I czy wiadomo coś na temat obecności w Magdali Jezusa?
Kobieta raczej niezamężna
Wszystko są to wyjątkowo skąpe informacje, nic dziwnego zatem, że wielu próbowało przebić się przez zasłonę niewiedzy i dowiedzieć się czegoś więcej o tajemniczej mieszkance Magdali. Trudno wszakże przyjąć, jak czyni to amerykański badacz Bruce Chilton, że „Maria Magdalena była przypuszczalnie mamzer, Izraelitką, której pochodzenie było wątpliwe i która tym samym miała ograniczone możliwości wyjścia za mąż”. Nie ma żadnego śladu, że tak było, a całe rozumowanie Chiltona oparte jest na niedającej się ostatecznie zweryfikować tezie, zgodnie z którą Maria Magdalena była niezamężna. To dość prawdopodobne, ale powodem braku męża mogło być nie tyle pochodzenie z nieprawego łoża, ile choćby opętanie.
To, że Maria nie miała męża, jest dość prawdopodobne. Twierdzenie to opiera się głównie na tym, że przeciwnie do wielu pozostałych kobiet określa się ją przez miejsce jej pochodzenia, a nie w odniesieniu do męża czy ojca. „Uderza – wskazuje Silke Petersen – że inaczej niż zwykle dodatek do imienia nie odnosi się do męskiego krewnego, ale do nazwy miejscowości. Zwykle podaje się imiona męża lub synów: Joanna, żona Chuzy (Łk 8, 3), matka synów Zebedeusza (Mt 27, 56), Maria Jakubowa (Mk 15, 40), żona Kleofasa (J 19, 25).
To prawda. W ówczesnym społeczeństwie kobiety zyskiwały tożsamość tylko jako matki lub żony męskich krewnych, co potwierdzają też inskrypcje nagrobne (…). „Oczywiście trzeba było odróżnić Marię Magdalenę od innych Marii (…) ale jeśli zostawiła ona męża, który nie był uczniem Jezusa, nie zostałby on wspomniany, ponieważ takie stosunki nie miały dla uczniów Jezusa wartości. To, że nazywa się ją, posługując się jej miastem pochodzenia, samo w sobie nie dowodzi, że nie miała męża. Większe znaczenie ma to, że była opętana przez siedem demonów; taka kobieta zapewne nie znalazłaby męża lub zostałaby przez niego porzucona”.
Im mniej wiedzy, tym bardziej ekscentryczne pomysły rodzą się w głowach egzegetów. I tak na przykład według feministycznej badaczki Marianne Sawicki Maria Magdalena była przedsiębiorcą zajmującym się handlem solonymi rybami w Magdali, a Joanna organizowała rozrywki dla turystów odwiedzających dwór Heroda. Obie były partnerkami w biznesie. Pierwszy raz poznały Jezusa jako uzdrowiciela pracującego w zdrowotnym spa w turystycznym regionie Tyberiady. Itd. itp.
Prawdą jest zaś, że opierając się na dostępnych źródłach, nie sposób powiedzieć nic pewnego, a choćby i prawdopodobnego na temat pozycji społecznej Marii Magdaleny, jej pochodzenia i rodziny. „Nie możemy znać społeczno-gospodarczego statusu Marii Magdaleny lub Zuzanny” – potwierdza Richard Bauckham. A jednak sam decyduje się na stawianie hipotez: „Być może jest nieco racji w argumencie, według którego Maria Magdalena musiała być przywołana w tym fragmencie przez Łukasza, ponieważ była ona najbardziej znaną uczennicą Jezusa. Być może nie była znana jako ta, która udzielała wsparcia finansowego, podczas gdy Joanna i Zuzanna są wymienione jako znane przykłady kobiet, które były w stanie znacząco wspierać ekonomiczne potrzeby Jezusa i uczniów”. Wynikałoby z tego, że w przeciwieństwie do Joanny i Zuzanny Maria Magdalena byłaby kobietą raczej ubogą, a to, że pojawia się w gronie wędrujących z Jezusem, wskazuje nie na jej bogactwo i hojność, ale na oddanie i późniejsze zasługi.
Podsumujmy. Wiadomo tyle, że Maria pochodziła z Magdali, choć nie jest pewne, czy tam właśnie mieszkała, kiedy spotkała Jezusa. Nie wiadomo, jaki był jej stan cywilny, choć można domniemywać, że była niezamężna. Wskazuje na to sposób podania jej tożsamości. Inaczej niż w przypadku pozostałych kobiet, których tożsamość określano przez odniesienie do męża lub ojca, w przypadku Marii liczyło się miejsce pochodzenia. To oczywiście zakłada, że gdyby faktycznie była zamężna i gdyby ewangelistom znane było imię jej męża, nazwaliby ją, posługując się jego imieniem, na przykład Marią żoną Józefa albo Marią matką Judy. To prawdopodobne, ale nie można wykluczyć innych możliwości. Maria mogła być od dawna wdową i wówczas w naturalny sposób imię jej byłego męża uległo zatarciu, mogła być też rozwiedziona, mogło być zresztą nawet i tak, że mając męża, przystała do grupy wędrownych nauczycieli z Jezusem na czele, a ponieważ była jedyną kobietą z Magdali, posłużono się tym sposobem odróżnienia. To wszystko są wszakże spekulacje.
Prawdziwy przekaz
Pewne jest natomiast to, że Jezus wypędził z niej siedem demonów albo, ściślej jeszcze, że opuściło ją siedem demonów (Łk 8, 2). O tym, że egzorcyzmu dokonał sam Jezus, wspomina zakończenie Ewangelii Marka, pochodzące – jak większość dziś przyjmuje – z późniejszego okresu i dodane do jego tekstu. Pisze się tam o ukazaniu się Jezusa „Marii Magdalenie, z której przedtem wyrzucił siedem demonów” (Mk 16, 9). Nie można zatem wykluczyć, że złe duchy opuściły Marię wskutek działania nie samego Jezusa, ale jednego z Jego uczniów. Mówiło przecież siedemdziesięciu dwóch po powrocie, że „nawet złe duchy im ulegają ze względu na Jego imię” (Łk 10, 17). Z drugiej strony wydaje się to mniej prawdopodobne. Po pierwsze obecność w Marii siedmiu demonów wskazuje na dużą intensywność opętania; po drugie jej pójście za Jezusem sugeruje, że to Jemu bezpośrednio zawdzięczała uzdrowienie. (…)
Dlaczego o opętaniu i uzdrowieniu Marii nie wspomina ani Marek, ani Mateusz, ani Jan? Wszelka odpowiedź musi być siłą rzeczy hipotetyczna. Żeby mieć pewność, dlaczego tak się stało, trzeba by wiedzieć, jaką dokładnie wiedzą dysponowali ewangeliści. Może zatem Marek po prostu o uzdrowieniu Marii Magdaleny nie wiedział? Może zaś, przeciwnie, wiedział i uznał, że dzielenie się tą wiedzą jest zbyt niebezpieczne, bo zbyt łatwo mogło zostać wykorzystane przez wrogów chrześcijaństwa? Wiele zależy od tego, kiedy spisywał swoją relację Marek. Jeśli było to w latach pięćdziesiątych, kiedy chrześcijaństwo się rodziło, obawa przed podaniem informacji rzutującej negatywnie na wiarygodność przekazu o zmartwychwstaniu mogła być silniejsza niż kilka, kilkanaście lat później, kiedy to pisał Łukasz. Znowu, są to spekulacje.
Mogło być zresztą jeszcze inaczej: Łukasz wspomniał o uwolnieniu od demonów, bo chciał w ten sposób pokazać, że za Jezusem szło wielu uczniów, których wyzwolił z chorób i dolegliwości. W oczach ewangelisty, inaczej niż w przypadku współczesnych obserwatorów, wyzwolenie przez Chrystusa było szczególną łaską i nadawało osobie, która jej doświadczyła, więcej, a nie mniej wartości. Dlatego Łukasz wyróżnia Magdalenę wspomnieniem o tym, że została uzdrowiona przez Pana i że potem wędrowała z Nim po Galilei; jednocześnie zaś silniej akcentuje ukazanie się Jezusa uczniom idącym do Emaus i Piotrowi, żeby wskazać, iż doświadczenie wskrzeszonego Jezusa dane było nie tylko uwolnionej od siedmiu demonów, a przez to podejrzanej o niezrównoważenie, kobiecie? A może po prostu Łukasz kierował się wyłącznie obowiązkiem dobrego historyka, który przekazuje to, co ustalił? Tak czy inaczej, nie ma żadnych powodów, żeby kwestionować ten przekaz.
***
Tekst pochodzi ze strony www.czasnabiblie.pl