Gdy korona rozrywała Mi skórę, każdy jej cierń przypominał Mi o tym, że ludzie odrzucili Boga i nadal będą to robić.
HENRYK PRZONDZIONO /foto Gość
Gdy korona rozrywała Mi skórę, każdy jej cierń przypominał Mi o tym, że ludzie odrzucili Boga i nadal będą to robić...
Będę czekał
Gdy końcówki bicza orały Moje plecy, a z ran coraz gęściej spływała krew, odczuwałem ból grzechów całej ludzkości.
Gdy Moje kolana ugięły się pod ciężarem krzyża i upadłem na ziemię, cierpienie jeszcze się pogłębiło i nie wiedziałem, czy zdołam znieść więcej. Wtedy przed oczami stanęły Mi serca Moich dzieci i wiedziałem już, że nie mogę się poddać.
Gdy żołnierze znęcali się i pastwili nade Mną, szydzili ze Mnie i Mnie bili, zaglądałem w ich dusze i widząc, kim byli naprawdę, wybaczałem im.
Gdy korona rozrywała Mi skórę, każdy jej cierń przypominał Mi o tym, że ludzie odrzucili Boga i nadal będą to robić.
Gdy krew zalewała Mi oczy, stawała się krwią małych dzieci, którym odmówiono prawa do życia.
Gdy niosłem krzyż, dźwigałem ciężar wszystkich grzechów, jakie popełniono od zarania dziejów.
Gdy w dłonie i stopy wbijano Mi gwoździe, stawały się one smutkiem, jaki towarzyszy ludzkości, odkąd człowiek zgrzeszył po raz pierwszy.
Gdy Mnie wieszali na szczycie wzgórza, krzyż stał się znakiem miłości Boga dla wszystkich ludzi.
Gdy wydałem ostatnie tchnienie, zawierało się w nim Boże przebaczenie dla wszystkich Moich dzieci.
Gdy włócznia przebiła Mój bok, z rany spłynęło na świat Boże miłosierdzie.
Gdy wstałem z martwych, pokazałem, co będzie udziałem wszystkich ludzi... A kiedy wstąpiłem do nieba, obiecałem im, że będę czekał.
To był On
Któregoś dnia Matka wzięła Mnie za rękę i poszliśmy na targ. Po drodze spotkaliśmy kalekiego mężczyznę, który zwijał się z bólu na poboczu.
Moja kochana Matka podeszła do niego, aby z nim porozmawiać i spróbować mu ulżyć. Cierpiał tak bardzo, że ledwie był w stanie mówić, lecz błagał, żeby mu pomóc. Matka otarła mu czoło, objęła go i zaczęła delikatnie kołysać go w ramionach, a on wciąż płakał z bólu.
Matka popatrzyła na Mnie z takim żalem w oczach, jakby serce miało Jej pęknąć. Wiedziałem, że chce, abym pomógł cierpiącemu. Jakże mógłbym odmówić Mojej Matce, którą kocham tak mocno?
Podszedłem do mężczyzny i położyłem dłoń na jego głowie. Jego cierpienie ustało, on zaś wstał i zatańczył z radości. Dziękując Bogu, odwrócił się do Matki, ucałował Ją lekko w policzek i Jej także podziękował za pomoc.
Matka odparła: „Podziękuj raczej mojemu Synowi, bo to On cię uzdrowił, nie ja”.
Mężczyzna podszedł do Mnie, objął Mnie i głośno wykrzyczał swoją wdzięczność Bogu.
Swoim gestem Moja Matka pokazała, że będzie pomagać potrzebującym, cierpiącym i pogrążonym w żałobie, że ich poprowadzi ku Bożej miłości. Matka, w swej skromności, podkreśliła, że to Bóg dokonuje dzieła, ale wskazała również, że kocham Ją tak bardzo, że nigdy nie odmówię Jej prośbom.
Ludzie powinni o tym pamiętać i szukać Jej pomocy.
***
Powyższy tekst jest fragmentem książki „Oczami Bożej miłości”,opublikowanej przez wydawnictwo Esprit. Jej autor, Carver Alan Ames (znany charyzmatyk i autor bestselleru "Oczami Jezusa"), w dniach 28.02-5.03.2015 będzie obecny w Polsce. Więcej informacji o spotkaniach z autorem znaleźć można tutaj oraz na plakacie, który zobaczyć i pobrać można tutaj