Myślę, że jest różnica między żądaniem znaku, a proszeniem o znak. Pierwsze wynika z pychy. Jakby człowiek miał prawo wydawać wyroki na Boga. Drugiej to raczej wynik zagubienia.
Jaką mam pewność? Jaką mam pewność, że spełnią się dla mnie Boże obietnice – radości, pokoju, wiecznego szczęścia w końcu?
Skąd w nas, chrześcijanach, tyle niepewności co do bycia wybranymi, umiłowanymi dziećmi Boga; skąd tyle niewiary, że Bóg jest z nami?
Jonasz nie uczynił żadnych znaków, tylko mówił o potrzebie nawrócenia. Posłuchali go, bo dobrze wiedzieli, że mówi prawdę o ich życiu, o ich sercu.
Ani przykazanie miłości, ani błogosławieństwa, ani Kazanie na Górze, nie jest Ewangelią. Dobrą Nowiną jest Jezus.
Szukamy dziś znaków. Takich, że wszystko będzie dobrze.
Bóg się nie ukrywa. Daje znaki Swojej obecności. Także wtedy, gdy o nie prosimy. Pytanie tylko: dlaczego o nie prosimy?
Potrzebujemy mieszkańców Niniwy i królowej z Południa. Nie jako sędziów. Na sąd przyjdzie czas. Jako drogowskazów. Na czytanie drogowskazów teraz jest czas.
Sytuacja, w której zawiedliśmy, nie jest więc z góry przegrana, nie trzeba nam pogrążać się w lęku i rozpaczy.
Moc miłości Jezusa, który złożył ofiarę ze swojego życia, jest w stanie przeprowadzić każdego człowieka przez wszystkie przeciwności...
I wynik tej wojny już się nie zmieni.
Bez niego cóż jest? "Jedno cierń i nędze".
Garść uwag na do czytań na niedzielę Zesłania Ducha Świętego, rok B z cyklu „Biblijne konteksty”
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.