Dzisiejszy fragment z Księgi Jeremiasza widziałabym trochę inaczej niż Autor refleksji, więc zajrzałam do Księgi Jeremiasza, żeby zobaczyć, co tam było dalej i jest rozwiązanie! Zechciejmy więc przeczytać całość: Jr 18,1-12. Pan Bóg nie mówi tutaj, że zrobi z nami co zechce, jak bezwzględny władca. Pan Bóg mówi, że jest jak garncarz. Jeremiasz opisuje, co widział u garncarza: "Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi." (Jr 18,4). Garncarz miał jakiś plan wobec swojej pracy, chciał zrobić jakieś naczynie, ale "jak to się zdarza" naczynie uległo zniekształceniu, więc on nie próbował na siłę wrócić do swojego planu, ani nie wyrzucił tego naczynia, które nie było według jego pierwotnej wizji, ale "wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi". I w dalszym fragmencie Księgi (którego już nie ma w dzisiejszym pierwszym czytaniu) Bóg mówi, że jeżeli przygotowuje zniszczenie jakiemuś narodowi (początkowy plan garncarza), ale ten naród się nawróci (zniekształcenie planu), to Bóg zmienia plan; a jeżeli chce jakiś naród umocnić, a ten naród grzeszy, to Bóg nie udzieli mu zamierzonych dobrodziejstw. Więc tak wiele zależy od nas. "To mówi Pan: Oto przygotowuję dla was nieszczęście i snuję przeciw wam plan. Nawróćcie się więc każdy ze swej złej drogi, a uczyńcie lepszymi wasze drogi i wasze czyny!" (Jr 18,11b). Jeżeli Bóg mówi o zniszczeniu, to nie jest to ostatnie słowo. Ostatnie słowo należy do nas. Bóg czeka, żebyśmy powiedzieli, jak Jeremiasz: "Uzdrów mnie, Panie, bym się stał zdrowym;
ratuj mnie, bym doznał ratunku" (Jr 17,14a).
Z zasady nie polemizuję z poglądami tych, którzy dany tekst Biblii widza inaczej. Tu zrobię wyjątek. Bo dostrzegam w komentarzu pewne niebezpieczeństwo: sugestie, jakoby człowieka spotykało cierpienie tylko, jeśli " jest garnkiem nie po myśli Bożej"; jeśli sprzeciwia się zamysłom Bożym względem siebie. A to nieprawda. Grożąca w pewnych sytuacjach wmawianiem cierpiącym, że sami są sobie winni. Taki jak to ma miejsce w Księdze Hioba...
W takim razie Autor zupełnie mnie nie zrozumiał. Proszę przeczytać komentarze pod refleksją z 31 lipca, które okazały się być bardzo burzliwą dyskusją o cierpieniu i moje wypowiedzi na ten temat. Jestem jak najdalej od twierdzenia, że cierpienie jest karą, że Bóg karze, zsyłając cierpienia, tak jak to twierdzili przyjaciele Hioba.
Główną myślą mojego komentarza było to, że Bóg nie jest bezwzględnym władcą. Bo taki obraz wysnuł mi się z rozważania Autora. I dostrzegłam tu inne niebezpieczeństwo. Owszem ci, którzy czują się kochani i akceptowani przez Boga oraz sami Boga kochają, chcą czynić wszystko, co jest miłe Bogu, chcą rezygnować ze swojej woli itd. Natomiast dla tych, którzy nie dowierzają Bożej miłości i dobroci (o czym też była mowa w przywołanej przeze mnie dyskusji), takie słowa, że Bóg czyni z nami, co chce, niosą bunt. Podobnie jak - skądinąd bardzo nieprawdziwy - zwrot: "Bóg tak chciał", który często pojawia się, gdy ktoś mówi o czyjejś śmierci. Jeżeli więc bardzo duża liczba ludzi nie odczuwa Bożej miłości, to takie słowa mogą prowadzić do odrzucenia Boga - Bóg tak chciał, Bóg chciał cierpienia, Bóg jest jak Fortuna, czyni ze mną, co chce, więc takiego Boga nie chcę. W moim komentarzu chciałam zawrzeć nadzieję: "on nie próbował na siłę wrócić do swojego planu, ani nie wyrzucił tego naczynia, które nie było według jego pierwotnej wizji" - jeżeli grzeszymy, Bóg nas nie odrzuca. Bóg chce dla wszystkich dobra, dlatego wzywa do nawrócenia. Oraz: "Jeżeli Bóg mówi o zniszczeniu, to nie jest to ostatnie słowo. Ostatnie słowo należy do nas."
Napisałam ten komentarz, ponieważ odniosłam wrażenie, że Autor odniósł się tylko do wyrwanego z kontekstu zdania: "«Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak ten garncarz? - wyrocznia Pana. Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku." (Jr 18,6). Gdybym czytała samo to zdanie, mogłabym powiedzieć, że w porządku: my jesteśmy bezkształtną gliną, garncarzem jest Bóg, On nas czyni takimi, jakimi chce, bo On ma wszelką moc. Ale w tym fragmencie nie chodziło o ukazanie wszechmocy Boga i małości człowieka, ale o coś zgoła innego. Mój niepokój związany z konfrontacją Refleksji z całością czytania, zwłaszcza zdaniem: "Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi." (Jr 18,4), skłonił mnie do poszukania dalej, czy ja dobrze wnioskuję, myśląc o tym, że Bóg jako Doskonałość nie czyniłby "zniekształceń", więc owe zniekształcenia musiały wynikać z działań gliny, którą my jesteśmy. I dlatego w dalszej części tego rozdziału odkryłam, że Bóg nie mówi, że czyni z nami co zechce ot tak, ale że to od nas samych zależy czy chcemy być z Bogiem, czy też chcemy Boga odrzucić, i tym samym narazić się na cierpienie, którym jest życie bez Boga.
Skoro Autor nie zauważył tej nadziei, którą chciałam wnieść w moim komentarzu, to znaczy, że inne osoby również mogły mój komentarz odebrać jako "wmawianiem cierpiącym, że sami są sobie winni", czego tutaj nie było. Dlatego dziękuję Autorowi za tę wypowiedź, która pozwoliła mi uzasadnić swoje zdanie. Natomiast jeśli chodzi o moje poglądy nt. cierpienia, to nie będę ich tu umieszczać, gdyż zawarłam je w komentarzach pod datą 31 lipca.
W kontekście komentarzy krótko mówiąc człowiek dokonuje wyborów , gdyż Bóg dał nam cenny dar , wolnej woli.
Życie jest różnorodne i prowadzi do osobowych zmian, zarówno w obrębie ciała fizycznego( młodość, starość, choroba itp.)oraz zmian poglądów pod wpływem trudnych decydujących doświadczeń.
Stąd możemy dokonywać zmian, ale współpracując z łaską Bożą nieustannie kształtujemy swego ducha, co jest porównane do innej formy wyrabianego obrazu naczynia, może być miseczka, kubeczek , bo nie udał się wazonik:)
Jako puenta nich będzie słowo psalmu:
"Nie pokładajcie ufności w książętach ani w człowieku, który zbawić nie może. Gdy duch go opuści, znowu w proch się obraca i przepadają wszystkie jego zamiary."
Dzisiejszy fragment z Księgi Jeremiasza widziałabym trochę inaczej niż Autor refleksji, więc zajrzałam do Księgi Jeremiasza, żeby zobaczyć, co tam było dalej i jest rozwiązanie! Zechciejmy więc przeczytać całość: Jr 18,1-12. Pan Bóg nie mówi tutaj, że zrobi z nami co zechce, jak bezwzględny władca. Pan Bóg mówi, że jest jak garncarz. Jeremiasz opisuje, co widział u garncarza: "Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi." (Jr 18,4). Garncarz miał jakiś plan wobec swojej pracy, chciał zrobić jakieś naczynie, ale "jak to się zdarza" naczynie uległo zniekształceniu, więc on nie próbował na siłę wrócić do swojego planu, ani nie wyrzucił tego naczynia, które nie było według jego pierwotnej wizji, ale "wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi". I w dalszym fragmencie Księgi (którego już nie ma w dzisiejszym pierwszym czytaniu) Bóg mówi, że jeżeli przygotowuje zniszczenie jakiemuś narodowi (początkowy plan garncarza), ale ten naród się nawróci (zniekształcenie planu), to Bóg zmienia plan; a jeżeli chce jakiś naród umocnić, a ten naród grzeszy, to Bóg nie udzieli mu zamierzonych dobrodziejstw. Więc tak wiele zależy od nas. "To mówi Pan: Oto przygotowuję dla was nieszczęście i snuję przeciw wam plan. Nawróćcie się więc każdy ze swej złej drogi, a uczyńcie lepszymi wasze drogi i wasze czyny!" (Jr 18,11b). Jeżeli Bóg mówi o zniszczeniu, to nie jest to ostatnie słowo. Ostatnie słowo należy do nas. Bóg czeka, żebyśmy powiedzieli, jak Jeremiasz: "Uzdrów mnie, Panie, bym się stał zdrowym;
ratuj mnie, bym doznał ratunku" (Jr 17,14a).
W takim razie Autor zupełnie mnie nie zrozumiał. Proszę przeczytać komentarze pod refleksją z 31 lipca, które okazały się być bardzo burzliwą dyskusją o cierpieniu i moje wypowiedzi na ten temat. Jestem jak najdalej od twierdzenia, że cierpienie jest karą, że Bóg karze, zsyłając cierpienia, tak jak to twierdzili przyjaciele Hioba.
Główną myślą mojego komentarza było to, że Bóg nie jest bezwzględnym władcą. Bo taki obraz wysnuł mi się z rozważania Autora. I dostrzegłam tu inne niebezpieczeństwo. Owszem ci, którzy czują się kochani i akceptowani przez Boga oraz sami Boga kochają, chcą czynić wszystko, co jest miłe Bogu, chcą rezygnować ze swojej woli itd. Natomiast dla tych, którzy nie dowierzają Bożej miłości i dobroci (o czym też była mowa w przywołanej przeze mnie dyskusji), takie słowa, że Bóg czyni z nami, co chce, niosą bunt. Podobnie jak - skądinąd bardzo nieprawdziwy - zwrot: "Bóg tak chciał", który często pojawia się, gdy ktoś mówi o czyjejś śmierci. Jeżeli więc bardzo duża liczba ludzi nie odczuwa Bożej miłości, to takie słowa mogą prowadzić do odrzucenia Boga - Bóg tak chciał, Bóg chciał cierpienia, Bóg jest jak Fortuna, czyni ze mną, co chce, więc takiego Boga nie chcę. W moim komentarzu chciałam zawrzeć nadzieję: "on nie próbował na siłę wrócić do swojego planu, ani nie wyrzucił tego naczynia, które nie było według jego pierwotnej wizji" - jeżeli grzeszymy, Bóg nas nie odrzuca. Bóg chce dla wszystkich dobra, dlatego wzywa do nawrócenia. Oraz: "Jeżeli Bóg mówi o zniszczeniu, to nie jest to ostatnie słowo. Ostatnie słowo należy do nas."
Napisałam ten komentarz, ponieważ odniosłam wrażenie, że Autor odniósł się tylko do wyrwanego z kontekstu zdania: "«Czy nie mogę postąpić z wami, domu Izraela, jak ten garncarz? - wyrocznia Pana. Oto bowiem jak glina w ręku garncarza, tak jesteście wy, domu Izraela, w moim ręku." (Jr 18,6). Gdybym czytała samo to zdanie, mogłabym powiedzieć, że w porządku: my jesteśmy bezkształtną gliną, garncarzem jest Bóg, On nas czyni takimi, jakimi chce, bo On ma wszelką moc. Ale w tym fragmencie nie chodziło o ukazanie wszechmocy Boga i małości człowieka, ale o coś zgoła innego. Mój niepokój związany z konfrontacją Refleksji z całością czytania, zwłaszcza zdaniem: "Jeżeli naczynie, które wyrabiał, uległo zniekształceniu, jak to się zdarza z gliną w ręku garncarza, wyrabiał z niego inne naczynie, jak tylko podobało się garncarzowi." (Jr 18,4), skłonił mnie do poszukania dalej, czy ja dobrze wnioskuję, myśląc o tym, że Bóg jako Doskonałość nie czyniłby "zniekształceń", więc owe zniekształcenia musiały wynikać z działań gliny, którą my jesteśmy. I dlatego w dalszej części tego rozdziału odkryłam, że Bóg nie mówi, że czyni z nami co zechce ot tak, ale że to od nas samych zależy czy chcemy być z Bogiem, czy też chcemy Boga odrzucić, i tym samym narazić się na cierpienie, którym jest życie bez Boga.
Skoro Autor nie zauważył tej nadziei, którą chciałam wnieść w moim komentarzu, to znaczy, że inne osoby również mogły mój komentarz odebrać jako "wmawianiem cierpiącym, że sami są sobie winni", czego tutaj nie było. Dlatego dziękuję Autorowi za tę wypowiedź, która pozwoliła mi uzasadnić swoje zdanie. Natomiast jeśli chodzi o moje poglądy nt. cierpienia, to nie będę ich tu umieszczać, gdyż zawarłam je w komentarzach pod datą 31 lipca.
W kontekście komentarzy krótko mówiąc człowiek dokonuje wyborów , gdyż Bóg dał nam cenny dar , wolnej woli.
Życie jest różnorodne i prowadzi do osobowych zmian, zarówno w obrębie ciała fizycznego( młodość, starość, choroba itp.)oraz zmian poglądów pod wpływem trudnych decydujących doświadczeń.
Stąd możemy dokonywać zmian, ale współpracując z łaską Bożą nieustannie kształtujemy swego ducha, co jest porównane do innej formy wyrabianego obrazu naczynia, może być miseczka, kubeczek , bo nie udał się wazonik:)
Jako puenta nich będzie słowo psalmu:
"Nie pokładajcie ufności w książętach
ani w człowieku, który zbawić nie może.
Gdy duch go opuści, znowu w proch się obraca
i przepadają wszystkie jego zamiary."
Ps 86,1-2.3-4.5-6