z cyklu "Perełki Słowa"
Nieustannie dziękujemy Bogu, bo gdy przyjęliście słowo Boże, usłyszane od nas, przyjęliście je nie jako słowo ludzkie, ale – jak jest naprawdę – jako słowo Boga, który działa w was wierzących (1 Tes 2,13).
List do Tesaloniczan powstał w roku 50, a więc kilkanaście lat po zmartwychwstaniu Jezusa. W tym czasie wiele się wydarzyło. Apostołowie doznali sprzeciwu i rozeszli się po świecie. W Jerozolimie zginął Szczepan, niebawem męczeńska śmierć spotka tam Jakuba. Wrogość wobec Ewangelii wybuchła nie tylko w Judei. Paweł pisze: „To samo, co Kościoły w Judei od Judejczyków, wyście wycierpieli od rodaków” (2,14). A jednak mieszkańcy Tesalonik – zamożnego, prężnego, zróżnicowanego etnicznie miasta, w którym obok siebie żyli wyznawcy różnych religii – przyjęli Ewangelię. Musiało być w ich postawie coś szczególnego. Paweł odbywał już drugą misyjną podróż. Widział różne reakcje na orędzie o zmartwychwstaniu Jezusa. Sam wiele wycierpiał. W Tesalonikach doznał ostrego sprzeciwu od rodaków, ale spotkało go też wiele dobra, serdeczności, radości (warto przeczytać ten rozdział i Dz 17,1–14). Ci, którzy uwierzyli, przyjęli Ewangelię jako słowo Boga, choć było głoszone przez ludzi – pisze. Ilu ich było? Kilkadziesiąt osób? Być może. Takie były początki ewangelizacji Europy. Może i dziś trzeba iść do miast, gdzie największa mieszanina ras, języków, religii? Do miast ludnych, prężnych, choć pogańskich? Czy nie one mają się stać zaczątkiem nowej ewangelizacji w nowej Europie?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |