Na 4 Niedzielę Adwentu C z cyklu "Wyzwania".
więcej »Dzisiaj Jezus opowie o skandalicznym – według niektórych z nas – zachowaniu pewnego ojca, wobec swoich dzieci.
Powinnam już kończyć, bo może straciłeś cierpliwość do mnie, że znowu tekst jest długaśny, albo do Boga, bo nadal nie rozumiesz Jego miłosierdzia, ale wyobraź sobie, że miłosierdzie stało się żywe, narodziło się w Betlejem i ma twarz Jezusa Chrystusa. Może w Twojej parafii jest obraz Jezusa Miłosiernego? Jeśli tak, to podczas Mszy świętej przyjrzyj mu się uważnie. Prawą dłoń Zbawiciel wznosi w geście błogosławieństwa. Komu chce błogosławić? Tobie i każdemu człowiekowi przychodzącemu do Kościoła. Jeśli przychodzi grzesznik, Chrystus błogosławi tlącej się w jego sercu iskierce dobrej woli, błogosławi człowiekowi w jego powrocie do Ojca. Tak, masz rację miłosierdzie jest skandalem w ludzkich oczach.
Biskup Ryś pisząc o miłosierdziu wspomniana, że „chociaż sami byśmy go oczekiwali, nie dajemy do niego prawa innym ludziom. Pytamy jeśli nawet nie o to, „dlaczego miłosierdzie”, ale „dlaczego dla tego drania” i „dlaczego za darmo””. Pamiętam, jak znajomy ksiądz opowiadał kiedyś historię z życia wziętą. Po dwóch stronach drogi mieszkali sąsiedzi, a droga była w opłakanym stanie. Jedni mieszkańcy chcieli ją wyremontować, ale potrzebowali do tego zgody sąsiadów, a tamci trwali w swym uporze i nie pozwalali na remont. Zasmuceni mieszkańcy odpuścili, ale … każdego wieczoru stojąc w oknie swojego domu błogosławili sąsiadom i mówili: „Boże, Ty się tym zajmij”. Nie domagali się sprawiedliwości, chociaż była po ich stronie, nie przeklinali uparciuchów mieszkających po sąsiedzku, tylko czynili znak krzyża. Po jakimś czasie słyszą, że do drzwi ich domu ktoś dobija się z uporem maniaka. Otwierają i na progu widzą sąsiadów, którzy mówią: „wiecie co, po tej drodze nie da się jeździć, nie mówiąc już o chodzeniu. Chcemy ją wyremontować, ale na własny koszt. Zgadzacie się?”. Czy Ty komuś błogosławisz? Czy czekasz tylko, aż Bóg spełni listę Twoich modlitewnych życzeń? Inny szczegół, który dosłownie rzuca się nam w oczy, kiedy patrzymy na obraz Jezusa Miłosiernego, to stopy Zbawiciela. Chrystus jest w drodze. Dokąd idzie?
Do Ciebie człowieku. Mając przed oczami Łukaszową przypowieść o ojcu, który wybiega na spotkanie syna można zobaczyć, że Bóg nie kocha wymyślonej przez nas idei człowieka doskonałego, ale kocha konkretnego człowieka z jego wadami, słabościami, lękami, smutkiem, rozpaczą, wstydem, lenistwem; konkretnego człowieka – Ciebie i mnie – podnoszącego się po każdym nawet najbardziej bolesnym upadku, wschodzącego jak słońce pomimo nocy grzechu na niebo życia, człowieka z jego głodem Słowa, Nadziei i Miłości.
Bóg, który jest naszym Ojcem odczuwa stratę każdego człowieka i z utęsknieniem czeka na jego powrót, a gdy ten wraca, to On pierwszy wychodzi na spotkanie i daruje mu przebaczenie. Może czasem, albo bardzo często czujesz, że na nic nie zasługujesz, ale prawda jest taka, że Ty nie musisz zasługiwać na cokolwiek. Nikt z nas nie zasługuję na Bożą pomoc, a On i tak ją oferuje. Nikt z nas nie zasługuje na to, aby kiedy zbuntowany opuszcza dom i mówi: „więcej tu nie wrócę”, Ojciec z wyciągniętymi ramionami wychodził mu na spotkanie. Dobrze jest, mieć choć jeden adres, pod który zawsze można pójść i mieć pewność, że bez względu na swoje zachowanie zostanie się przyjętym. Masz taki adres? Bo ja mam, pod tym adresem mieszka Chrystus, bez względu na porę, bez względu na wszystko czeka na mnie! I na Ciebie również. Bo On potępia grzech, ale nigdy nie potępia człowieka. Każdy ma prawo do powrotu. Jezus nigdy nie odrzuci nikogo. Wrócisz?