Śpiewamy dziś jeden z najbardziej znanych psalmów. Sprawił to przekład Jana Kochanowskiego (1579): „Kto się w opiekę odda Panu swemu...”.
Do tego samego psalmu sięgnął diabeł w czasie kuszenia Jezusa (o czym w dzisiejszej Ewangelii).
Zgrzyt? Diabeł sięga do Psałterza?
Czemuż by nie. Jezus nazwał go „ojcem kłamstwa”, a jest on również mistrzem manipulacji. W dzisiejszej liturgii dotykamy zatem jakiejś mrocznej tajemnicy. To prawda. Ale śpiewany psalm, nawet te wybrane na dziś strofy, tchną spokojem, ufnością, nadzieją, pewnością siebie.
Nie tą pewnością rodzącą się z dumy czy zarozumialstwa, ale pewnością człowieka, który wie, że ufność w Bogu jest wszystkim. Pomiędzy Bogiem a człowiekiem są aniołowie – istoty duchowe, dobre, potężne mocą Bożego Dobra.
Droga człowieka – kamienista, pełna zasadzek i czyhających na niej potworów – może być bezpieczna i do celu prowadzi. Jeden tylko warunek – nie wydumany, nie ustanowiony przez kogokolwiek, a wynikający z tego, że źródłową potęgą dobra jest Bóg. Jakiż to warunek?
Przylgnąć do Boga, poznać Go i wzywać. Wzywać Boga – stosunkowo łatwo. Poznać Go – na miarę ludzkiej kondycji można. Najtrudniej przylgnąć do Boga. Ale warto.
*
Rozważanie dotyczy psalmu 91 (90).