Syn marnotrawny

Zwykła przypowieść? A może swoista Ewan­gelia w Ewangelii?

Dawni egzegeci skłonni byli widzieć tu szereg przenośni połączonych w jedną wielką alegorię. Gdy jednak dość łatwo przychodziło im w ojcu uznać Boga, a w synu marnotrawnym grzesznika, panowała rozbieżność w odszyfrowaniu syna star­szego: czy widzieć w nim w ogóle Żydów, nie uznających pogan, czy faryzeuszy, rze­komo „sprawie­dli­wych”, krytykujących Jezusowe miłosierdzie? Dziś przechodzi się do stanowiska wręcz przeciwnego – jest to czy­sta przypowieść, ale wywołana zupełnie swoistym położeniem Jezusa. Względem grzeszników dziwnie miłosierny podał On tę najpełniejszą apologię Bożego miłosierdzia. Dwukrotne w przy­powieści odróżnienie „Bo­ga” (ściśle: Nieba) od „ojca” w ww. 18.21 nie pozwala na alegoryzowanie postaci ojca.

Jako więc czysta przypowieść zawiera ona takie pouczenie ujęte w schemat podobieństwa: podobnie jak nieuzasadniona jest pretensja do ojca u starszego syna, zawistnego względem młodszego brata za przywrócenie mu po powrocie pełnych praw synowskich, tak niesłusznie krytycy Jezusa ganią Go jako reprezentanta Bożego miłosierdzia okazywanego nawracają­cym się grzesznikom.

Dwa wyraźnie oddzielne obrazy tej przypowieści, jakby dwie od­słony dramatu, z których każda kończy się refrenem, że trzeba się radować ze zguby, naprowadzały niejednego egzegetę na myśl o Łukaszowym dodatku (w. 25–32) do pierwotnej przypowieści (w. 11–24), zupełnie podobnej do dwóch poprzednich o owcy i drachmie, kończących się tylko akordem radości z odnalezienia zguby. Analiza językowa nie przyniosła żadnych potwierdzeń w tej sprawie. Rów­nież w stadium poprzednim – w katechezie – nie można dopatrzyć się jakichkolwiek racji dla przesunięcia pierwotnego akcentu.

Ta „Ewangelia w Ewangelii” jest niezmiennie aktualna, gdyż metanoia jest stałym zjawiskiem Kościoła, tego, który siebie określa Ecclesia semper reformanda. A Bóg jest wciąż tak samo miłosierny jako Dawca życia. Charles Péguy, który był zdecydowanym obrońcą roli grzeszników w Kościele, śmia­ło się wyraził: „Grzesz­nik jest w samym sercu chrześcijaństwa. Nikt nie jest tak kompetentny w sprawie chrześcijaństwa. Nikt – chyba święty”. Istotnie, trudno jest rozstrzygnąć, komu Kościół więcej poświęca uwagi i troski – świętemu czy grzesz­nikowi. Ale Kościół – to nie sama hierarchia, lecz my wszyscy.

Trzy przypowieści o przedziwnym miłosierdziu Bożym, szokujące domniemanych „sprawiedliwych”, są nie tylko obja­wie­niem, jaki jest Bóg, ale i napomnieniem pod naszym adre­sem, byśmy czasem złym okiem nie patrzyli, że On jest dobry, ale co ważniejsze, byśmy chcieli nawrócenia notorycznych grzeszników i w pełni się cieszyli z powracania sy­nów marnotrawnych do domu wspólnego Ojca. Do tej radości mamy się przyczyniać osobistym wysiłkiem. Wskazał tę drogę wyraźnie Pius XII: „Zaiste, stra­szliwa to jest tajemnica... oto zbawienie wielu ludzi zawisło od modlitw i dobrowolnych umartwień człon­ków Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa... Wszyscy, którzy z Jednego i przez Jednego otrzymaliśmy zba­wienie i sami zbawiamy, winniśmy współpracować z Chrystu­sem w tym zbaw­czym Jego dziele” (Encyklika Mystici Corpo­ris Christi, 46.62).

*

Augustyn Jankowski OSB, Królestwo Boże w przypowieściach, Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama