Jezus, Piotr, łodzie, woda i sieci. Pierwsze powołanie Piotra to wyznanie: "Odejdź ode mnie, bo jestem człowiek grzeszny". I odpowiedź Jezusa: "Nie bój się, odtąd ludzi będziesz łowił". Scena Ewangelii tej niedzieli jest bardziej dramatyczna. Piotr podpłynął do Jezusa. A potem wyznał, że mimo wszystkich zdrad przecież Go kocha...
Henryk Przondziono /GN
Nowość życia
Brak komentarzy: 0
Andrzej Macura
publikacja11.04.2013 10:37
Garść uwag do czytań na trzecią niedzielę roku C okresu wielkanocnego z cyklu „Biblijne konteksty”
Zwraca uwagę przemiana Piotra. Nie nawrócenie ze zła. Raczej przejście od niepewności do ostatecznej decyzji; od pełnego bezradności „idę łowić ryby” po „Ty wiesz że Cię kocham”. Piotr podjął decyzję. Zapewne usłyszawszy „Pójdź za mną” zdecydował, że pójdzie za Jezusem aż tam, „gdzie inny go przepasze i poprowadzi gdzie nie chce” czyli na krzyż...
Zwraca też uwagę, że Jezus nie czyni Piotrowi wyrzutów za zdradę, ale pyta go o miłość...
Ewangelia ta odczytywana w kontekście poprzednich czytań pomaga zrozumieć przemianę, jaka się dokonała w Apostołach po zmartwychwstaniu Jezusa. Jak z uczniów stali się nauczycielami, z nieporadnych i bojaźliwych – skuteczni i odważni do bólu Już wiadomo, że porzucili swoje dotychczasowe życie dla Tego, któremu oddaje hołd całe stworzenie. Nie dziwi, że za nic mieli groźby religijnych zwierzchników...
5. W praktyce
Chrześcijaństwo nie jest światopoglądem. Jest spotykaniem się z Chrystusem. Zmartwychwstałym Jezusem. Warto zapytać na ile prawda o zmartwychwstaniu rzutuje na nasze chrześcijaństwo. Bo czasami można odnieś wrażenie, że dziś uczniowie Jezusa są mocno zakorzenieni w ten świat. A chyba powinni umieć patrzyć na jego sprawy z dystansem.
Zwykło się mówić o podziale na sacrum i profanum. Stąd sprawy Boże i świeckie. Patrząc na Zmartwychwstałego, który przygotowuje posiłek swoim uczniom trochę przewrotnie można zapytać, na ile nasza wiara motywuje nas do uświęcania codzienności. Każdego wymiaru codzienności.
Pamiętając o Jezusie pytającym Piotra o miłość warto się zastanowić, czy przypadkiem nie zamieniamy naszej wiary w moralizatorstwo. Ciągłe wytykanie błędów komuś, kto doskonale o nich wie, ciągłe napominanie, gromienie albo i gderanie raczej nikogo nie zmieni. Zmienia życzliwość, delikatność w podchodzeniu do ludzkich słabości...
No i w kontekście pierwszego czytania...Czy my cieszymy się z zaszczytu cierpienia dla Chrystusa? Głupie pytanie, co?