Wszystko ma swój czas. Jest czas, gdy w życiu jest radość, szczęście, pełnia i obfitość wszystkich dóbr, nie tylko fizycznych. Przychodzi jednak i moment, gdy pojawia się smutek, ból, pustka, a moich pragnień nie mogę zaspokoić w żaden sposób. Ten drugi czas przyjąć jest znacznie trudniej, ponieważ on najmocniej mi uświadamia, że nic nie jest moją własnością i wszystko może zostać mi odebrane. To burzy poczucie bezpieczeństwa, wprowadza niepokój i pytanie o sens mojego życia.
Moje tu istnienie jest wielką tajemnicą. Nie wiem, dlaczego Bóg zechciał powołać mnie do istnienia. Na pewno po to, bym Go kochała i wielbiła. Czemu jednak nie ułatwia mi tego, chroniąc od wszelkich złych doświadczeń, od bólu i cierpienia?
Nie może tego robić, bo mnie kocha. Kocha prawdziwie. I tylko poznając Jego Miłość mogę sama nauczyć się prawdziwie kochać. Dlatego dobry jest czas postu, gdy sama z siebie czegoś dobrego sobie odmawiam – dla Niego. On przez cierpienie i mękę Krzyża swego Syna pojednał świat ze sobą. Dał pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł (Flp 4,7).
Wierzę, że i mój trud, cierpienie, ból, zwłaszcza dobrowolnie przyjęte, nie są na daremno. Jeśli, jak Syn, oddam je Ojcu, dzięki nim będą się działy cuda. We mnie.
Garść uwag do czytań na IV niedzielę wielkanocną roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
Także św. Teresa z Lisieux porównywała siebie do ptaszka, który patrzy na Słońce. Gdy Słońce zasnują chmury, ptaszek rozprasza się tym co wokół niego i traci z oczu swój Cel.
Warto pamiętać, że Słońce świeci tym samym światłem ponad chmurami i burzami. Że Ono jest niezmienne i niezachwiane i zawsze blisko, zawsze kochające.
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.