Na Boże Narodzenie - Msza w dzień - z cyklu "Wyzwania".
więcej »Kto się nie modli do Boga, modli się do diabła.
Niektóre rady i sugestie zapadają w serce na długo. Mnie na przykład służy od dawna zachęta, jaką przed laty usłyszałem od pewnego człowieka, ojca rodziny: z modlitwą nie czekaj długo. Liczą się pierwsze chwile dnia. Wiele zależy w tymże dniu od tego, jak go zaczniesz. Gdy tylko się przebudzisz, niech twoja pierwsza myśl, pierwsze uczucie, pierwszy impuls serca należy do Boga. Przekonałem się, jak wiele racji było w tej radzie. Nieraz zwlekając z modlitwą, łatwo w ogóle ją zgubić. A gdy przestajesz się modlić, tylko jeden sobie gratuluje i oblewa sukces. Ty natomiast zostajesz nieuzbrojony w błogosławieństwo. Twój przeciwnik może swobodnie przystąpić do przejęcia kontroli nad dalszym przebiegiem dnia. Léon Bloy twierdził z dosadnością, że kto się nie modli do Boga, modli się do diabła. A więc dla tych, którzy diabłu nie chcą sprawiać satysfakcji, niech za przykład posłuży Mojżesz, najpokorniejszy z ludzi.
Wcześnie rano wstawał i wchodził na górę Synaj z tablicami kamiennymi w dłoniach. Księga Wyjścia opowiada, że wcześniej Izraelici zgotowali sobie dramat. Gdy Mojżesz na górze rozmawiał z Bogiem, urządzili imprezę na cześć złotego cielca. Mojżesz, widząc ich przewrotność, potłukł tablice ze słowami przymierza zawartego z Bogiem. Wybuchając gniewem i płaczem nad ludzkim grzechem, miał nadzieję, że ubiegnie sprawiedliwy gniew Boga. Pan kazał Mojżeszowi sporządzić nowe tablice, by znów na nich umieścić słowa, które zbawiają. Zachował się jak zdradzony małżonek w obliczu podłości, kiedy to świadek tych zaślubin z desperacji drze ketubę, umowę ślubną. Kazał temu świadkowi przygotować papier i pióro, by sporządzić nową umowę i zadeklarować nową miłość oblubienicy, która zraniła go swoją podłością. Tylko Bóg potrafi tak kochać. Zaczynać w taki sposób dzień to sporządzać z Bogiem nową ketubę i z aktem nowych zaślubin wkraczać w sprawy życiowe.
Stań na górze, weź w dłonie Boże słowo i wezwij Jego imienia. W taki sposób rozpoczynała każdy poranek św. Rita z Cascii. Codziennie wspinała się na skaliste wzniesienie Roccaporena, by tam poza zgiełkiem świata i rodziny, poza pokusą skupienia się na sobie inaugurować nowy etap przymierza z Miłosiernym.