Garść uwag do czytań na V niedzielę zwykłą roku B z cyklu „Biblijne konteksty”.
Na koniec może jeszcze dwa drobiazgi:
-
Modlitwa Jezusa. To uciekanie od ludzi, by spotykać się z Ojcem. Rodzi pytanie o nasze podejście do modlitwy.
-
Charakterystyczny styl Marka: „Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło”, a potem „Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno”. Piękne te Markowe doprecyzowania, prawda? Pojawiają się w całej Ewangelii. Wydaja się świadczyć o żywości wspomnień tamtych chwil. Nie Marka oczywiście. Piotra, którego Marek był uczniem i wedle którego wspomnień miał spisać Ewangelię...
5. W praktyce
-
„Czas leci jak tkackie czółenko i przemija bez nadziei. Wspomnij, że dni me jak powiew. Ponownie oko me szczęścia nie zazna”. Tak skarżył się Hiob i pewnie dziś wielu innych. Naszą odpowiedzią nie powinno być tanie pocieszanie w stylu „nie martw się, będzie lepiej”. Mamy przecież prawdziwy skarb: wieść o tym, że ktoś potrafi wypędzać złe duchy, że ktoś potrafił uzdrawiać i że ten ktoś chce nam to wszystkim dać.
Ludziom nie jest potrzebne moralizowanie, ale danie im nadziei. Nadziei w świecie, w którym przyszłość jawi się mało ciekawie, w którym strach przed tym co nieuchronnie nadejdzie odsuwa się niepohamowaną konsumpcją, zagłusza głośną zabawą, topi w alkoholu, obłaskawia narkotykami czy seksem. To takiemu światu trzeba dać nadzieję. Jak św. Paweł, bez ociągania się...
-
Stać się – jak Paweł – słabym dla słabych... Z piedestału uczyć łatwiej. Ale wejść w życie tych, którym głosi się Ewangelię... To bardzo wymagające. Nie tylko zresztą chodzi tu o kapłanów. Przecież też o rodziców, którzy uczą żyć Ewangelią swoje dzieci. To trudne. Trzeba zejść z tego piedestału, wczuć się w świat dorastających syna czy córki, w ich pytania, nadzieje...
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
4
|
» | »»