Dzisiaj Jezus opowie o skandalicznym – według niektórych z nas – zachowaniu pewnego ojca, wobec swoich dzieci.
„Znowu w życiu mi nie wyszło”, myślisz tak czasem? Rozglądasz się wokół siebie i co widzisz? „Kumpel kupił nowy samochód, wypasiona fura, a w moim gruchocie to już się nawet drzwi nie otwierają. Tylko patrzeć, jak będę musiał wchodzić do samochodu przez bagażnik! No i gdzie tu sprawiedliwość?” - pytasz. A może nawiedza Cię inna myśl? „Dzisiaj w Kościele widziałam sąsiadkę. Okropna baba, przecież wiem, jaka jest naprawdę. Aż mi oczy wyszły z orbit, kiedy zobaczyłam, że idzie do Komunii! Boże widzisz to i nie grzmisz?” – pomyślałaś wtedy. „I gdzie jest sprawiedliwość, żeby taka, jak ona szła do Komunii?!” - denerwujesz się. Zdarzają się też i takie myśli: „Boże, nie rozumiem Cię! Co jest ze mną nie tak? Modlę się, chodzę do Kościoła, żyję uczciwie, jestem Ci wierny, a Ty mi nie błogosławisz. Chyba to, co robię jest na marne” - tymi słowami kończysz swoją modlitwę. Drogi Czytelniku, jeśli nawiedzają Cię tego rodzaju myśli, a dodatkowo zaczynasz warczeć, kiedy słyszysz, że wszyscy wokół ciągle mówią o Bożym miłosierdziu, którego Ty w ogóle nie potrzebujesz, bo chcesz jedynie sprawiedliwości poniższy tekst jest dla Ciebie! Dzisiaj Jezus opowie o skandalicznym – według niektórych z nas – zachowaniu pewnego ojca, wobec swoich dzieci.
Św. Łukasz we fragmencie Ewangelii 7, 36-50 pisze jak pewnego dnia młodszy syn zażądał od ojca części majątku, która na niego przypadała. Owo żądanie syna było czymś niecodziennym, ponieważ tradycyjnie za życia ojca nie dokonywano podziału, chyba że syn planował założenie rodziny lub jakiegoś interesu. Ponadto według prawa żydowskiego młodszy syn mógł otrzymać od ojca wyłącznie 1/3 całej majętności. Ewangelista nie podaje szczegółowo przeżyć ojca, który być może próbował odwieść syna od podjętej decyzji. Wiadomo tylko, że szanuje on wolną wolę syna i daje mu to, o co ten go prosi, a Autor przypowieści ukazuje ten fakt tak rzeczowo, że trudno sobie w pełni wyobrazić, co w takiej chwili działo się w sercu rodzica.
Dalej akcja wydarzeń toczy się już błyskawicznie. Św. Łukasz (13-15) opowiada jak młody poszukiwacz szczęścia odjechał w odległą krainę i tam roztrwonił cały majątek żyjąc rozwiąźle. W tym czasie, w kraju w którym przebywał zapanował wielki głód i on sam znalazł się w niedostatku. Nie miał co jeść, a brak żywności jest częstym zjawiskiem na Bliskim Wschodzie z powodu małej ilości opadów. Ginący z głodu młodzieniec, pasąc świnie jednego z obywateli kraju pragnął pożywić się strąkami (15, 16), czyli owocami z drzewa, używanymi na paszę dla zwierząt. Zdarza się, że dzisiaj nazywa się tę roślinę chlebem świętojańskim. Wzmianka św. Łukasza o hodowli świń wyraźnie obrazuje, że kraj, w którym przebywał młodszy syn, był pogański, zaś pasanie świń stanowiło czynność bardzo poniżającą, zwłaszcza dla Żyda. Autor w tekście nie wspomina nic o pochodzeniu syna. Ponieważ jednak akcja przypowieści dzieje się w środowisku żydowskim, to trzeba uznać, że był on Żydem.
Następnie Ewangelista (17-20) pisze, że syn przypomina sobie, że nawet najemnicy jego ojca są w lepszej sytuacji niż on, a kiedy stwierdza, że umrze z głodu podejmuje decyzję o powrocie do domu i układa w myśli przemówienie, które wygłosi po swym powrocie. Autor nie podaje co przeżywa młodzieniec, który nie dokonuje przecież żadnego heroicznego czynu - myślimy czytając ten fragment Ewangelii. Syn po prostu wraca do ojca z konieczności, bo burczy mu w brzuchu i może nawet boi się trochę tego powrotu, bo nie wie jak ojciec go przyjmie. Ja wiem, że głodnemu chleb na myśli, może czytasz ten tekst przy posiłku, jeśli takie myśli Cię nachodzą. Jednak powiem Ci, że syn zaczął odczuwać skruchę, bo zrozumiał, że zgrzeszył przeciwko Bogu i swojemu ojcu, i z pokorą postanowił wrócić do domu, po to, aby wyznać: „Już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mnie choćby jednym z twoich najemników” (15, 19). Co natomiast robi ojciec po stracie syna?