Patrzę na Ciebie, Panie, gdy obdarowujesz. Miarą dobrą, natłoczoną, utrzęsioną i opływającą. W naczyniu nie ma już miejsca, by cokolwiek dołożyć. Każda szczelina, każdy kąt jest pełen. Nie dość tego, jeszcze jest nadmiar, aż się rozsypuje.
Twojej łaski jest mnóstwo. Tylko czy zmieści się w moim sercu – wąskim, zamkniętym, ostrożnym? Jak wsypać taką obfitość przez wąski otwór, którym ja – bardzo roztropnie i z rozwagą – wyjmuję swoje dary dla innych?
Jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą. Dostanę tyle, ile potrafię przyjąć, a więc tyle, ile potrafię dać innym. Tyle, ile zrobię w sobie pustki, pragnienia. Ile zaryzykuję, oddając siebie.
Napełniasz mnie sobą po brzegi. I czekasz. Czekasz aż moje serce uchyli się znów o odrobinę. By dać - i by przyjąć.
Przeczytaj komentarze | 5 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Bądź sobą.Nie patrz co inni o tym myślą.
Potrzeba czasu by dojrzał owoc, by go smakować.
Czasem najlepszą nauką jest i wystarczy Twoja obecność. Ja poszłam dalej i działam teraz przez moją nieobecność fizyczną, gdyż wszystkie możliwe wyczerpałam:)
Błogosławieństwa Ci życzę na nowej drodze.
Chwała Panu!!!
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.