Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Garść uwag do czytań na V niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Warto jednak zauważyć, jak uniwersalne w swojej wymowie jest to, co mówi Hiob. Wielu ludzi i dziś przeżywa podobne doświadczenia. Oni też pytają o sens tego wszystkiego. I wybiegają dalej: pytają o sens życia. Jeśli odpowiedzią jest szeol... Smutna to byłaby perspektywa. Po dniach radości – wcześniej czy później smutek.
I dopiero w następującym po tym czytaniu psalmie responsoryjnym słyszymy nutę nadziei: „Pan leczy złamanych na duchu i przewiązuje im rany. (...) Pan dźwiga pokornych, karki grzeszników zgina do ziemi”.
2. Kontekst drugiego czytania 1 Kor 9,16-19.22-23
Drugie czytania nie są dobierane tematycznie do pozostałych. Są raczej ciągłą lekturą poszczególnych pism Nowego Testamentu. Zazwyczaj wpisują się jakoś w temat pozostałych. Czasem świetnie ich myśl rozwijają. Tym razem jednak można powiedzieć, że związku nie ma. To znaczy jest, ale dość powierzchowny. Jest nią Ewangelia.
W pierwszym czytaniu Hiob smuci się swoim nędznym losem. W Ewangelii pojawia się odpowiedz Boga na te kłopoty, czyli właśnie Dobra Nowina, Ewangelia. W drugim czytaniu Paweł przedstawia, jak gorliwie próbuje tę Ewangelię głosić...
Faktycznie, bardzo gorliwie. Paweł odpowiada w dziewiątym rozdziale 1 Listu do Koryntian – z którego pochodzi drugie czytanie tej niedzieli – na zarzut, że nie jest Apostołem i wykorzystuje gminy dla swojego zysku. O jego apostolstwie – pisze – świadczą sami Koryntianie. Przecież to dzięki jego apostołowaniu przyjęli Chrystusa. A wyzyskiwanie gmin? Przecież on (i Barnaba) są jedynymi apostołami, którzy żyją z pracy własnych rąk! Choć przecież wcale by nie musieli. I tu Paweł wyjaśnia, że ich posługa daje ludziom dobra niebieskie, to mają oni prawo korzystać z ich dóbr ziemskich. Ale nie korzystają. I ta bezinteresowność Pawła, połączona z tym jak głosi Ewangelię, jest powodem jego chluby.
A jak głosi? Przytoczmy tekst drugiego czytania łącznie z pominiętym w nim fragmentem (czytanie pogrubioną czcionką)
Nie jest dla mnie powodem do chluby to, że głoszę Ewangelię. Świadom jestem ciążącego na mnie obowiązku. Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii! Gdybym to czynił z własnej woli, miałbym zapłatę, lecz jeśli działam nie z własnej woli, to tylko spełniam obowiązki szafarza. Jakąż przeto mam zapłatę? Otóż tę właśnie, że głosząc Ewangelię bez żadnej zapłaty, nie korzystam z praw, jakie mi daje Ewangelia. Tak więc nie zależąc od nikogo, stałem się niewolnikiem wszystkich, aby tym liczniejsi byli ci, których pozyskam. Dla Żydów stałem się jak Żyd, aby pozyskać Żydów. Dla tych, co są pod Prawem, byłem jak ten, który jest pod Prawem - choć w rzeczywistości nie byłem pod Prawem - by pozyskać tych, co pozostawali pod Prawem. Dla nie podlegających Prawu byłem jak nie podlegający Prawu - nie będąc zresztą wolnym od prawa Bożego, lecz podlegając prawu Chrystusowemu - by pozyskać tych, którzy nie są pod Prawem. Dla słabych stałem się jak słaby, by pozyskać słabych. Stałem się wszystkim dla wszystkich, żeby w ogóle ocalić przynajmniej niektórych. Wszystko zaś czynię dla Ewangelii, by mieć w niej swój udział.
Co warto podkreślić?
W kontekście dzisiejszego świata najważniejsze wydaje się właśnie to ostatnie. By nie kruszyć kopii o fasady i gzymsy, a przekazywać to, co najistotniejsze. Piękny przyczynek do rozważań nad problemem inkulturacji. Także w Europie, której kultura jest przecież dziś znacząco różna od średniowiecznej czy nawet tej XIX wiecznej... Przecież nie kulturę mamy głosić, a Ewangelię...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |