Kiedy Święta Rodzina weszła do świątyni, podszedł do niej Symeon, starzec, któremu "Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego".
Każdy syn pierworodny był uważany przez Żydów za własność Jahwe. Dlatego 40 dni po urodzeniu należało syna zanieść do świątyni w Jerozolimie i ofiarować go Bogu, czyli złożyć w ręce kapłana, a następnie wykupić za symboliczną opłatę.
Kiedy Święta Rodzina weszła do świątyni, podszedł do niej Symeon, starzec, któremu „Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego” (Łk 2, 26). Mantegna namalował chwilę, gdy Symeon bierze Jezusa w objęcia, by rozpoznać w Nim Mesjasza. Matka Boża patrzy na starca z ufnością, natomiast stojący w środku św. Józef przygląda mu się z niepokojem.
Oprócz Świętej Rodziny i Symeona na obrazie są jeszcze dwie osoby. Ich wzrok nie jest skierowany na Dzieciątko. Są zadumane, jakby nieobecne. Artysta zdaje się w ten sposób sugerować, że ludzie ci nie są bezpośrednio zaangażowani w obrzęd ofiarowania. I tak jest w istocie. Mantegna namalował bowiem siebie i swoją małżonkę, Nicolosię Bellini. Święty Józef natomiast ma twarz Jacopo Belliniego, ojca Nicolosii.
Nieco później niemal identyczny obraz namalował szwagier Mantegny, brat Nicolosii – Giovanni Bellini. Postanowił bowiem uwiecznić również pozostałych członków rodziny. Siebie namalowało obok Mantegny, a swą matkę Annę obok Nicolosii. W ten sposób Święta Rodzina została otoczona rodziną artysty.
(za: Leszek Śliwa, Gość Niedzielny Nr 5/2005)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |