, że to Bóg na nich to zesłał, więc takiego Boga nie chcieli.
"Kto dobrowolnie podda się swemu krzyżowi, cały ciężar przemienia mu się w ufność Bożej miłości." - A ty napisałaś: ".Pan doswiadcza,Pan poucza..zmniejsza to intsensywnosc bólu?..cierpienia?..leku?..no nie do konca ;)."
"A im więcej ciało omdlewa od cierpienia, tym bardziej dusza przez łaskę wewnętrzną się umacnia." - Ciekawi mnie, czy ty omdlewasz od cierpienia. Nie wkładaj na ludzi ciężarów, których sama nie możesz unieść (por. Mt 23,4).
"Zdarza się, że człowiek zdobywa taką siłę wewnętrzną w cierpieniu i trudzie, że pragnąc miłośnie uczestniczyć w krzyżu Chrystusa, nie chce już nawet żyć bez bólu i cierpienia, bo wierzy, że Bóg przyjmie go tym łaskawiej, im więcej on dla Niego potrafi przecierpieć." - Wierzę, że święci mogli tak to odczuwać. Ale odczucia są subiektywne. Nie możemy zasłużyć na zbawienie, u ludzi to niemożliwe (por. Mk 10,27). Nie możemy zasłużyć na miłość Boga, bo On nas kocha bezwarunkowo.
"Nie ludzka to rzecz dźwigać krzyż" - o tym też już cytowałam: "Bóg nam może pomóc w cierpieniu, żeby zmienić swoje życie, i z tego łaskę i dobro wyprowadzić. My sami nie jesteśmy w stanie."
"Już tak być musi i nie ma innego sposobu uniknięcia nieszczęść i bólu, tylko ten jeden: przecierpieć je." - o tym też już cytowałam: "Niemniej jednak nikt z nas od cierpienia nie ucieknie, jakie by ono nie było(...)"
"Do czego tu jesteś? Jeśli zrozumiesz, że do cierpienia i śmierci, od razu staniesz się lepszy i znajdziesz pokój ducha." - Ja tu jestem dlatego, że Bóg mnie stworzył z miłości, jestem tu po to, żeby mnie kochał, bo na to mnie stworzył, żeby się podzielić ze mną Swoją Miłością. Oczywiście, że są cierpienia, ale cierpienie jest złe, Bóg go nie chce dla mnie, dlatego jest przy mnie, kiedy cierpię, On chce mi pomóc, On jest po mojej stronie.
"Nasze zasługi i doskonałość nie zależą od szczęścia i radości, ale raczej od umiejętności przyjmowania ciężarów i nieszczęść." - To prawda, że nie wszystko jest dobre, co jest przyjemne. Ale świętość to nie jest doskonałość. Tylko Bóg jest Święty. Świętość jest łaską i człowiek o tyle się staje święty, na ile otworzy się na miłość Boga.
"Gdyby była jaka lepsza i skuteczniejsza droga zbawienia dla człowieka niż cierpienie, Chrystus ukazałby nam ją słowem lub przykładem. A przecież idących za Nim uczniów i wszystkich, którzy chcieli postępować za Nim, wyraźnie zachęca do niesienia krzyża i mówi: Jeśli kto chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój, i naśladuje mnie." - Tak, trzeba nieść swój krzyż. Już o tym pisałam.
Nie neguję świętych. Ale po pierwsze święci inaczej niektóre rzeczy postrzegali. Używali mistycznych formuł, które są zrozumiałe na wyższych poziomach życia duchowego, ale innym ludziom wyrządzają ogromną krzywdę. Więc jeżeli nie chcesz ludzi od Boga odwrócić, to nie pisz tutaj, żeby omdlewać od cierpienia, nie pisz: "chcesz być blisko Niego?..to pozwól MU na zadanie ci bólu". Bóg nie zadaje bólu. On nie jest masochistą. To wszystko nasze i innych wybory. Prawda też boli. Ale Bóg nie jest tyranem, żeby zadawać ból, On nie przygotowuje narzędzi tortur. On jest z nami, kiedy cierpimy. On jest po naszej stronie. Chce nam pomóc. Po drugie święci nie zostali świętymi za to, co pisali (Tomasz a Kempis żył na przełomie XIV i XV wieku), bo w dzisiejszych czasach wiemy więcej i pod wieloma myślami świętych, Kościół już się nie podpisuje, Kościół też zmienia zdanie - już nie palą czarownic na stosach, już przepraszają za śmierć Galileusza, już uważają, że człowiekiem się jest od poczęcia, a nie dopiero po czterdziestu dniach), zostali świętymi za bliskość z Bogiem, za otwarcie na Jego miłość. Bogu nie zależy na naszej doskonałości, ale na byciu z Nim, więc święci mogli się mylić, ale ważne, że otworzyli się na Bożą miłość.
Jeżeli chcesz swój - moim zdaniem nieprawdziwy - obraz Boga zachować, to sobie go zachowuj, ale tutaj tak nie pisz o Bogu, jeśli zależy Ci, żeby ludzie poznali i umiłowali Boga. Bo Bóg jest Dobrem i Miłością. Faryzeusze też się oburzali, że Jezus przebacza grzechy, lepiej by było gdyby gromił i potępiał. "Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje." (Łk 7,47). Bóg kocha nas bezwarunkowo, kocha nas takimi jakimi jesteśmy, ale my mamy starać się być lepsi, ale z miłości, a nie z lęku przed karą.
Napisałaś, że nie przekonują Cię moje słowa, ani słowa księży, tylko żywoty świętych. Mnie przekonuje Bóg, który się objawił w Swoim Słowie i w Jezusie Chrystusie. Słowa księży, żywoty świętych i komentarze internautów oceniam wewnątrz, czy mnie przybliżają do Boga, czy ukazują Jego prawdziwy obraz.
Aż głupio nie zareagować na miłość bezwarunkową.
Dziękuję
również jestem bardzo zadowolona z tej dyskusji:) Bardzo się cieszę, że tyle osób się w nią włączyło tak czynnie.
Masz rację, że aż głupio nie zareagować na miłość bezwarunkową Boga. Dziękuję Tobie za te słowa, bo pokazują mi, że opłacało się tak kłócić ;) "Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz" (Mt 10,34b), mówi Pan Jezus. I mam nadzieję, że jest zadowolony z tej naszej internetowej bitwy o Jego poznanie. Bóg jest Miłością! Alleluja! Pozdrawiam :)
Oczywiście, że lepiej cierpieć z Jego łaską. O tym pisałam, że jeżeli poprosimy Go o pomoc w cierpieniu, to On z cierpienia wyprowadzi dobro. Ale cierpienie jest złe i nie jest chciane przez Boga. A jaki będzie skutek, to zależy od nas. Jeżeli się zamkniemy na Boga, to cierpienie może nas doprowadzić do jeszcze większego upadku. Ale jeżeli się na Boga otworzymy, to On nam pomoże zmienić nasze życie, bo my sami nic nie możemy.
Jeżeli odpowiada Ci Kempis, to z niego tak szybko nie rezygnuj, tylko nie bierz wszystkiego, ale przefiltruj to przez swój rozum.
Droga Krzyżowa to jest ważne nabożeństwo, tak samo jak opis męki Pana w Ewangeliach. Ważne, bo w każdym fragmencie tej drogi możemy odnaleźć siebie. Jezus tak bardzo chciał być do nas podobny. Panie, Ty wiesz, co ja przechodzę, jak mi ciężko, bo Ty cierpiałeś. Kiedy ja cierpię, staję się podobny do Ciebie.
Nie będę dziękować za cierpienie, bo niby komu? Bogu? Bóg nie zsyła cierpień. Ale będę dziękować za to, co dobrego wyszło z tego cierpienia. Komu? Bogu! Bo tylko Bóg może dobro wyprowadzić z cierpienia.
Porozmawiaj z Panem Bogiem o tym, jak Go widzisz. Niech On Ci powie, czy jest Miłością czy jest Bogiem raniącym.
Pozdrawiam :)
Diabeł tkwi w szczegółach. Czytając polemikę:) ann20 i renata155 dostrzegam,że w zasadzie mówicie o tym samym ale inaczej wyrażacie.
Jedynie co mogę, to ewentualnie podzielić się takim doświadczeniem, że Boga najlepiej rozpoznać w głębokości przeżywanego cierpienia, poprzez wierność Jemu w różnych od nas niezależnych doświadczeń ale tu jest bardzo ważne rozróżnienie, które powinniśmy brać pod uwagę przy rozeznawaniu.
Jest cierpienie np. dawniejsza asceza"na zamówienie", względnie cierpienie z powodu naszych zły wyborów czyli grzechu, który zawsze prowadzi do "śmierci".
Tak więc najtrudniej przyjąć po prostu wolę Bożą, czyli radość i trudne doświadczenia życia poprzez okazywane miłosierdzie bliźniemu (cierpienie także nasze, bo dźwigamy brzemiona wzajemnie).
Przyjmowanie postaw samobiczowania, czy ustawianie Boga w pozycji karzącej jest niestety chore!!!
Może taki przykład osoby przeżywającej cierpienie choroby fiz. czy psychicznej. Czy zrozumie i posiądzie to doświadczenie, ten co tego nie doświadcza? Wątpię.
To jest ta wyjątkowość każdej relacji człowieka do Boga i bliźniego. Każdy z nas inaczej to przeżywa i każdy z nas inaczej widzi głębię Boga, która jest otwierana w sposób wyjątkowy dla każdego z osobna.
Zakończę ann20 Twoim cytatem, który jest mi bliski, pozwolisz:):
"Mnie przekonuje Bóg, który się objawił w Swoim Słowie i w Jezusie Chrystusie. Słowa księży, żywoty świętych i komentarze internautów oceniam wewnątrz, czy mnie przybliżają do Boga, czy ukazują Jego prawdziwy obraz."