Co się stało z sektą esseńczyków?
To jest akurat jedyna z niewielu rzeczy dotyczących tej sekty, co do której badacze wydają się nie mieć wątpliwości: klasztor w Qumran został zburzony przez Rzymian, zaś jego mieszkańcy pozabijani. Jak już wspomniałem, pewne fragmenty pism qumrańskich odnaleziono w ruinach fortecy Massada — ostatniej z fortec zdobytych przez Rzymian podczas powstania żydowskiego. Oznacza to, że nieliczni ocaleni esseńczycy przyłączyli się do partii zelotów i ponieśli śmierć po upadku Massady. Jeżeli w Palestynie przetrwali jacyś członkowie ich sekty, to z biegiem lat stopniowo wymarli.
Myślę jednak, że Czytelnik przyzwyczaił się już do tego, że historia esseńczyków obfituje w mnóstwo rozmaitych, często sprzecznych ze sobą, a czasami zupełnie fantastycznie brzmiących hipotez. Pozwolę więc sobie przytoczyć jedną — odmiennie widzącą dalsze ich losy, z całym jednak naciskiem zaznaczając, że jest to tylko hipoteza, w dodatku niezbyt poparta dowodami.
Wspomniałem już, że pierwszy dokument sekty z Qumran odnaleziono w synagodze w Kairze — i że miał on nie więcej niż tysiąc lat. Naturalne pytanie brzmi więc: skąd się on tam wziął — prawie millenium po rozproszeniu esseńczyków?
Najprostsze wyjaśnienie brzmi: po prostu przez stulecia żydowscy uczeni przepisywali dla przyszłych pokoleń święte księgi. I choć często sami nie rozumieli znaczenia kopiowanych tekstów, jednak uważając swoją pracę za służbę Bogu, przykładali się do niej z ogromną sumiennością. W podobny sposób chrześcijańscy mnisi zachowali dla nas wiele z oryginalnych dzieł autorów antycznych. Odpowiedź na pytanie: dlaczego Dokument Damasceński znalazł się w Kairze tysiąc lat po zniszczeniu sekty esseńczyków, brzmi więc: jest to zasługą kopistów, którzy mozolnie przepisywali kolejne wersje Biblii, a „przy okazji” zachowali również ów Dokument. Gdy po stuleciach rabini zorientowali się, że mają w ręce jakiś tekst, którego znaczenia nie rozumieją, ale który musi być zapewne bardzo stary — złożyli go z szacunkiem w genizie.
Ale może warto zaryzykować inną hipotezę? Czy może sekta zdołała przetrwać w absolutnej konspiracji jeszcze kilkanaście stuleci?
Wiadomo, że w VIII wieku n.e. wśród Żydów doszło do poważnego rozłamu. Grupa kierowana przez niejakiego Anana ben–Davida odrzuciła autorytet Talmudu twierdząc, że zniekształca on pierwotne prawo Mojżesza. Jego następcy dali początek sekcie karaimów, która przez długi czas żyła na Bliskim Wschodzie, nad Morzem Śródziemnym, w Babilonii, a także w Polsce i na Litwie (nieliczne grupki ich wyznawców żyją tam zresztą po dziś dzień).
Niektórzy uczeni próbują się doszukiwać związku pomiędzy esseńczykami a karaimami, twierdząc, że po zburzeniu Qumran sekta esseńczyków przetrwała kilkaset lat w kompletnej konspiracji po to, aby ponownie się ujawnić w postaci ruchu karaimów. Na poparcie takiej — dość trzeba przyznać ryzykownej — hipotezy przytacza się zazwyczaj podobieństwa w interpretacji pewnych subtelności prawa mojżeszowego, jakie występują pomiędzy tymi sektami. Ponieważ jednak brak na ten temat jakichkolwiek naprawdę przekonujących dowodów, więc pozwolę sobie tych kwestii nie omawiać.
Intrygi i skandale wokół zwojów
Jak już wspominałem wielokrotnie, pomimo upływu prawie półwiecza od odkrycia zwojów dotąd jeszcze ich teksty nie zostały opublikowane w całości. Jakiekolwiek by były przyczyny wolnego tempa prac naukowców opracowujących znaleziska, stało się ono źródłem najbardziej nawet fantastycznych teorii, twierdzących na przykład, że odczytane fragmenty negują historyczność wydarzeń opisanych w Nowym Testamencie, co sprawia, że Watykan za wszelką cenę nie chce dopuścić do ich ujawnienia.
Ogólna mądrość życiowa mówi, że nie należy się doszukiwać spisku tam, gdzie możliwe jest wyjaśnienie naturalne. Przyczyną kilkudziesięcioletniego opóźnienia prac była najprawdopodobniej żmudność całego przedsięwzięcia. Ostatecznie nawet ułożenie zwykłego dziecięcego puzzla potrafi zająć nieraz kilka tygodni. Ułożenie dziesiątków tysięcy pasków ze skóry w jedną całość i odczytanie zapisanego na nich tekstu jest po prostu zadaniem wymagającym nieprawdopodobnej cierpliwości oraz mnóstwa czasu — a co najważniejsze — jest zadaniem morderczo nudnym. Teksty nie zostały opublikowane, gdyż po prostu naukowcy zostali przytłoczeni ogromem pracy.
Nic więc dziwnego, że prace zaczęły się posuwać w ślimaczym tempie. Być może rzeczą rozsądną byłoby dokooptowanie do zespołu większej liczby badaczy — ale przypomnieć należy przysłowie o psie ogrodnika, co sam nie zje, a i innym nie da. Najprawdopodobniej naukowcy, którzy stanęli przed okazją, jaka zdarza się raz na dwa tysiąclecia, po prostu nie chcieli dzielić się sławą ewentualnego odkrycia z kimkolwiek. Ostatecznie uczeni też są ludźmi, więc można to zrozumieć.
Sprawa trafiła na nagłówki gazet na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy grupa biblistów nie dopuszczonych do prac nad tekstami postanowiła je opublikować samodzielnie, wykorzystując rewolucję, jaka w ostatnich latach miała miejsce w technice obliczeniowej.
Jednym z dokumentów, jakie zostały na temat znalezisk z Qumran opublikowane, była konkordancja — czyli spis występujących w nich słów hebrajskich. Każdy wyraz znajdujący się w tym spisie wymieniony jest wraz z adnotacją i numerem fragmentu, na jakim się znajduje, oraz słowem bezpośrednio go poprzedzającym i następującym po nim. Oznacza to, że słownik ów zawiera wystarczająco informacji, aby z jego pomocą można było z dość dużą dokładnością odtworzyć tekst nie opublikowanych fragmentów. Rzecz oczywiście wymagać musiała mnóstwa pracy, ale ostatecznie żyjemy w epoce, której symbolem stanie się w przyszłości komputer — wystarczyło spis słów przenieść do bazy danych, aby następnie bez specjalnych trudności móc, poczynając od dowolnie wybranego wyrazu, znaleźć następujący po nim, następnie kolejny i tak dalej. W efekcie okazało się rzeczą możliwą opublikowanie hebrajskiego tekstu znalezisk pomimo braku zgody badaczy zajmujących się ich odczytywaniem. Zadania tego podjął się profesor Ben Zion Wacholder z Hebrew Union College w USA. Wraz z grupą doktorantów oraz informatyków zdołał, na podstawie konkordancji, odtworzyć pierwszy fragment nie opublikowanej części zwojów, ogłosić go drukiem oraz zapowiedział publikację następnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |