Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »Chrystus uczy człowieka jak kochać (por. 1 J 4,9-10), dlatego też kapłan i kobieta powinni uczyć się od Niego jak kochać innych ludzi.
Witajcie ponownie cierpliwi Czytelnicy. Dzisiaj będę kontynuowała myśl, którą zakończyłam poprzedni tekst (można go przeczytać tutaj), dotyczący relacji kapłan – kobieta, która powinna opierać się na miłości. Po przeczytaniu poniższych słów właściciele wszystkich futrzastych i pierzastych, chodzących i pływających stworzeń zapewne się oburzą! Trudno, ale muszę to napisać. Tylko człowiek może i potrafi kochać; tylko człowiek został stworzony z miłości i do niej powołany. Dlatego też św. Augustyn pisze, a ja za nim uparcie powtarzam, że „niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Bogu”, czyli w Tym, od którego otrzymał swe istnienie i w Tym, które oddał za człowieka swoje życie (por. J 3,16). Zwierzęta jedynie przywiązują się do swoich właścicieli i okazują to w różny sposób, często mylony z miłością. Ale kochać może tylko osoba ludzka.
Zarówno kapłan, jak i kobieta muszą kochać, bowiem miłość to nie tylko najbardziej podstawowa relacja w świecie, w którym żyjemy, ale jest to przecież wezwanie naszego Mistrza, który nakazywał nawet miłość nieprzyjaciół (por. Łk 6,27-36). Miłość do nieprzyjaciół, nie powinna jednak zwalniać nas z miłości przyjaciół; z miłowania tych, z którymi na przykład pracujemy, czy którzy siedzą obok nas w Kościele. Dlatego też kapłan powinien kochać kobietę tak, jak kocha każdego człowieka, który buduje Mistyczne Ciało Chrystusa, czyli Kościół. Natomiast kobieta nie powinna traktować kapłana jak kolegę, czy przyjaciela. Zwracanie się do kapłana w sposób bezpośredni, czyli per «Ty» może owocować trudnościami z przyjęciem z jego rąk tego, czy innego sakramentu, czy skutkować pragnieniem właściwym małżonkom. Bowiem przestaje ona postrzegać kapłana jako duszpasterza, który jest nie tylko dla niej, ale dla wszystkich ludzi (por. Łk 5,10), a zaczyna traktować go jak kolejnego znajomego i zaciera się granica pomiędzy człowiekiem wolnym, a tym, który należy do Boga. A każde nasze słowo, gest czy zachowanie nie pozostają bez wpływu na drugą osobę. Nie chcę i nie mogę krytykować takich postaw, bo skończy się to moralizatorstwem, a tego nie chcę. Należy po prostu poszukać wyjścia z zaistniałej sytuacji, bo ono istnieje, zapewniam Was.
Teraz przytoczę fragment listu, z którym zetknęłam się dosyć dawno, bo jeszcze w Roku Kapłańskim, ogłoszonym przez Benedykta XVI: „Chcę odpowiedzieć listem, ale nie księżom, lecz kobietom i panienkom, które marzą o tym, aby swoje życie związać z księdzem. Ja też o tym myślałam, by swoje życie budować z księdzem. Był dobry, piękny i uprzejmy, a ja byłam samotna. Obecnie już żyję z nim. Patrząc zewnętrznie nie jestem samotna, ale jaka to smutna samotność wewnętrzna i jaki lęk. On już nie celebruje. On się znalazł poza „Domem” (…). Dla mnie jest zawsze dobry i uprzejmy, ale on do mnie nie należy. Prawdę mówiąc, nie był on nigdy moim. Przebywający w nim człowiek jest za mały, aby zatrzeć kapłana, który służył Mistrzowi zbyt wielkiemu. Nie sposób o Nim zapomnieć. O jak bardzo płakałam. Jestem pewna, że on kiedyś odejdzie, (…) ja zaś pozostanę sama. Ale ta samotność będzie dla mnie błogosławieństwem, a równocześnie cichą pokutą. Wszystkim kobietom, które chcą naśladować mój wielki błąd, wyjaśniam, że między nimi a kapłanem istnieje przepaść: „poświęcone ręce” (…). Odtąd jestem mu tylko przypomnieniem jego grzechu. Zostawcie kapłanów, oni należą do Boga. Nie możemy z Bogiem wojować. Wcześniej czy później – On zwycięży”.
Chrystus uczy człowieka jak kochać (por. 1 J 4,9-10), dlatego też kapłan i kobieta powinni uczyć się od Niego jak kochać innych ludzi. Kapłan jest człowiekiem, który dobrowolnie rezygnuje z miłości jaka łączy małżonków, ale nie może i nie powinien rezygnować z miłości do człowieka, która przybiera różne formy. Jest to przede wszystkim miłość pasterska, która ogarnia wszystkich, a nie wybranych ludzi i której celem jest doprowadzenie ich do Chrystusa, bo kiedy Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko inne znajduję się na właściwym miejscu (por. św. Augustyn).