[J]esteśmy współtwórcami radości waszej… (2 Kor 1,24).
Cudowne jest Słowo, którym św. Paweł wyraża w piękny sposób misję każdego ewangelizatora: „Nie żeby okazać nasze władztwo nad wiarą waszą, bo przecież jesteśmy współtwórcami radości waszej (…)” (2 Kor 1,24).
Ja, ty i wszyscy chrześcijanie jesteśmy powołani i posłani, aby radować świat! Ewangelizacja jest niczym więcej jak „zarażaniem” ziemi radością, radością nieba, jest w jakiś sposób przedsionkiem Raju już tu, pośród nas.
Jakże mogłoby być inaczej? Głosić Słowo to sprawić, że Obecność Boga staje się konkretna, wrażliwa, namacalna; mieć spotkanie Pana ze Swoim ludem, doświadczyć mocy Życia, uwolnienia, uzdrowienia, światła, które rozprasza wszelką ciemność, śmierć, smutek, pustkę, samotność, wyniszczenie, chorobę, oddzielenie.
Nie istnieją ludzkie słowa, by wyrazić tę radość, której świat nie zna. Słowo Boże na wiele sposobów przychodzi z pomocą naszej słabości: „Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu” (Iz 9,2); „Odkupieni przez Pana powrócą, przybędą na Syjon z radosnym śpiewem, ze szczęściem wiecznym na twarzach: osiągną radość i szczęście, ustąpi smutek i wzdychanie” (Iz 35,10). To radość, która się wylewa, ogarniając całą naturę i wszystkich ludzi. To nowe życie. To zmartwychwstanie! „Niech się rozweselą pustynia i spieczona ziemia, niech się raduje step i niech rozkwitnie!” (Iz 35,1). „Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: «Odwagi! Nie bójcie się!»” (Iz 35,3–4).
Być może świat nigdy wcześniej nie był tak zgłodniały i spragniony Słowa Bożego jak teraz, kiedy Ojciec Święty zaprasza nas do Nowej Ewangelizacji. Wypełnia się dzisiaj w sposób bardzo mocny proroctwo Izajasza – to samo, które św. Jan Vianney wyraził słowami: „Nadchodzi czas, w którym ludzie będą odczuwali tak wielki głód Słowa Bożego, że słysząc je, będą płakać z radości”.
Jakże często świadectwa braci, których odwiedzam na ulicy w naszym mieście, przynosząc im jakieś jedzenie, potwierdzają to proroctwo! Podobnie było w wypadku czternastoletniej Reginy, prostytutki. Powiedziała do mnie: „Ojcze, nie potrzebuję jedzenia. Czuję głód Słowa: opowiedz mi o Jezusie!”. Kiedy mówiłem jej o Miłości Chrystusa, widziałem, jak jej twarz się zmieniała. W końcu wyrzuciła klej, którym się narkotyzowała, i cała we łzach powiedziała: „Ojcze, chcę wyjść z tego życia. Poczułam dzisiaj Boga, poczułam, że jest tutaj i mnie kocha. Nie mogę dłużej żyć w taki sposób, skoro Jezus za mnie umarł. Moje życie ma wartość!”.
Nigdy nie zapomnę radości 450 bezdomnych krewnych, którym kilka lat temu towarzyszyłem w procesie uwolnienia i ratowania społecznego. Przez moc Słowa i modlitwę zjednoczyli się, podnieśli głowy i walczyli o swoje prawa. Bez przemocy udało im się uzyskać ziemię i domy. Płacząc z radości, mówili: „Nasze najpiękniejsze zwycięstwo to spotkanie Słowa, które teraz mieszka w nas i dało nam nowy dom dla naszych rodzin”.
Wróciliśmy dopiero co z dwóch doświadczeń ewangelizacji – w Dolinie Jequitinhonha i w Bras. Byliśmy jak 72 uczniów wracających do Jezusa po misji. Pomimo zmęczenia i niedostatków czuliśmy się „współtwórcami radości” (2 Kor 1,24) razem z ludem, ale również byliśmy wypełnieni tą radością (por. Łk 10,17). Jak wiele twarzy, które zastaliśmy smutne, się rozjaśniło; jak wiele serc Jezus pocieszył, jakże licznych uzdrowień i nawróceń dokonał ku Chwale Ojca!
Widzieliśmy wiele osób, które pieszo przybyły na celebrację z różnych wsi, czasem oddalonych o wiele kilometrów. Zapadła nam w pamięć radość pewnej 93-letniej kobiety, która – choć była niewierząca – wyciągnęła dłonie, aby nas dotknąć. Nie mogła uwierzyć w to, co widziała, i z oczami błyszczącymi z radości powiedziała: „Nigdy jeszcze w swoim życiu nie widziałam misjonarza! Nikt nigdy nie przyszedł do mojego domu, aby przynieść Słowo Boże! To przeogromna łaska, ogromna…”.
Bądźmy w tym miesiącu, dla wszystkich, zawsze „współtwórcami radości” (2 Kor 1,24).
***
Tekst jest fragmentem książki „Twoje słowo jest lampą dla moich stóp”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Esprit.