Niszczy nas własny grzech

Prawdziwą przyjemnością jest poznać kogoś, kto z pasją i oddaniem podchodzi do swej pracy i kocha to, czym się zajmuje. Miałem okazję poznać takiego właściciela winnicy.

Do Codroipo, niewielkiej miejscowości w północnych Włoszech, pojechaliśmy wraz z księdzem prymasem Józefem Glempem. Jego przyjaciel, słynny producent wina, odsłonił przed nami całą swą pasję życiową: pagórki pokryte przepięknymi, zadbanymi winnicami; ogromne piwnice, w których dojrzewają kadzie napoju z przeróżnych gatunków winorośli. Obok imponujące zbiory w muzeum sztuki produkcji win, eksponaty i przyrządy, butle i korki, prasy i beczki, karafy i kielichy pamiętające czasy amatorów boskiego trunku z kilku epok. Za tymi osiągnięciami kryły się trud i wytrwałość, znawstwo i umiejętności, pot i zmęczenie właściciela winnicy.

Można by wyśpiewać pieśń o jego miłości do swojej winnicy. Ale bywa i tak, że mimo najlepszych intencji oraz włożonego wysiłku efekt okazuje się pożałowania godny. Nie zapomnę łez w oczach rolnika, którego uprawy zniszczyło gradobicie, czy rozpaczy proboszcza, któremu pożar pokrył czarną sadzą ściany dopiero co oddanego do użytku kościoła.

Podobnie czują się chrześcijańscy rodzice, gdy ich dzieci decydują się na życie z partnerem bez ślubu bądź odwracają się plecami do Kościoła i gardzą sakramentami. Nie tak chcieliśmy je wychować. Gdzie popełniliśmy błąd? Poprzez tego typu ludzki żal i rozczarowanie zostaje przedstawiona postawa Pana Boga względem stworzenia, które gardzi Jego dobrocią. „Co jeszcze miałem uczynić winnicy mojej, a nie uczyniłem w niej? Czemu, gdy czekałem, by winogrona wydała, ona cierpkie dała jagody?” – mówi Bóg przez Izajasza.

Pan Bóg przez całe życie szuka człowieka, obsypuje go darami, otacza miłością i podtrzymuje w istnieniu, a my, niewdzięczne stworzenie, jak naburmuszona nastolatka wydymamy usta i mówimy: a czegóż takiego od Ciebie doznałam? Trudno jest kochać za darmo. Ale prawdziwa miłość nie polega na ciągłej pobłażliwości. Każdemu zostaje wyznaczona pewna miara Bożego miłosierdzia, po której wyczerpaniu Bóg – aby nas ratować – postanawia cofnąć rękę znad głowy, by człowiek zakosztował konsekwencji własnych wyborów i głupoty. Ratunek przychodzi, gdy gotów jest uznać swój grzech i zawołać: „Powróć, o Boże Zastępów! Chroń tę, którą zasadziła Twa prawica, latorośl, którą umocniłeś dla siebie” (Ps 80,14-16).

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama