Twojej łaski jest mnóstwo. Tylko czy zmieści się w moim sercu – wąskim, zamkniętym, ostrożnym? Jak wsypać taką obfitość przez wąski otwór, którym ja – bardzo roztropnie i z rozwagą – wyjmuję swoje dary dla innych?
Wciąż myślę po ludzku, dlatego nie jestem świadkiem mogących się dziać przez moje ręce cudów.
Jaki sens ma proszenie Boga, skoro On i tak wie, czego potrzebuję? Przecież nawet bez tego zamiast chleba nie da mi kamienia, a zamiast ryby węża.
Towarzyszymy sobie nawzajem w drodze – jesteśmy sobie nawzajem bardziej potrzebni niż trzos, torba, sandały. Nasze ręce mogą więcej zdziałać...
Aby odejść z powracającym do serca pokojem trzeba wierzyć, że ludzka złość i grzech mogą – i bardzo często są – narzędziem ocalenia.
Cierpienie, mrok, trud związany z tym, że wybieramy dobrą ścieżkę – to wszystko jest i naszym udziałem.
Nie jest zwyczajem Ducha Świętego pytanie kto chętny. On wskazuje i wyznacza.
Boga nie da się wyjaśnić, ująć w ramy i schematy. To On sam objawia się tym, którzy Go szukają. Trzeba tylko i aż w Niego zapuścić korzenie.
Młodzi są gwałtowni. Chcieliby już, teraz. Nie chcą cierpliwie czekać jeszcze kilka lat. Boży Syn nie kłócił się z rodzicami. Przecież nie chodziło o sprawy naprawdę istotne.
Temu, kto pasie siebie, bliższa od logiki denara dla każdego, jest logika jeden do jednego.
Jest Nauczyciel, który ma receptę na ludzkie bolączki, gorączkę konsumpcyjną. On potrafi wskazać kierunek poszukiwań odpowiedzi...
Rozumem nie potrafimy ogarnąć istoty Boga. Wiemy za to, rozumiemy, kim jest dla nas, jaki jest dla nas.
Garść uwag do czytań na święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana roku B, z cyklu „Biblijne konteksty”.
Komentarze biblijne do czytań liturgicznych.