Poetycka, momentami ekspresjonistyczna wizja Wima Wendersa została w 1987 roku nagrodzona Złotą Palmą w Cannes. Choć od tamtej chwili minęło już ponad ćwierć wieku, obraz niemieckiego reżysera nadal jednych zachwyca, innych zaś irytuje.
Twórcy „Nieba nad Berlinem” sięgnęli po pradawny, baśniowo-apokryficzny motyw anioła, który z miłości do ziemskiej kobiety rezygnuje ze skrzydeł, nieśmiertelności i staje się zwykłym człowiekiem. Brunon Ganz bez wątpienia przeszedł swą „anielską rolą” do historii kina, co nie przeszkodziło mu po latach zagrać także Adolfa Hitlera w słynnym i kontrowersyjnym „Upadku” z 2004 roku.
Niezapomniana kreacja Ganza jako anioła Damiela z pewnością jest jednym z powodów dla których warto „Niebo nad Berlinem” obejrzeć. Powodem takim jest także sam Berlin, przepięknie sfotografowany przez nestora francuskiej kinematografii, Henri Alekana.
Ekipa kręciła głównie po zachodniej stronie. Nieliczne ujęcia „zza wschodniej granicy” powstały nielegalnie, bez pozwolenia władz ówczesnego NRD...
Dla Wendersa kino to kwintesencja miejskiej kultury, to lustro, w którym metropolie się przeglądają. Jednym z takich miejsc przeglądu jest tu chociażby „Biblioteka Narodowa – miejsce spotkań aniołów - przypomina nieco średniowieczną katedrę, w której Damiel i Cassiel wtapiają się w myśli czytelników. Nikt nie waży się użyć głosu. Tak samo jak w świątyniach panuje tu zupełna cisza, czasem zakłócana przez czyjś cichy szept” – pisze Magdalena Saryusz-Wolska, autorka książki "Berlin: filmowy obraz miasta".
Badaczka pochyla się także nad następującym problemem: czy dzieło Wendersa to film o niemieckiej stolicy, czy raczej o historii w ogóle? Historii, po której pozostają wyłącznie ruiny, powstałe na skutek upływu czasu, bądź – co gorsza – wojen, ludzkiej destrukcyjności...
Patos, nostalgia, nawiązania do poezji Rilkego, homerycki ślepiec przemierzający berlińskie ulice i rumowiska, dzieci, które jako jedyne widzą anioły… - wszystkie te elementy składają się na ów „baśniowy film o magicznym mieście i o miłości, zrealizowany miejscami jak dokument, a nakręcony – co również jest ewenementem – na taśmie czarno-białej” – zauważył Jan F. Lewandowski w „100 filmach stulecia”.
Co ciekawe, w innym leksykonie ("100 filmach biblijnych"), ks. Marek Lis zakwalifikował "Niebo nad Berlinem" właśnie do kina biblijnego.
***
Tekst z cyklu Filmy wszech czasów oraz ABC filmu biblijnego