Zaczynać od siebie

Garść uwag do czytań na XX niedzielę zwykłą roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.

Bycie chrześcijaninem musi kosztować. Cena jaką płaci chrześcijanin, to przede wszystkim trud przemiany samego siebie, trud codziennego powtarzania Bogu swojego „tak”. Wbrew zewnętrznym przeciwnościom, ale i wbrew wewnętrznym pokusom. To chyba główna treść czytań tej niedzieli.

1. Kontekst pierwszego czytania Jr 38,4-6.8-10

Jeremiasz był postacią tragiczną. Przyszło mu żyć i prorokować w czasach klęski  Judy (południowego państwa dawnego Izraela; północne upadło już wcześniej). Będąc prorokiem nie miał dla swojego narodu dobrych wieści. Bóg stracił cierpliwość. Nadchodzącej klęski już nie dało się uniknąć. Przepięknie ujął to w skardze zapisanej w 20 rozdziale jego księgi.

„Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść;
ujarzmiłeś mnie i przemogłeś
Stałem się codziennym pośmiewiskiem,
wszyscy mi urągają.
Albowiem ilekroć mam zabierać głos,
muszę obwieszczać:  «Gwałt i ruina!»
Tak, słowo Pańskie stało się dla mnie
codzienną zniewagą i pośmiewiskiem.
I powiedziałem sobie: Nie będę Go już wspominał
ani mówił w Jego imię!
Ale wtedy zaczął trawić moje serce jakby ogień,
nurtujący w moim ciele.
Czyniłem wysiłki, by go stłumić,
lecz nie potrafiłem”.

Historia opowiedziana w pierwszym czytaniu tej niedzieli ma miejsce podczas oblężenia Jerozolimy przez Babilończyków (Chaldejczyków). Sedecjasz, ustanowiony przez nich wcześniej królem, zbuntował się. Babilończycy zaczęli oblegać miasto. Jeremiasz nie pozostawiał Sedecjaszowi złudzeń: wpadniesz w ręce Chaldejczyków, Jerozolima padnie. Ludowi zaś ogłaszał: „kto pozostanie w tym mieście umrze od miecza, głodu, zarazy, kto zaś przejdzie do Chaldejczyków pozostanie przy życiu”. Dla dworzan króla było to sianie defetyzmu. Trącące wręcz zdradą. Próbowali się go pozbyć. Tyle że Jeremiasz miał opiekuna w samym Sedecjaszu. Choć głoszone przez Jeremiasza proroctwa nie były dla niego pomyślne, jednak słuchał, co ma do powiedzenia.

W czytaniu ten niedzieli jest mowa o wrzuceniu Jeremiasza do wyschniętej cysterny (dołu w ziemi, w którym zbierano wodę; szerokiego u dołu, wąskiego u góry). Tych aresztowań i uwolnień Jeremiasza było jednak więcej. Warto przeczytać przynajmniej dwa wcześniejsze rozdziały jego księgi (36-37) i nie opuścić dalszej opowieści. W każdym razie trzeba pamiętać, że rzecz ma miejsce właśnie w takiej bardzo trudnej dla wszystkich sytuacji. Oblężenie, strach przed przyszłością, rozpaczliwa mobilizacja z jednej i defetyzm proroka z drugiej strony.

W czasie oblężenia Jerozolimy przywódcy, którzy trzymali Jeremiasza w więzieniu, powiedzieli do króla: «Niech umrze ten człowiek, bo naprawdę obezwładnia on ręce żołnierzy, którzy pozostali w tym mieście, i ręce całego ludu, gdy mówi do nich podobne słowa. Człowiek ten nie szuka przecież pomyślności dla tego ludu, lecz nieszczęścia».

Król Sedecjasz odrzekł: «Oto jest w waszych rękach!» Nie mógł bowiem król nic uczynić przeciw nim. Wzięli więc Jeremiasza i wtrącili go, spuszczając na linach, do cysterny Malkiasza, syna królewskiego, która się znajdowała na dziedzińcu wartowni. W cysternie zaś nie było wody, lecz błoto; zanurzył się więc Jeremiasz w błocie.

Ebedmelek wyszedł z domu królewskiego i rzekł do króla: «Panie mój, królu! Źle zrobili ci ludzie, tak postępując z prorokiem Jeremiaszem i wrzucając go do cysterny. Przecież umrze z głodu w tym miejscu, zwłaszcza że nie ma już chleba w mieście».

Rozkazał król Kuszycie Ebedmelekowi: «Weź sobie stąd trzech ludzi i wyciągnij proroka Jeremiasza z cysterny, zanim umrze».

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama